Rozdział 22

682 59 132
                                    

Tamten dzień był pełen niespodzianek.

Jedną z nich było to, że Marcel z własnej woli wyszedł na spacer. Żeby tego było mało, wyciągnął też na niego Zahę.

- Nie wierzę - brunet kręcił głową z niedowierzaniem. - Że ty niby chcesz wyjść z domu? Zero przymusu? Może to jakiś podstęp? Nie ufam ci.

Macgajster zaśmiał się na te słowa.

- Ranisz mnie - mówiąc to złapał się teatralnie za serce. - A tak na serio, dawno nigdzie nie byłem. Mierznie mi te mieszkanie. No pliska.

- Coś ćpał dzisiaj to ja nie wiem, ale ewidentnie coś mocnego - Zachariasz patrzył ze zmrużonymi oczami na partnera. Marcel za to zrobił słodkie oczka, którym młodszy nie mógł się oprzeć. - Dobra, pójdę.

- Dzięki skarbie - zielonooki podszedł do chłopaka i cmoknął go w czoło, przyciągając do siebie.

- Bierz to częściej - mruknął Zaha łapiąc kontakt wzrokowy z lubym.

***

Spacerowali po całym mieście, przechodząc z parku do parku, uliczki do uliczki. W końcu przysiedli nad Maltą, akurat przy zachodzie słońca, który Magister tak bardzo kochał oglądać. Skoro miał być to jego ostatni zachód, to musiał być najpiękniejszy...i nie mylił się. Tego wieczoru był on wyjątkowo zjawiskowy. Marcel wpatrywał się w krajobraz ze szczerą radością, od czasu do czasu przytulając Zahę. Ten jednak był bardziej zachwycony widokiem szczęśliwego chłopaka niż krajobrazem przed nimi. Zastanawiał się, skąd taka nagła zmiana w zachowaniu Macgajstra. Przecież on nigdy nie był taki otwarty, nawet gdy był szczęśliwy. Tak naprawdę szczęśliwy, nie tylko na niby.

Brunet jednak nie chciał filozofować dużo. Cieszył się chwilą i dziękował Bogu, że ten zesłał mu kogoś takiego wspaniałego jak Marcel.

- Kocham cię - wypalił nagle Zaha. Magister powoli odwrócił wzrok w jego stronę, a ich spojrzenia ponownie już tego dnia się spotkały. Zachariasza zaczęły piec policzki, mimo to nie odwrócił wzroku. Widząc to Marcel wyszczerzył się uroczo, poczym namiętnie pocałował swojego chłopaka. Oderwał się od niego gdy zaczęło brakować mu powietrza, zaraz potem wyszeptał cicho:

- Ja ciebie też kocham Zahuś - przytulił go lekko. Jego wyraz twarzy zmienił się. - Błagam, pamiętaj o tym choćby nie wiem, co się miało stać.

- Będę. Obiecuję - Zaha zrobił delikatną malinkę na szyi Marcela. Starszy chłopak w tym czasie dyskretnie uronił łzę. Tak bardzo żal mu było, że tak to się potoczyło. Z jego zdrowiem psychicznym było już fatalnie i wiedział, że nie mógł tego dalej ciągnąć, bo krzywdziłby tym ukochanego. A tak będzie lepiej...

Otarł łzę szybko i położył się wraz z Zahą, oplatając go rękami w pasie. Na niebie zaczęły pojawiać się już pierwsze gwiazdy.

***

Gdy wracali do mieszkania, ulice świeciły pustkami. Tym lepiej dla nich - nie musieli się hamować. Chłopaki trzymali się za ręce, a sam Marcel co jakiś czas całował partnera w skroń. Tak bez żadnego powodu. Nie żeby Zaha narzekał.

Wtem usłyszeli szelest w krzakach obok nich, na co Zachariasz nieświadomie ścisnął mocniej rękę Macgajstra. Ten zaś z zadziornym uśmiechem spojrzał na niego.

- Boisz się? - spytał ironicznie.

- Ale czego?

- A co jest w krzakach? - Magister zaśmiał się widząc minę chłopaka.

- Skąd mam wiedzieć.

- To idź i sprawdź.

- Ale po co?

Spotkałem GO po 7 LATACH i *stało się TO* - Zaha x Magister Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz