*SOBOTA - 5 grudnia

130 13 38
                                    

Elena

Z rana nie robię nic. Krzątam się po domu, ciesząc się, że piec wciąż działa i jem śniadanie. Potem przebieram się z piżamy w spodnie z dresu i bluzę i oglądam końcówkę szóstego sezonu Pamiętników Wampirów.

— Nieeee to jakaś porażka — mówię sama do siebie, gdy odcinek dobiega końca. — Przecież nie tak to się miało skończyć! — wściekam się i nie oglądam dalej.

Znam zakończenie całej serii. Oglądałam to już chyba pięć razy.

Koło południa coraz bardziej nerwowo zerkam na zegarek. Szafa wzywa. Przetrząsam ją więc w poszukiwaniu czegoś, w co mogłabym się ubrać na dzisiejsze popołudnie.

Wciąż nie dowierzam, że Matt umówił się właśnie ze mną. I to przez pocztę świąteczną! Zastanawiam się, czy specjalnie czekał, aż ruszy, czy to był impuls. Wyciągam z szafy wszystkie rzeczy, jak popadnie, ale nic mi się nie wydaje odpowiednie. Na końcu natrafiam na biały, wełniany golf i ubieram go na siebie. Jest miękki i pachnie płynem do płukania, jakiego zawsze używała mama. To jej golf i aż dziwne, że właśnie dziś wpadł mi w ręce i że wciąż pachnie nią. Uśmiecham się do swojego odbicia w lustrze. Podobam się sobie taka. Tak, włożę golf, czarne legginsy i czerwoną, puchową kamizelkę. Będzie mi łatwo się poruszać.

Przewieszam więc cały komplet na oparciu krzesła, a z szafki obok łóżka dochodzi mnie dźwięk telefonu. Podbiegam rozpromieniona, ale gdy widzę na wyświetlaczu imię: Damon, to mina mi rzednie.

— Halo — odbieram neutralnym głosem.

— Cześć — wita się ze mną i zapada głucha cisza.

Mam wrażenie, że czeka, aż to ja zacznę mówić, a to przecież nie ja dzwonię.

— Masz mi coś do powiedzenia, czy zadzwoniłeś, żeby pomilczeć? — pytam z roszczeniem w głosie.

— Dzwonię, bo ojciec wybiera się do Whitmoore do galerii handlowej i kazał zapytać, czy wybierzesz się z nami? — pyta obrażony.

— Nie. — odpowiadam krótko, bo nie wiem jak się wymigać.

Pan Salvatore zawsze proponuje mi ten wyjazd, bo wie, że bardzo to lubię, ale ja przecież dziś nie mogę.

— Nie? — pyta zaskoczony. — Dlaczego?

— Yyyyy muszę się pouczyć — wymyślam najgłupszą wymówkę, na jaką tylko mnie stać.

— W sobotę? — dopytuje z drwiną.

— Tak — stawiam sprawę jasno.

W słuchawce zapada cisza.

— No dobra — odzywa się w końcu zawiedziony. — Jak chcesz. Nie będę cię prosił. — mówi chamsko i rozłącza rozmowę.

Znów jest mi przykro. Tym bardziej że nie mogę mu powiedzieć dlaczego, bo dopiero byłaby awantura. To chyba jest najbardziej przykre. Damon jest najbliższą mi osobą, a nie mogę mu powiedzieć, że umówiłam się na randkę. Straszne.

Zerkam na zegarek. Jest czternasta. Idę więc pod prysznic, jem odgrzewany w mikrofalówce obiad i zbieram się powoli do wyjścia. Przebieram się cztery razy i ostatecznie zostaję w tym, co wymyśliłam na początku. Czyli w legginsach i grubym wełnianym golfie od mamy i puchowej kamizelce. Jak zwykle zapominam rękawiczek.

Kiedy wychodzę, zapada już zmrok. Do ratusza mam zaledwie piętnaście minut drogi. Ruszam.

— Jesteś! — woła do mnie wesoło Matt, stojąc w tłocznej kolejce prowadzącej do wejścia na lodowisko.

Uśmiecham się, gdy dostrzegam go w tłumie, a on chwyta mnie za rękę i przyciąga do siebie. Kiedy staję obok niego, nie puszcza mojej ręki.

Peszy mnie to, ale nie daję tego po sobie poznać.

— Jak będzie tyle ludzi, to nie będzie po czym jeździć — śmieje się do mnie.

Ma zaczerwieniony nos i oczy od mrozu. Jak zwykle uczesany i wypachniony, wygląda obłędnie.

— Yhm — przytakuję i nie wiem gdzie podziać oczy.

— Najwyżej rozjedziemy ich wszystkich, co? — żartuje.

— Yhm — znów przytakuję jak idiotka.

— Yhm, yhm — przedrzeźnia mnie i obejmuje w pasie. — Zawsze jesteś taka małomówna? Wydawało mi się, że trochę więcej umiesz powiedzieć — śmieje się do mnie.

— Yhm — przytakuję i parskam śmiechem.

Nie wiem, dlaczego się tak zachowuję, ale nie umiem się wyluzować.

— Rzeczywiście, ale spoko, rozkręcimy się później. Masz ochotę na pizzę? Umówiłem się po lodowisku z Tylerem i Kolem w moim domu. Może Caroline też przyjdzie. Tyler do niej startuje, ale to pewnie wiesz, bo pół klasy o tym gada — mówi jak nakręcony.

— Yhm, wiem — odpowiadam cicho.

— O! Jest nowe słowo! Już jest lepiej! — ściska moją dłoń mocniej i potrząsa nią, unosząc ją do góry.

Kolejka się przesuwa powoli, ale systematycznie i po kilku minutach jesteśmy u wejścia. Przebieramy łyżwy, a buty zostawiamy obok ławki. Wchodzimy na lód. Na tafli jest faktycznie sporo ludzi. Z głośników leci jakaś świąteczna piosenka, a Matt natychmiast chwyta mnie za rękę i ciągnie mnie, rozpędzając nas bardzo szybko. Śmieje się do mnie, a ja piszczę z przerażenia.

Po kilku okrążeniach zatrzymujemy się przy bandzie, a on chwyta mnie w pasie i sadza na niej.

— Masz ochotę na gorącą czekoladę? — pyta, a ja przytakuję.

Jego zachowanie wobec mnie jest naprawdę miłe. Nigdy nie podejrzewałabym, że może taki być dla dziewczyny.

Kiwam głową na tak, a on zaczyna się śmiać.

— Czy to znaczy "yhm"? — dopytuje.

— Yhm — przytakuję i chucham w dłonie.

Chwyta je i zamyka w obu swoich. Chucha w nie i pociera, żeby je rozgrzać. Uśmiecha się do mnie.

W tej samej chwili ktoś zatrzymuje się przy nas z impetem, obryzgując nas lodem.

Damon.

Natychmiast przestaję się uśmiechać, a serce podchodzi mi do gardła.

— Salvatore? — wita się z nim Matt, ale Damon mu nie odpowiada.

Obrzuca najpierw jego, a potem mnie lodowatym spojrzeniem, ale na mnie patrzy, jak na zbrodniarza.

— Uczysz się? — pyta z pretensją. — Właśnie widzę. — krzywi się ze złości.

— Hej, Salvatore, o co ci chodzi? — pyta zadziornie Matt i odwraca się do Damona przodem.

Damon patrzy na niego zmrużonymi oczami.

— Z kim i o ile się założyłeś, że ją tu przyprowadzisz? Co? — pyta wyzywająco.

Matt nagle traci rezon.

— Wyluzuj, o co ci chodzi? — pyta.

— Nie pieprz głupot, tylko powiedz. Zapłacę ci dwa razy tyle, ale zostaw ją w spokoju. — mówi groźnie Damon i podjeżdża bliżej Matta.

— Masz nie po kolei w głowie — odgraża się Matt.

— To ty masz nierówno pod sufitem. — wyzywa go Damon i wychyla się zza jego pleców. — Będziesz żałowała! — odgraża się do mnie.

— Hej, co ty sobie wyobrażasz? — grozi mu Matt i chwyta go za kurtkę.

— Pytanie brzmi, co ty sobie wyobrażasz! — odpycha go od siebie Damon. — Kiedy zamierzasz opowiadać o niej, że ją przeleciałeś? Jutro? — pyta wyzywająco i znów zerka na mnie. — Zaprosił cię już do siebie po lodowisku? Wmówił ci, że umówił się z chłopakami? — pyta coraz głośniej. — To wiedz, że nie przyjdą, bo Tyler umówi się z dziewczyną w innym miejscu, a Kol zachoruje! — cedzi przez zęby i spogląda na Matta. — Dobrze powtórzyłem? — pyta hardo.

Czy o tym nie chciał mi powiedzieć, gdy wspominał, o czym mówi Matt w szatni o dziewczynach?

— Przeginasz! — szturcha go Matt.

— Nie Donnovan! To ty przeginasz! — wrzeszczy na niego Damon i nie czekając na nic, uderza Matta pięścią w twarz.

Matt zapiera się jedną nogą o lód i chwyta za policzek, a potem z impetem podjeżdża do Damona. Zaczynają się szamotać. Damon jednym zgrabnym ruchem powala Matta na lód. Nawet nie wiedziałam, że tak potrafi! Siada na nim i zaczyna go okładać, a ja zeskakuję z bandy i podjeżdżam do nich. W momencie zjeżdża się też grupa gapiów. Zaczynam szarpać Damona za rękaw.

— Damon! Przestań! — krzyczę na niego, ale on okłada Matta pięściami z taką zawziętością, że nie jestem w stanie nic zrobić. — Przestań! Słyszysz! — szarpię go za kurtkę, ale on wyszarpuje mi się i z całej siły odpycha mnie w tył.

Czuję, jak lód umyka mi spod łyżew. Wszystko przed oczami mi się rozmazuje, a potem czuję, jak uderzam głową o taflę lodu.

Paraliżujący ból przeszywa mi głowę i robi się jakby ciszej.

— Elena! — słyszę tylko dochodzący mnie z oddali głos Damona, a potem nastaje ciemność.

~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~***~~~~~~~~~***~~~~~~~~~***~~~~~~~~~***~~~~~~~~~

WTF???

No wiedziałam, że coś musi gruchnąć, nie wiedziałam jednak, że to Elena głową o lód!

Damon, masz przerąbane!

A Wy? Jak sądzicie?

Kurdeeeeeeee

Trzymajcie się i do jutra ;)

Sev.

I think I'm in love with YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz