Elena
Rano budzi mnie dzwonek budzika. Metaliczny, ale jakby melodia leciała z radia. Otwieram oczy, a Damon podnosi głowę z poduszki i zerka na mnie.
Uśmiecha się, jakby robił to, co rano. Potem zerka na zegarek.
— Boże, wstajesz do szkoły o siódmej? — pyta z niedowierzaniem.
Szukam w głowie odpowiedzi na jego pytanie, ale nie znajduję. Dociera do mnie, że nic nie pamiętam prócz wczorajszego wieczoru, a wcześniej mam w głowie tylko lato sprzed czterech lat.
— Nie wiem — odpowiadam zbita z tropu.
— No tak, zapomniałem — mówi zaspany i wtula się we mnie.
Ta bliskość jest wciąż dla mnie zaskakująca i krępująca.
— A ty? Nie wstajesz? — pytam, żeby ukryć skrępowanie.
— Wstaję, wstaję, przecież obiecałem, ale ty nigdzie nie idziesz — mówi kategorycznym tonem.
Chyba nawet nie miałam zamiaru, więc nie zaprzeczam. Nie wiem też co i komu obiecał, a on sięga po telefon na szafkę.
— Wycisz — mówi i podaje mi telefon.
Patrzę na aparat jak na zjawisko.
— Jesssu nie wiem jak — odpowiadam i chcę dotknąć wyświetlacza, ale się boję i mój palec zastyga w powietrzu. — Czyj ten telefon?
— Twój — śmieje się ze mnie i wycisza go za mnie.
Rzuca telefon na poduszkę obok mnie.
— Mój? Kto mi kupił taki kosmiczny telefon? — pytam zaskoczona i próbuję podnieść się na łokciu. Głowa już mnie tak nie boli.
Ten, który pamiętam, był malutki i zgrabny, a ten jest wielki jak tablet!
— Ostrożnie, bo znów zakręci ci się w głowie — upomina mnie, więc grzecznie kładę się z powrotem.
— Ja ci kupiłem ten telefon — prycha śmiechem i siada na łóżku.
Zerkam na niego.
— Powaliło cię? Kupiłeś mi telefon? — pytam z irytacją.
— No i co? Kupiliśmy ci go z ojcem w zeszłe Boże Narodzenie. — mówi, odwracając się do mnie półbokiem.
— Niby za co ty mi kupiłeś telefon? — pytam z niedowierzaniem.
— Pracowałem latem u ojca w tartaku. Zarobiłem, przecież nie ukradłem. — odpowiada hardo.
Wstaje z łóżka. W świetle dziennym wygląda jak mężczyzna. Barki ma szerokie i wydaje się jeszcze wyższy niż wczoraj. To trochę przerażające.
— Boże, jak tu jest zimno — mówi, obejmując się ramionami. — Poczekaj ze wstawaniem, aż wrócę. — nakazuje i znika w łazience.
Siadam mimo to na łóżku. Czekam na zawroty głowy, ale nie przychodzą. Wlepiam znów oniemiały wzrok w telefon. Aż tak się zmieniły przez cztery lata?
Moje rozmyślania przerywa Damon. Wychodzi z łazienki, ubrany w czarną bluzę z kapturem.
— Prosiłem, żebyś nie siadała — upomina mnie znów.
— Do której klasy chodzę? — pytam, zmieniając temat.
Zerka na mnie uważnie.
— Do czwartej — odpowiada i ucieka wzrokiem.
— A ty? Poszedłeś na studia? — dopytuję.
Jest przecież rok ode mnie starszy.
— Nie. — odpowiada krótko.
Otwieram szeroko oczy. Jestem zaskoczona. Jego ojciec jest przecież sytuowanym człowiekiem. To niemożliwe, że Damon nie studiuje.
— Dlaczego? — dopytuję.
Damon staje na środku pokoju. Znów widzę, że w jego głowie zachodzi proces decyzyjny i waży słowa, które chce mi powiedzieć.
— Nie zdałem w ostatniej klasie — wyznaje z krzywą miną.
Moje brwi wędrują w górę, a Damon stara się na mnie nie patrzeć. Jest mu głupio. Teraz nie dziwię się, że ważył słowa, ale czy to znaczy, że...
— Chodzimy razem do klasy? — pytam, prawie parskając śmiechem.
Zupełnie nie wiem, jakim cudem, ale mnie to rozbawiło. Damon spogląda na mnie i też się uśmiecha.
— To cię bawi? — pyta, a kącik jego ust unosi się w górę.
— Nooo nie napawa optymizmem, ale... my... razem w klasie? To musi być w dechę — zaczynam się śmiać.
Damon patrzy na mnie przez chwilę uważnie, a potem podchodzi i siada na brzegu łóżka. Znów mi się przygląda.
— Naprawdę nic nie pamiętasz? — pyta z niedowierzaniem, a jego głos brzmi smutno, choć jego usta lekko się uśmiechają.
Zaprzeczam, starając się pokręcić głową. Kołnierz jednak skutecznie mi to uniemożliwia i wyglądam jak ryba, poruszając jednocześnie barkami.
— Nic.
Damon wciąż patrzy na mnie uważnie, jakby się nad czymś zastanawiał.
— To niesamowicie dziwne, ale pogadamy o tym popołudniu, dobra? Teraz muszę się zbierać do szkoły. Pewnie tego nie pamiętasz, ale wziąłem się za naukę. Obiecałem wychowawcy, że... — zerka na mnie niepewnie. — Że w tym roku poprawię to, co zawaliłem w zeszłym.
Uśmiecham się na te słowa. Brzmią odpowiedzialnie. To niepodobne do Damona, którego pamiętam. On też zmienił się aż tak bardzo, jak telefony?
— To dobrze. — chwalę go.
— Dzwonię po ojca, ok? Pomóc ci się ubrać? — pyta, zmieniając temat i wkłada buty.
— Yyyy poradzę sobie — odpowiadam skrępowana.
Nocne pytania zaczynają do mnie wracać, ale nie chcę wypowiadać ich głośno. Może to tylko takie moje głupie myślenie. Przecież mnie i Damona nie może nic łączyć.
— Na pewno nie kręci ci się już w głowie? Na pewno dobrze się czujesz? — dopytuje.
— Na pewno, nie martw się... boli mnie tylko ten guz z tyłu głowy.
— Nic na to nie poradzę, że się martwię — przerywa mi i sięga ręką do mojej głowy. Delikatnie masuje miejsce, które boli. — Guza już prawie nie ma, ale ból pewnie zostanie na dłużej — tłumaczy, a ja patrzę na niego znów oniemiała.
CZYTASZ
I think I'm in love with You
FanfictionŚwięta, to miły czas oczekiwania. Na pierwszą gwiazdkę, prezenty, śnieg... a może też na miłość? Co zrobiłby każdy z nas, gdyby na święta dostał szansę zaczęcia wszystkiego zupełnie od początku?