*WTOREK - 15 grudnia

104 10 47
                                    

Elena

Pół nocy zastanawiam się, dlaczego umówiłam się z chłopakiem z klasy, skoro byłam... jestem z Damonem. Zastanawiam się, kim byłam, zanim uderzyłam głową o lód. Damon twierdzi, że wszystko między nami było w porządku, więc jakim cudem wylądowałam na lodowisku z kimś innym? Jak do tego doszło? Jak Damon dowiedział się o moim i Matta spotkaniu? Pewnie wszyscy w szkole o tym gadają. W tych okolicznościach powrót tam napawa mnie jeszcze większym strachem. Dlaczego Damon pobił chłopaka, a dla mnie jest miły i zachowuje tak, jakby całe zajście nie miało miejsca? Udaje, że wszystko jest okej...

Udaje...

Udaje?

Ta myśl uderza we mnie z taką siłą, że nie jestem w stanie zmrużyć oka. Wiem, że muszę z nim o tym porozmawiać, ale nie chcę. Poza tym jest czwarta nad ranem, więc nawet gdybym chciała, to i tak muszę poczekać do rana. Ciężkie myśli przytłaczają mnie coraz bardziej i w końcu czuję się naprawdę zmęczona. Zasypiam około piątej.

Rano Damon nie budzi mnie przed wyjściem do szkoły. Wstaję, gdy na zegarze jest dobrze po jedenastej. Chęć na rozmowę całkowicie wietrzeje mi z głowy. Nie ma mowy. Nie chcę się dowiedzieć z jego ust, kim byłam. Nie zniosłabym tego.

Wstaję z łóżka ociężała i schodzę na dół. W kuchni zastaję pana Salvatore, który pije kawę.

— Dzień dobry Eleno — mówi wesoło.

— Dzień dobry panie Salvatore — odpowiadam mu grzecznie.

Siadam z nim przy stole, a obok mojego talerza leży paczka żelek w kształcie gąsienicy. Zerkam to na żelki to na pana Salvatore.

Uśmiecha się do mnie.

— Doktor Fell wspominał, że otoczenie ma znaczenie, jeśli ma ci się cokolwiek przypomnieć — mówi miło.

Wciąż jednak nie wiem, co wspólnego mają z tym żelki.

— Czy to znaczy, że je lubiłam? — pytam z krzywym uśmiechem.

— Te wyjątkowo — mówi, pokazując je skinieniem głowy. — Dlatego, gdy byłem dziś w sklepie i je zobaczyłem, to od razu wziąłem trzy paczki. — dodaje ze śmiechem. — Może jak zjesz, to coś ci się przypomni? — sugeruje przymilnie.

— Może — odpowiadam z powątpiewaniem, ale uśmiecham się miło, bo to przecież bardzo miły gest z jego strony.

Po śniadaniu, które ledwo przechodzi mi przez gardło, idę do swojego pokoju. Zabieram ze sobą żelki. Siadam na łóżku. Rozpakowuję je i wkładam jedną gąsienicę do ust. W smaku jest słodka i lepka. Nic powalającego. Czekam, czy może coś sobie przypomnę. Bardzo chciałabym sobie wszystko przypomnieć, a w mojej głowie wciąż panuje czarna dziura. Zaczynam pakować żelki do buzi całymi garściami. Wkurza mnie to, że nic nie pamiętam! Jestem wściekła! A kiedy zjadam ostatniego żelka, mój żołądek odmawia posłuszeństwa i muszę wszystko zwymiotować.

— To było głupie — mówię sama do siebie w odbiciu lustrzanym, gdy myję twarz. — Kogo chciałaś oszukać? Nic sobie nie przypomnisz, pogódź się z tym i naucz żyć od nowa. — perswaduję sobie.

Ale jak tu zacząć żyć na nowo z podejrzeniem, że zdradziło się ukochaną osobę, a ona wciąż przy nas tkwi?

Wracam do pokoju, ale w drzwiach odwracam się na pięcie i idę do pokoju Damona. Kładę się na łóżku, a mój wzrok przyciąga komoda. Wczoraj, gdy Matt oddał mi buty, schowałam je do najgłębszej szuflady w moim pokoju.

Wracają do mnie nocne rozmyślania. Czy Damon udaje, że wszystko między nami było w porządku? Może on też coś ukrywa?

Wstaję i otwieram szuflady, jedna po drugiej, a potem robi mi się głupio. Co ja robię? Podejrzewam go o coś, co sama zrobiłam? Schowałam buty, bo bałam się dowiedzieć, kim naprawdę byłam?

Zamykam szuflady, a moje oczy przyciąga zielona bluza, wepchnięta między dwa równe rzędy koszulek Damona. Przypomina mi się, że Damon w popłochu schował ją przede mną. To ta sama, którą spostrzegłam, gdy weszłam tu tuż po wypadku i którą Damon schował przede mną w popłochu. Czy on nie chce, żebym cokolwiek sobie przypomniała? Nie chce, żebym przypomniała sobie, że go zdradziłam, bo wciąż chce, żeby było wszystko dobrze?

Słyszałam o różnych przypadkach miłości, ale to, gdy ktoś kocha zbyt mocno, jest najgorszy. Człowiek godzi się na wszystko, byleby zatrzymać ukochaną osobę przy sobie. Czy Damon kocha mnie zbyt mocno?

To niemożliwe.

Wyciągam bluzę z szuflady i rozpościeram. Jest ogromna, ale bardzo miękka i przyjemna w dotyku. Przystawiam ją do twarzy. Jej zapach jest miły i nagle w ojej głowie pojawia się wspomnienie. Widzę Damona wiszącego nade mną i roześmianego.

— Myślę, że się w tobie zakochałem — mówi przekornie, a ja śmieję się głośno, bo mnie łaskocze.

Potem widzę jego oczy, bardzo blisko. To jest chwila przed pocałunkiem. Chyba naszym pierwszym. Trzymam w ręce zieloną bluzę.

To niesamowicie miłe uczucie, ale też przytłaczające. Zerkam na bluzę, którą tak, jak we wspomnieniu trzymam w dłoniach i słyszę, jak pod dom podjeżdża furgonetka serwisantów od pieca. Wczoraj zabrali stary piec, a dziś mają przyjechać, montować nową instalację. Trochę żal będzie się wyprowadzić z domu Pana Salvatore, ale czy dystans od Damona nie posłużyłby mu lepiej?

To napawa mnie strachem. Martwię się, że gdy będę chciała z nim o tym porozmawiać, na jaw wyjdą fakty, o których chyba nie chcę wiedzieć. Nie chcę sama dla siebie być tą Eleną, którą wyobraziłam sobie w moim umyśle.

Chowam bluzę z powrotem do szuflady. Nie chcę już nic pamiętać.

Kiedy Damon wraca ze szkoły, zamawiamy pizzę, ale ja nie mam apetytu. Poza tym po tych żelkach wciąż jest mi niedobrze. Kiedy dostawca dowozi pizzę, Damon rozsiada się na podłodze i podaje mi kawałek do ręki. Skubię go jedynie i mało co zjadam.

— Dlaczego nie jesz? — pyta.

— Nie chcę...

— Nie smakuje ci? Mogłaś mówić, zamówiłbym inną. Czekaj, zamówię...

Oczywiście myśli tylko o mnie. Czuję się z tym podle.

— Nic nie zamawiaj, najadłam się żelków i jest mi niedobrze — przyznaję się.

Damon zastyga w bezruchu.

— Jakich żelków? — dopytuje.

— Takich w kształcie gąsienicy. Twój tata mi je dał. Powiedział, że je lubiłam i że może dzięki nim coś mi się przypomni — tłumaczę.

— I? Przypomniało ci się coś? — pyta jakby ze strachem.

Zaczynam podejrzewać, że on naprawdę nie chce, żebym sobie cokolwiek przypomniała.

— Nic. — kłamię, choć nie do końca, bo przecież od żelków nic mi się nie przypomniało. Na jego twarzy maluje się ulga. To straszne. — Czy między nami naprawdę było wszystko w porządku, zanim upadłam na lód? — pytam, bo ta niepewność zbyt mnie przytłacza.

Damon znów zastyga.

— Dlaczego znów o to pytasz? Na pewno nic sobie nie przypomniałaś? — dopytuje ze strachem w oczach.

Nie rozumiem, dlaczego zawsze ma ten zlękniony wyraz twarzy, gdy o to pyta. Co takiego wydarzyło się w przeszłości, czego Damon nie chce, żebym sobie przypomniała? Chodzi o moją zdradę? Ale przecież powinien mnie za to nienawidzić!

— Tak, przypomniałam sobie nas i było cudownie — mówię z żalem.

— Naprawdę? — pyta zaskoczony i mruga kilka razy powiekami.

Nie jest zadowolony, jak się tego spodziewałam.

— "Myślę, że się w tobie zakochałem" — powiedziałeś do mnie. — Łaskotałeś mnie, a ja śmiałam się jak głupia, ale Damon.... czy ja cię kochałam? — pytam płaczliwym głosem.

Natychmiast wstaje z podłogi. Chwyta mnie za dłonie i nakazuje wstać.

— Elena, dlaczego się tym zadręczasz? Ja cię kochałem, ty kochasz mnie teraz, czy to ważne, jak było? — pyta z pretensją.

— Dlaczego wciąż bierzesz wszystko na siebie? O co tu chodzi Damon? Co stało się na lodowisku? Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?

— Bo nie ma czego mówić! — podnosi głos.

— Dlaczego? Bo cię zdradziłam? — też podnoszę głos.

Damon staje jak wmurowany.

— Że co? — pyta, marszcząc brwi. — Kto ci takich bredni naopowiadał?

Boję się mu powiedzieć. Chłopak już wyglądał nieciekawie, więc nie wiem, jak wyglądałby teraz, gdyby Damon się dowiedział o jego wizycie.

— Co stało się na lodowisku? — pytam twardo.

Znów staje w bezruchu. Patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami.

— Nie chcę o tym rozmawiać — ucina.

— Co?

Teraz ja jestem zaskoczona.

— To, że nie chcę o tym rozmawiać. Czuję się winny. Byliśmy na lodowisku. Przywalił się do nas taki jeden i stało się, zacząłem się z nim bić, a potem popchnąłem cię i upadłaś. Mówiłem ci już. — tłumaczy.

Nie wytrzymuję.

— Czy to był Matt? Czy ja cię z nim zdradziłam? — pytam wprost, a strach wiąże mi gardło w supeł. — To dlatego nie chcesz, żebym sobie przypomniała? Chcesz mi darować coś takiego?

Nie wiem, co zrobię, jeśli mi przytaknie. Łzy zaczynają płynąć z moich oczu. Damon wlepia we mnie oczy i zastyga w bezruchu. Na jego twarzy maluje się grymas.

— Matt? Skąd pamiętasz Matta? — pyta.

Nie jestem już w stanie niczego przed nim ukryć. Nie chcę.

— Był tu wczoraj, przyniósł moje buty. Powiedział, że umówiłam się z nim na lodowisko. Jak to możliwe?

Damon syka momentalnie ze złości. Zaciska zęby i dłonie na moich nadgarstkach.

— Zabiję skurwysyna albo zakopię żywcem w lesie — zaczyna przeklinać i szarpać mnie za ręce. — Elena, czy ty oszalałaś? Nikogo nie zdradziłaś. Nagadał ci głupot. Zrobił to specjalnie, bo wie, że nic nie pamiętasz. Mam z nim na pieńku, od kiedy spadłem do waszej klasy. — tłumaczy. — To bydle! — złorzeczy na chłopaka. — Ufasz mi? — pyta znienacka.

Patrzę na niego i sama nie wiem już co myśleć.

— Tak. — mówię przez łzy.

— Więc uwierz mi, że nikogo nie zdradziłaś. Kocham cię, a ty kochasz mnie. Tylko to się liczy, Elena, proszę, nie myśl o nim. Ten frajer pożałuje, że się tu w ogóle pokazał.

— Proszę, nie bij się z nim — proszę go przez łzy.

— Jak obiecasz, że nie będziesz z nim więcej rozmawiała — stawia warunek.

Przytakuję i wtulam się w niego. Ufam mu. Czuję ulgę.

~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~***~~~~~~~~~***~~~~~~~~~***~~~~~~~~~***~~~~~~~~~

W co my brniemy? Elena wyląduje w wariatkowie, jak tak dalej pójdzie.

Najgorzej będzie jutro. :/ więc, do jutra...

Sev.

I think I'm in love with YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz