*SOBOTA - 12 grudnia

149 10 57
                                    

Elena

Poranek jest leniwy. Jest sobota. Nie słyszę budzika, bo zwyczajnie nie dzwoni, ale około godziny ósmej trzydzieści zjawia się w moim pokoju Damon. Wciąż w spodniach z dresu, w których zazwyczaj śpi i koszulce z krótkim rękawem. Uśmiecha się do mnie zaspanymi oczami od progu i kładzie obok mnie na łóżku.

— Tęskniłem — mówi cicho. — Bardzo — mruczy. — Całą noc. — dodaje z wyrzutem, jakby to była moja wina, że w nocy trzeba spać, a on ma pięć lat i tego nie rozumie.

Prycham kpiąco i uchylam kołdrę.

— No takie coś to ja rozumiem — mówi markotnie.

Wsuwa się pod kołdrę i wtula we mnie. Całuje mnie czule za uchem i kładzie na mnie nogę.

— Kocham cię — szepcze zaspany. — Kocham cię, tęskniłem i śpijmy.

Znów prycham kpiąco, ale całuję go w czoło. Podnosi głowę i patrzy na mnie z uśmiechem.

— Jeszcze raz — prosi przekornie.

Prycham speszona, ale całuję go w czoło. Zamyka oczy i uśmiecha się chwilę do mnie, a potem znów wtula się w zagłębienie mojego obojczyka. Mam wrażenie, że to nie ja jestem jego dziewczyną z marzeń, a raczej on chłopakiem, którego chciałaby mieć każda dziewczyna.

— Śpijmy jeszcze — powtarza zaspany. — Powinnaś w ogóle spać ze mną co noc. — żartuje.

— No pewnie, a twój tata osiwieje — też żartuję.

— Przecież już osiwiał — parska śmiechem.

Ja też. To fakt.

— No to...

— Ćśśśss śpijmy — mówi marudnie, ale prosząco, więc milknę.

Wtulam policzek w jego włosy. Pachną znajomo, a on obejmuje mnie i palcami gładzi mój bok. Oddech ma spokojny. Na wpół śpi, a na wpół jest przytomny. Co chwilę składa na mojej szyi delikatny, leniwy pocałunek. Po chwili jego dłoń wślizguje się pod moją piżamę. Nie robi niczego, czego bym sobie nie życzyła. Właściwie, jego palce ledwo się poruszają i wciąż gładzą tylko mój bok na wysokości talii, ale teraz już nie przez materiał i to jest bardzo miłe uczucie. Jego pieszczoty sprawiają mi przyjemność. Czuję, jak budują we mnie napięcie. Czy ono jest mi znajome? Powinno?

Wracają do mnie pytania, które chyba zaczynają mnie dręczyć. Jak blisko byliśmy? Za czym naprawdę tęskni Damon? Chyba nie nadarzy mi się w najbliższym czasie lepsza okazja, żeby o to zapytać, więc...

— Damon? — przywołuję go cicho.

— Yhm — wzdycha.

— Czy my już... — urywam, bo nie wiem, jakich użyć słów.

Damon milczy. Właściwie to chyba śpi, więc nawet nie jestem pewna, czy cokolwiek zarejestruje.

— Hm? — dopytuje po chwili.

— Jak blisko byliśmy ze sobą? — pytam nieco na okrętkę.

Damon milczy, ale czuję, że jego ciało lekko się spięło. Chyba wie, o czym mówię. Myśli. Po chwili unosi lekko głowę i spogląda na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

— Co masz na myśli? — pyta.

Wzdycham. Nie wiem jak to nazwać, żeby nie brzmiało głupio.

— Czy my... spaliśmy razem już kiedyś?

— Oczywiście — mruczy zaspanym głosem, a mnie przechodzą ciarki.

Czyli jednak.

Głowa Damona opada znów w zagłębienie mojego obojczyka.

— Od zawsze, często u mnie nocowałaś, nie pamiętasz? — dopowiada.

Zastygam. Chyba nie zadaje się takich pytań na wpół śpiącemu człowiekowi.

— Nie o to mi chodziło — wzdycham.

Damon znów podnosi głowę i patrzy na mnie nieprzytomnym wzrokiem. Oczy ma opuchnięte od snu i poduszkę odbitą na policzku. Po chwili marszczy brwi złowrogo.

— Jeśli pytasz o to, o co myślę, że pytasz, to radzę trzymać łapy przy sobie, zboczeńcu. — mówi groźnie i obrzuca mnie tak samo groźnym, choć wiem, że udawanym, spojrzeniem.

Uśmiecham się do niego, a on znów układa głowę w zagłębieniu mojego obojczyka.

— Nie dostałam odpowiedzi — skarżę się na niego.

— Masz w głowie czternaście lat i jesteśmy parą od trzech dni. Co ci chodzi po tej głowie? — pyta z wyrzutem. — Zawsze wiedziałem, że dziewczyny są gorsze od chłopaków — żartuje. — Nie będę z tobą o tym rozmawiał. — zaprzecza kategorycznie.

— Ale moje ciało ma osiemnaście...

— Twoje ciało?! — mówi głośno i energicznie podnosi głowę.

Podnosi się na łokciu, a jego ręka, którą gładził mój bok, wsuwa się głębiej pod moją piżamę. Trzyma teraz dłoń prawie pod moją pachą, a kciukiem dotyka boku mojej nagiej piersi. Porusza nim delikatnie, gładząc jej bok, nie zdając sobie sprawy, co we mnie wywołuje.

— Twoje ciało, to najseksowniejszy skrawek, jaki w życiu widziałem, ale wybij sobie z głowy to, o czym myślisz, zrozumiano? — grozi mi, teraz już chyba na poważnie.

— O niczym nie myślę, chciałam znać odpowiedź. — mówię zgodnie z prawdą, choć jego dotyk sprawia, że chyba dopiero zacznę o tym myśleć.

— To jej nie poznasz — zaprzecza. — Nie będę rozmawiał z małolatą o seksie. — kpi.

— Z małolatą? Patrzcie, znalazł się dorosły! — mówię z wyrzutem, ale wydaje mi się, że on chyba nie tyle nie chce rozmawiać o tych sprawach, ile po prostu naprawdę nie wie jak, bo ucieka wzrokiem.

Czyżbyśmy jeszcze nigdy tego nie robili?

— Jak długo jesteśmy parą? — zadaję więc podchwytliwe pytanie.

— Ponad pół roku — mówi szybko, ale zastyga w bezruchu i otwiera szeroko oczy.

Chyba zorientował się, że popełnił błąd. Dał się nabrać. To niemożliwe, że byliśmy ze sobą tak długo i nie uprawiliśmy seksu, albo chociaż nie próbowaliśmy.

— Ponad pół roku? — pytam zaskoczona, ale uśmiecham się sugestywnie. — I chcesz mi powiedzieć, że byliśmy świętsi od Papierza?

— Ja nic nie chcę powiedzieć, Elena! — warczy na mnie, a ja zaczynam się śmiać.

— Nie spodziewałeś się, prawda? — śmieję się z niego. — Damon, ja nie mam czternastu lat. Mam osiemnaście, a moja inteligencja nie jest głupsza ode mnie, bo nie znam wzoru z matematyki — nabijam się z niego.

Opada zrezygnowany znów w zagłębienie mojego obojczyka.

— Mogę prosić o czas? — pyta, parskając śmiechem. — Muszę się do tego przygotować.

Chłopak prosi o czas. Czy to nie bywa raczej odwrotnie? Że to dziewczyna prosi o czas?

Też parskam śmiechem.

— Możesz, byle nie za długo — stawiam warunek. — Jestem niecierpliwa.

Zrywa się w górę. Przekracza mnie i zawisa nade mną na czterech. Uśmiecha się szyderczo. Włosy opadają mu na czoło.

I think I'm in love with YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz