*ŚRODA - 16 grudnia

110 11 60
                                    

Elena

Dzień rozpoczyna się szybkim śniadaniem i buziakiem na pożegnanie.

Zostaję sama, ale nie przeszkadza mi to, bo od wczoraj jestem cała w skowronkach. Nic z moich przypuszczeń się nie sprawdziło i to mnie niesamowicie cieszy. Czuję się z tym naprawdę wspaniale. Matt, kimkolwiek był wcześniej, dziś już w ogóle nie istnieje.

Przed południem dzwoni do pana Salvatore serwis od pieca. Dopiero jutro będą mogli przyjechać, zamontować nowy piec i jak wszystko dobrze pójdzie od soboty lub niedzieli, będę mogła wrócić do domu.

Trochę boję się tam wracać. Fajnie było być blisko Damona. A teraz... Jak to będzie teraz? Jak było? Znów nic nie wiem, ale ta wizja już mnie tak nie przeraża. W sumie to może jak wrócę do domu, to moja pamięć też postanowi wrócić? Nie zależy mi na tym jednak tak bardzo. Z barku jakiegokolwiek zajęcia, zabieram się znów za pieczenie pierników, bo Damon już wszystkie zjadł.

Długo nie wraca ze szkoły i kiedy dzwonię do niego, bo się martwię, wchodzi do domu.

Zastaje mnie w kuchni.

— Co tak długo? — pytam, prosząc o wyjaśnienie.

— Aaaa ten stary zgred nie poczekał na mnie i musiałem wrócić piechotą — skarży się na kierowcę autobusu.

— Czy ten stary zgred to wciąż pan O'Brien? — pytam, bo już wcześniej się nad tym zastanawiałam.

— Taaa dokładnie ten sam — przytakuje mi.

— A dlaczego musiałeś zostać dłużej? — dopytuję z ciekawości.

— Przez tę głupią pocztę... — urywa i patrzy na mnie wystraszony.

Znów ma w oczach ten lęk, jak za każdym razem, gdy pyta, czy coś mi się przypomniało.

— Tę, przez którą klasa miała wysłać mi kartki świąteczne? — pytam z przekornym uśmiechem.

Rozluźnia się.

— Skąd wiesz o kartkach? — dopytuje.

— Caroline mi powiedziała, gdy widziałyśmy się w tartaku, ale jeśli to niespodzianka i dopiero mam je dostać, to udam, że nic nie wiem — wzruszam ramionami i parskam śmiechem.

Damon uśmiecha się krzywo i znika na schodach prowadzących na górę. Patrzę za nim zmartwiona. Mam wrażenie, że coś się stało. Może znów pobił się z Mattem? —

Wyciągam więc ostatnie pierniki z piekarnika i idę za nim do góry. Leży z obrażoną miną na łóżku. Obok niego leży stos jakichś przesyłek.

— Czy coś się stało? — pytam i podchodzę bliżej.

Siadam na brzegu łóżka. Widzę, że koperty są zaadresowane do mnie.

— Co to jest? — pytam i biorę jedną do ręki.

Otwieram, a w środku jest kartka świąteczna z pozdrowieniami dla mnie. Od jakiegoś Liama. Data jest z zeszłego tygodnia. Zerkam na Damona. Ma grymas niezadowolenia na twarzy.

— Kim jest Liam? — pytam, jakby to miało jakieś znaczenie.

— Jajogłowy z naszej klasy. Kujon, taki jak... — urywa i wciąż jest naburmuszony.

— Taki jak ja, prawda? — pytam zrezygnowana.

Damon odwraca wzrok.

— Nie tak chciałem to powiedzieć, przepraszam — buczy.

— Wcale nie tęsknię za byciem kujonem, wiesz? — odgryzam się, a on spogląda na mnie badawczo. — Dlaczego nie dałeś mi ich wcześniej? — dopytuję, ale sama nie wiem, czy jestem zła, czy czegoś tu po prostu nie rozumiem.

Nie chcę wyciągać pochopnych wniosków.

Damon poprawia się na łóżku, a oczy spuszcza na kartki. Trąca je palcami.

— Nie wiem... — zaczyna, ale urywa, a jego słowa brzmią, jakby go coś bolało. — Bałaś się powrotu do szkoły, więc je schowałem, żebyś nie musiała sobie przypominać szkoły, ale to był tylko pretekst... — znów urywa.

— Do czego? — dopytuję.

— Do tego, żeby mieć cię trochę dłużej tylko dla siebie — mówi zawstydzony i syka, jakby z niecierpliwości. — Zrobiłem źle...

Zastanawiam się, jak się z tym czuję. Chyba śmiesznie. To do niego takie niepodobne.

— To słodkie, Damon — prycham cichym śmiechem, a on podnosi na mnie zdziwione spojrzenie.

— Że co? — pyta z krzywym uśmiechem, który mówi mi, że odczuwa ulgę.

— To słodkie, że tak mnie chronisz — powtarzam i znów parskam śmiechem.

— Nie jesteś zła? — pyta z przejęciem.

— Dlaczego miałabym być? — pytam, wzruszając ramionami.

— No nie wiem, chciałaś odzyskać pamięć i może...

— Nie wiem, czy jeszcze mi na tym tak zależy. — mówię bez emocji.

— Co? Dlaczego? — pyta z niedowierzaniem.

— Chyba powoli godzę się z faktem, że nigdy w całości jej nie odzyskam. Poza tym może jest tak, jak powiedziałeś. Może to jakiś nowy początek? Może gdybym odzyskała pamięć, dowiedziałabym się o sobie czegoś, czego nie chciałabym dziś wiedzieć? Może nie powinnam jej odzyskiwać? Przecież mam ciebie. Jestem szczęśliwa. — tłumaczę.

Otwiera szeroko oczy, a potem obejmuje mnie i przytula do siebie bardzo mocno.

— Obiecuję, że będziesz najszczęśliwszą dziewczyną na świecie — szepcze mi do ucha.

Nie wiem skąd nagle taki wybuch radości, ale nie mam zamiaru narzekać.

— Zobacz! — nakazuje, a w jego głosie znów słychać przechwałę. — Poprawiłem dziś angielski. Co ty na to? — pyta niczym pięciolatek i sięga po jakąś kartkę do plecaka.

Odbieram ją z jego rąk, a na niej widnieje ocena A minus.

— Wiem, ten minus jest beznadziejny — burczy, niezadowolony.

Mrużę oczy i patrze na niego podejrzliwie.

— Minus? A co tam minus. Co innego mnie martwi. — Przyznaj się, chcesz zająć moje miejsce klasowego kujona? — pytam podejrzliwym tonem. — Czy Liam jest na to gotowy? — żartuję.

Damon parska śmiechem.

— Nie wiem, będzie w szoku, jak lada dzień rzucę mu wyzwanie — śmieje się sam z siebie.

Potem milknie i patrzy mi prosto w oczy. Obejmuje mój policzek dłonią.

— Kocham cię tak strasznie mocno, Elena — mówi cicho. — Bądź dla mnie zawsze taka wyrozumiała. Kocham cię taką strasznie mocno. — wyznaje tonem, jakby się z czegoś spowiadał.

Uśmiecham się w odpowiedzi. Wspinam się na łóżko i siadam na nim okrakiem. Obejmuję jego policzki.

— A ja kocham ciebie, Damon — mówię czule i całuję jego usta raz po raz.

Pocałunek staje się coraz bardziej namiętny, a dłonie Damona wślizgują się pod moją koszulkę. Zaczynam chichotać.

— Czyżbyś kochał mnie na tyle, żeby wreszcie porozmawiać ze mną o seksie? — prycham, wciąż całując jego usta.

— Wiem, że tego chcesz — mówi podstępnie i wciąż całuje mnie coraz bardziej namiętnie.

Przyciąga mnie do siebie bardziej, a jego dłonie zaciskają się na mojej talii mocniej i wpasowują moje ciało w jego ciało. To wywołuje w moim ciele przyjemny dreszcz, który z każdą chwilą potęguje jego wyczuwalna coraz bardziej erekcja. Chciałabym znów czegoś więcej. Zgłębiam pocałunek i wzdycham, ale nagle ląduję na poduszce obok.

— Nic z tego zboku — drwi ze mnie i próbuje wstać z łóżka.

— Daaaamon? — mówię do niego z pretensją i chwytam go za rękę.

Szarpię mocno, a on opada na mnie ze śmiechem.

— Nie powiesz mi, że sam nie chciałbyś więcej — mówię uwodzicielsko i próbuję go pocałować.

— Więcej? — pyta, unikając moich ust, ale po chwili się poddaje i całuje mnie namiętnie. — Zwariuję przez ciebie niedługo — wzdycha. — Ale nic z tego. Nie wmówisz mi, że chcę czegoś więcej. Niczego więcej nie chcę, a ty... — mierzy we mnie palcem. — Niczego więcej nie dostaniesz — oznajmia kategorycznym tonem, nieznoszącym sprzeciwu i wstaje z łóżka. — Przeczytaj kartki. Jest ich tyle, że odechce ci się myśleć o głupotach — kpi ze mnie, ale widać, że wyraźnie czuje ulgę, że nie byłam zła o to, że je przede mną ukrył.

Siadam więc po turecku, udając obrażoną i biorę pierwszą kartkę do ręki.

— Kim jest Kol? — pytam, a Damon przewraca oczami.

Do wieczora opowiada mi o każdym, kto napisał do mnie kartkę. W mojej głowie jednak nie pojawia się ani jedno wspomnienie, ale już mnie to tak nie przeraża i czuję się szczęśliwa.

Kiedy kładę się do łóżka, prześladuje mnie dreszcz wywołany dotykiem dłoni Damona. Słyszę, że bierze prysznic. Wstaję z determinacją z łóżka i przemykam do jego pokoju. Siadam po cichu na łóżku i czekam, aż wyjdzie z łazienki. Kiedy to robi, ma przewiązany na biodrach ręcznik, a mokre opadające na czoło włosy i wysportowany tors oraz zarysowane mocno mięśnie na ramionach, potęgują doznania wzrokowe.

Nagle brakuje mi odwagi. Poruszam się nerwowo, a on dostrzega mnie na łóżku. Zastyga w bezruchu.

— Co tu robisz? — pyta szeptem i w momencie wie, po co przyszłam.

Chyba mam to wypisane na twarzy, a poza tym czuję jak płoną mi policzki.

Zerka na drzwi.

— Zamknęłam na klucz — mówię szeptem, a on wraca wzrokiem do mnie.

Jest zaskoczony, a ja chyba straciłam odwagę, ale już nie mam odwrotu. Sama chyba już nie wiem, czy chcę, ale przełykam strach i wstaję powoli z łóżka. Podchodzę do niego, a on ma pytające spojrzenie. Dotykam delikatnie jego mięśni na brzuchu i podnoszę oczy do jego oczu. Przygryzam wargę.

— Elena? — mówi pytająco i z niedowierzaniem.

Staję na palcach i trącam ustami jego usta. Jego są miękkie i ciepłe. Stają się natychmiast bardzo zmysłowe. Oddech zaczyna mu drżeć. Obejmuje mnie i przyciąga do siebie. Moje dłonie chwytają brzeg ręcznika, ale on chwyta je i powstrzymuje.

— Elena, przestań — mówi z wysiłkiem.

— Dlaczego? — pytam i wciąż trącam jego usta swoimi.

— My jeszcze nigdy tego nie robiliśmy — wyznaje.

Przestaję go całować i zerkam na niego pytająco.

— Myślisz, że się nie domyśliłam? — pytam przekornie i chichoczę cicho. — Co to zmienia? Chcę już...

— Muszę ci coś powiedzieć — przerywa mi, mówiąc z irytacją.

— Pytanie brzmi czy w ogóle, czy ze sobą? — zadaję pytanie i w ogóle nie chcę słuchać tego, co ma mi do powiedzenia.

— W ogóle — odpowiada tonem, którym chyba chciałby zmienić moje nastawienie.

— Ja czy ty? — pytam, które z nas jeszcze nigdy tego nie robiło.

Patrzy na mnie przez chwilę i widzę, że w jego głowie znów waży się jakaś decyzja. Chyba zadałam głupie pytanie. Opiera czoło o moje czoło i przymyka powieki.

— Ani ty, ani ja... — wyznaje i znów sięga ustami po moje usta. — Nigdy nie kochałem się z dziewczyną.

Jego odpowiedź mnie zaskakuje. Jakim cudem? Ale ta informacja mnie uspokaja. Czuję się w tej sytuacji bezpiecznie. Nie tylko ja nie wiem, jak się zachować.

— Chcę już... — szepczę do jego ust.

Jestem absolutnie pewna, że właśnie tego chcę. Zawsze chciałam. Żeby to Damon był pierwszy. Moje dłonie znów spływają na brzeg ręcznika.

— Nie rób tego — prosi, a oddech mu przyspiesza. — Nie oprę się. Nie będę potrafił. — grozi, ale nie robi to na mnie wrażenia.

Wciąż trzymam brzeg ręcznika, a on pochyla się i znów zaczyna mnie całować.

— Zrób to ze mną — proszę go.

— Zrobię — dyszy i całuje mnie coraz bardziej zachłannie. — Cokolwiek zechcesz. Kocham cię, Elena. — dodaje i prowadzi nas do swojego łóżka.

~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~***~~~~~~~~~***~~~~~~~~~***~~~~~~~~~***~~~~~~~~~

Yyyyyy, to ja o nic dziś nie zapytam...

Dobrej nocy.

Do jutra.

Sev.

I think I'm in love with YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz