*NIEDZIELA - 6 grudnia

156 12 65
                                    

Elena

Wybudzam się, a silny ból głowy, z nieokreślonym źródłem, rozsadza mi czaszkę. Wokoło jest cicho. Leżę w łóżku, bo czuję pościel i jest mi ciepło. Chyba jestem w domu. Nie wiem, co się dzieje. Moje myśli płyną do mojej dłoni, którą ktoś trzyma w obu swoich. Czuję na niej czyjś oddech. Dłonie są ciepłe i duże, a oddech spokojny. Pierwszy kto przychodzi mi na myśl, to... mój tata? Niemożliwe, przecież zginął w wypadku. Więc kto ma takie duże dłonie? Wuj John? Chcę je uścisnąć, ale nie mam siły. Moje palce drgają lekko, ale to wszystko.

Uchylam powieki, a moim oczom ukazuje się twarz Damona. Oparty na łokciach, trzyma moją dłoń w swoich dwóch, obdartych na kostkach do krwi i przytyka do niej usta, jakby ją całował.

— Przepraszam — mówi, gdy tylko otwieram oczy. — Elena, przepraszam — powtarza płaczliwie, a jego oczy są pełne lęku.

Coś się stało! — krzyczy do mnie mój umysł i ogarnia mnie trwoga. Szukam w myślach, na kim najbardziej mi zależy, ale... prócz Damona nie znajduję nikogo. Rodzice przecież nie żyją, a on siedzi obok. Swoją drogą coś jest z nim nie tak. Chyba coś dzieje się z moim wzrokiem. Zamykam więc oczy, bo pieką mnie niemiłosiernie i próbuję przełknąć suchość w ustach. Ból głowy jest niepomierny, a dodatkowo coś utrudnia mi poruszanie.

— Elena... — prosi płaczliwie Damon.

Znów otwieram oczy. Jestem w swoim pokoju, a Damon nadal patrzy we mnie ze skruchą wymalowaną na twarzy. Całuje moją dłoń raz po raz. To takie dziwne i krępujące.

— Skąd...

— Nic nie mów i się nie ruszaj — mówi z troską. — Wiem, że nie chcesz mnie widzieć, ale John przyleci dopiero za tydzień, nie da rady wcześniej — mówi chaotycznie.

Kompletnie nic nie rozumiem, a on jest jakiś... inny.

— Co się stało? — pytam, a mój głos jest suchy jak papier, jeśli w ogóle można go tak opisać.

Damon milczy.

Zamykam oczy, bo pieczenie powiek jest nie do wytrzymania. Kiedy mam je zamknięte powieki drżą tak bardzo, że nie umiem nad tym zapanować, więc znów je otwieram. Czuję, że z jednego oka spływa mi łza.

— Elena, nie płacz — prosi.

Zerkam na niego. Nic nie rozumiem. Wygląda jakoś inaczej. To budzi we mnie lęk. Nagły i obezwładniający. Nagle rozumiem! To mnie coś się stało!

— Boję się — mówię szeptem, a moje myśli zaczynają rozpływać się po całym moim ciele.

Boję się, że nie mam władzy nad ciałem, ale mój umysł w jedną sekundę dociera do każdego zakątka. Potrafię poruszyć palcami u nóg, u rąk i czuję plecy. Tylko głowa, z nią jest coś nie tak. Coś mnie blokuje.

— Nie bój się, jestem tu — mówi do mnie uspokajająco i przytula czoło do mojego ramienia.

O dziwo jego słowa w połączeniu z moimi myślami mnie to uspokajają. Choć... od kiedy on jest wobec mnie taki opiekuńczy?

— Dlaczego jesteś taki...

Podnosi głowę i patrzy na mnie pytająco.

— Jaki? — dopytuje.

Patrzą na niego i nie wiem jak to nazwać. Jego twarz jest zmieniona. Co on w ogóle ma na sobie?

— Inny... — odpowiadam, a mój wzrok zatrzymuje się na jego brodzie pokrytej lekkim zarostem. — Od kiedy się golisz?

Oczy otwierają mu się szeroko.

— Co? — pyta zdziwiony. — Co to za pytanie? Od kilku lat.

Teraz ja otwieram szeroko oczy, albo... próbuję to zrobić.

— Że co? — pytam i znów zaczynam się bać. — Damon, proszę, nie rób sobie ze mnie żartów. — proszę go, a to zdanie kosztuje mnie całą masę energii.

Oddech mi przyspiesza.

— Elena, ja sobie nie robię żadnych żartów — mówi z lękiem i poprawia się na krześle. Przysuwa bliżej łóżka. Teraz widzę wyraźnie, że jest ubrany w grubą bluzę. — Teraz to ja się zaczynam bać. — dodaje.

Patrzę na niego jak na kosmitę, ale nie mogę przekręcić głowy, żeby przyjrzeć mu się bardziej. Nie rozumiem, co się dzieje.

— Co się stało? Dlaczego leżę w łóżku i dlaczego tak bardzo boli mnie głowa i nie mogę nią poruszyć? — pytam, chcąc, aby mój głos zabarwiony był pretensją, ale jedyne co mogłam z siebie wykrzesać, co płaczliwy pisk.

Damon znów całuje mnie w dłoń.

— Byliśmy na lodowisku. Uderzyłaś głową o lód. Straciłaś przytomność. Kurwa, w życiu się tak nie bałem — dławi się każdym słowem. — Ja naprawdę nie chciałem, ale jestem tu, potrzeba ci czegoś? — pyta jak nakręcony.

— Boże, jak ty strasznie dużo gadasz — mówię szeptem i przymykam oczy.

Parska śmiechem, a we mnie uderza to, co powiedział. Na lodowisku?

— Już nie będę, ale może czegoś ci potrzeba? Chce ci się pić? Doktor Fell mówił, że pewnie będzie ci się chciało. Przyniosłem kubek ze słomką, chcesz wody? — trajkocze.

Na wzmiankę o wodzie, czuję, że chce mi się... siku, ale...

W sumie to nie chcę tego słuchać. Boli mnie od tego głowa i... nic takiego nie pamiętam. Tylko jakieś urywki, ale one nie dotyczą niczego, o czym mówi Damon.

— Czekaj, o jakim lodowisku mówisz? — zadaję pytanie.

— O tym pod ratuszem. Jest tak zimno, że rozłożyli lodowisko — tłumaczy. — Nie pamiętasz? — pyta, jakby żartem, ale dla mnie to wcale nie żart i wcale nie chce mi się śmiać.

JESTEM PRZERAŻONA!

— W lipcu? — pytam szybko.

Damon otwiera oczy szeroko. Patrzy na mnie jak na ducha. Dwa razy otwiera usta, żeby coś powiedzieć i dopiero za trzecim mu się to udaje.

— Elena... co pamiętasz jako ostatnie? — zadaje pytanie bardzo ostrożnie.

Szukam w myślach ostatniego wspomnienia, a serce wali mi w piersi jak oszalałe. Leżąc w łóżku, dostałam zadyszki.

— Nie wiem, Damon. — zaczynam nerwowo. — Byliśmy wczoraj nad jeziorem. Rozciąłeś stopę na szkle i twój tata powiedział, że powinien to zobaczyć lekarz....

— O kurwa... — przerywa mi, a ja zerkam na niego, choć to nie łatwe, gdy leży się na wznak jak kłoda.

— Damon co się dzieje? — pytam płaczliwie. — Boję się. Powiedz mi. — zaczynam lamentować.

— Elena, to było cztery lata temu — tłumaczy mi, a jego słowa powoli wpływają mi do głowy.

To przerażające. Jestem na skraju wybuchu paniki. Czuję, jak paraliżuje mi styki w mózgu. Zaczynam płakać.

Damon wskakuje na łóżko i kładzie się obok mnie. Przytula mnie do siebie.

— Elena — mówi do mnie uspokajająco. — Elena, nie bój się, jestem tu — szepcze i przytula mnie bardzo mocno. — To pewnie przez ten wypadek.

— Leżałam tu tyle czasu? — pytam irracjonalnie.

— Jezu, nie — uspokaja mnie. — Nic z tych rzeczy. Po prostu uderzyłaś się w głowę i nie pamiętasz wszystkiego. To było wczoraj i pewnie minie, nie bój się — stara się mnie uspokoić.

— Boję się... — wciąż lamentuję.

— Nie bój się, to przecież nic wielkiego, przypomnisz sobie. Pomogę ci. — obiecuje. — Uspokój się, proszę. Jeszcze dostaniesz gorączki — tłumaczy mi jakby był moim ojcem.

Na jego prośbę staram się powstrzymać łzy, ale to niełatwe. Udaje mi się to dopiero po jakiejś chwili, a Damon głaszcze mnie po głowie przez cały ten czas i przytula do niej policzek. Czuję się z tym jakoś dziwnie.

— Musisz się czegoś napić. Doktor Fell mówił, że to ważne. Skupmy się teraz na tym, dobrze? — prosi.

Na wspomnienie o piciu, znów czuję, że chce mi się siku. To mnie otrzeźwia. Leżę jak kłoda, więc jak ja mam iść do ubikacji? Jak ja mam to powiedzieć Damonowi?

Zamykam oczy, a Damon unosi się na łokciu.

— Elena? Co się dzieje? Źle się czujesz? Będziesz wymiotować? Doktor Fell mówił, że może ci się chcieć. Woda by ci pomogła — trajkocze jak katarynka, a ja marzę, żeby przestał gadać o wodzie.

Boże, posikam się.

— Chce mi się siku — mówię cicho, a on milknie.

Otwieram oczy, a on rozgląda się na boki i widzę, że nie ma pojęcia co zrobić.

— Pójdę z tobą — wypala i wstaje na równe nogi, zdeterminowany.

— Chyba oszalałeś — zaprzeczam natychmiast, a pulsujący ból głowy wraca.

I think I'm in love with YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz