*ŚRODA - 9 grudnia

105 10 23
                                    

Elena

Z samego rana w domu panuje poruszenie. Dzwonił doktor Fell. Znalazł dla mnie miejsce w klinice w Whitmoore, która wykona mi rezonans i jeszcze tego samego dnia wyśle mu wyniki.

— Nie idę dziś do szkoły — oponuje Damon przy śniadaniu.

— Idziesz — zaprzeczam natychmiast. — Niby dlaczego miałbyś nie iść?

— Chcę jechać na to badanie z tobą — wyjaśnia.

— Na nic mi się tam nie zdasz, a szkoła jest ważna. Mówiłeś, że chcesz się poprawić — argumentuję.

— Bo chcę, ale pomyślałem, że tobie przydam się dziś bardziej. — broni swojego punktu widzenia.

— Do niczego mi się tam nie przydasz. Pewnie nikogo nawet ze mną nie wpuszczą — obstaję przy swoim, choć muszę przyznać, że jego troska wywołuje we mnie miłe uczucie.

— Elena ma rację. — popiera mnie pan Salvatore. — Na badanie nie wejdzie nikt prócz niej, a wyniki będą dopiero popołudniu, więc jak wrócisz ze szkoły, to będziesz mógł pojechać z nami na wizytę do doktora Fella — tłumaczy pan Salvatore.

Zerkam na Damona, a on z grymasem na twarzy, ale jednak się zgadza. Kiwa głową twierdząco i zbiera się do wyjścia.

Godzinę później, ja i pan Salvatore wychodzimy również. Podróż trwa krótko, ale podczas jej trwania mam czas zauważyć, że miasteczko niewiele się zmieniło.

Kiedy docieramy na miejsce, czekamy dobrych kilkadziesiąt minut na badanie. Denerwuję się. Żałuję, że nie ma za mną Damona. Brakuje mi go. Pan Salvatore chyba to zauważa.

— Chyba źle, że nie zabraliśmy Damona ze sobą — mówi, nachylając się do mnie.

Zerkam na niego niepewnie.

— Dlaczego pan tak myśli? — pytam.

— Może mniej byś się denerwowała. Zawsze mieliście na siebie dobry wpływ. Głównie ty na niego, ale myślę, że w tej chwili on przydałby się tobie. — wyjaśnia z lekkim uśmiechem.

Przytakuję skinieniem głowy. Pan Salvatore ma rację. Naprawdę chciałabym, żeby Damon tu teraz był. Myśląc o tym, że trzymałby mnie teraz za rękę, czuję słodko-gorzkie uczucie, które czuje się, gdy darzy się kogoś uczuciem i tęskni się za nim.

Czy ja kochałam Damona wcześniej? Zanim to wszystko się stało? — pytania same pojawiają się w mojej głowie. Bardzo chciałabym się dowiedzieć. Ta niewiedza jest uciążliwa i wie, że prędzej czy później będę musiała ją z Damonem skonfrontować.

Z zamyślenia wyrywa mnie pielęgniarka wywołująca moje nazwisko. Wstaję jak oparzona, ale na chwilę zatrzymuje mnie pan Salvatore, chwytając mnie za rękę.

— Nic się nie martw. Wszystko będzie dobrze — pociesza mnie, a ja ruszam w stronę drzwi gabinetu.

Tam pielęgniarka wyjaśnia mi, że kiedy wjadę do tuby magnetycznej w każdej chwili, gdybym czuła się niekomfortowo, to mogę nacisnąć przycisk, który wysunie mnie z powrotem i że badanie jest bezbolesne. Muszę przyznać, że jest to nieco pocieszające, ale też przerażające, więc kiedy jestem już w środku, staram się nie myśleć o niczym. Zamykam oczy.

— Boję się — mówię bezwiednie, jakby mój mózg wziął kontrolę nad ciałem.

"Nie bój się. Jestem przy tobie." — słyszę w głowie głos Damona.

Jego słowa natychmiast mnie uspokajają, jednocześnie wzbudzając euforię. Wiem, że te słowa powiedział do mnie naprawdę. Nie wiem, kiedy ani w jakich okolicznościach, ale wiem, że to on i że to na pewno wspomnienie. Rozluźniam się, choć gdybym mogła, skakałabym ze szczęścia. Jest przy mnie. To pocieszające. Zarówno to, że coś mi się przypomniało, jak i to, że wróciło do mnie pierwsze wspomnienie i jest związane z nim. Myślę, że on musiał znaczyć dla mnie coś więcej.

Po badaniu wracamy z panem Salvatore prosto do domu.

— Widzisz, nie było tak źle, prawda? — mówi, gdy przekraczamy próg. — Teraz jeszcze tylko wizyta u doktora Fella i po krzyku — mówi lekko.

— Myśli pan, że wszystko będzie w porządku? — pytam z trwogą.

— Oczywiście moje dziecko. Lekarzem może nie jestem, ale gdyby miałoby coś być nie tak, pewnie już byśmy o tym wiedzieli — próbuje mnie uspokoić.

Udaje mu się, a dodatkowo pociesza mnie myśl, że wróciło do mnie pierwsze wspomnienie, ale zatrzymuję tę wiadomość dla siebie. A może dla Damona? Chyba jemu chciałabym powiedzieć pierwszemu. Zerkam na zegarek. Wraca ze szkoły dopiero za trzy godziny, a ja nie wiem co ze sobą począć. Siadam w jego pokoju na łóżku i zerkam na telewizor. Może mogłabym obejrzeć... Marvela? Uśmiecham się szyderczo sama do siebie i sięgam po pilota.

Cały film siedzę na łóżku z rozdziawioną gębą, a gdy słyszę na dole Damona, szybko wyłączam telewizor.

— Hej — uśmiecha się, wpadając do pokoju. — Jak tam? — pyta zdyszany.

— Co tak wcześnie? — pytam, próbując ukryć, że oglądałam bez niego.

— Zwolnili nas z ostatniego angielskiego — tłumaczy. — Jak było na badaniu, lepiej powiedz? — pyta, ściągając kurtkę.

— Było przerażająco... ale jakoś dałam radę — mówię z uśmiechem, ale nie wiem jakich użyć słów, żeby opowiedzieć mu o wspomnieniu.

Zostawiam to więc na lepszy moment.

— Wiedziałem, że dasz radę — mówi zadowolony. — Jesteś najdzielniejszą dziewczyną, jaką znam. — mówi z dumą.

Parskam śmiechem.

— Chodź, zjemy coś. Jestem głodny jak wilk — mówi z zadowoleniem i chwyta mnie za rękę.

Ja jednak nie bardzo mogę cokolwiek przecisnąć przez gardło. Martwię się wizytą u doktora Fella. Od rana męczą mnie złe myśli.

— A jeśli z moją głową jest coś nie tak? — pytam, gdy siedzimy w kuchni przy stole.

Damon zastyga z widelcem w ustach. Patrzy na mnie wystraszony i odkłada widelec na blat stołu.

— Co masz na myśli?

— Jeśli od uderzenia zrobiło mi się coś w głowie? Może umrę? — mówię przerażona, dając upust emocjom.

Damon odsuwa krzesło ze zgrzytem, a potem przysuwa się do mnie. Chwyta mnie za kolana i ściska mocno.

— Zwariowałaś? — pyta upominającym tonem. — Nic takiego na pewno nie ma miejsca. — warczy, ale spuszcza głowę. — Nie darowałbym sobie — mówi ze złością.

Na to nie wpadałam. To przecież przez niego upadłam, choć do końca nie jest dla mnie jasne w jakich okolicznościach.

— Damon... nie chciałam mówić tego w ten sposób, ale się boję — mówię płaczliwie.

Przysuwa się do mnie jeszcze bliżej i obejmuje mnie.

— Nie bój się. Jestem przy tobie — mówi mi cicho do ucha.

Uśmiecham się sama do siebie na te słowa. To naprawdę kojące i pozwala mi opanować zbierające się pod powiekami łzy.

Czuję się lepiej i już się tak nie boję, ale kiedy czekamy pod gabinetem, znów nachodzą mnie złe myśli. Doktor Fell woła nas do gabinetu.

— Wszystko będzie dobrze, zobaczysz — zapewnia mnie Damon i uśmiecha się kącikiem ust.

Chwyta mnie za rękę i prowadzi w stronę drzwi.

— Proszę, usiądźcie — mówi do nas i pokazuje na krzesła przed swoim biurkiem.

Siadamy, a on włącza coś na swoim monitorze.

— Eleno — zwraca się do mnie. — Jak się czujesz? Zawroty ustąpiły?

— Tak, dziękuję panie doktorze — odpowiadam drżącym głosem.

— Nie denerwuj się — uspokaja mnie. — Nic poważnego ci nie dolega — mówi łagodnie. — Twoje wyniki są dobre, choć na obrazie rezonansu pokazał się ogromny krwiak tuż pod kością czaszki. Nie spodziewałem się, że będzie inaczej, jednak krwiak jest dość spory i myślę, że jest przyczyną zaniku pamięci. Uciska tę część mózgu, która odpowiada za wspomnienia.

— Czy to oznacza... — wtrąca się zaniepokojony Damon. — Czy to oznacza, że kiedy krwiak cię wchłonie, to Elena odzyska pamięć?

Doktor wzdycha i kiwa sugestywnie głową. W mojej piersi serce przyspiesza i ogarnia mnie niesamowita radość.

— Jest taka możliwość, ale nie mogę dać gwarancji — tłumaczy doktor.

— Ja dziś sobie coś przypomniałam! — wypalam, jakbym to ja chciała dać gwarancję samej sobie.

— Jak to? — pyta Damon i patrzy na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

— Opowiedz nam — prosi doktor.

— To nie było nic wielkiego, ale usłyszałam czyjeś słowa i wiem, że już je słyszałam — staram się wytłumaczyć.

— A czy towarzyszył temu obraz? — dopytuje doktor.

— Nie. Tylko słowa. Czy to źle? — pytam z trwogą.

— Niekoniecznie — zaprzecza doktor. — Być może nie towarzyszył tym słowom obraz w przeszłości. Powiedz, co dokładnie ci się przypomniało.

— To było, gdy wjeżdżałam do tuby magnetycznej. Bardzo się stresowałam i przypomniało mi się, gdy... Damon mówił do mnie, żebym się nie bała i że jest przy mnie — mówię cicho, bo to mnie trochę krępuje. — Ale nie widziałam go w pamięci.

Damon zwiesza głowę. Jest smutny.

— Mówiłem tak do ciebie całą drogę w karetce — mówi cicho i jest wyraźnie zasmucony, podczas gdy ja prawie chcę oszaleć z radości.

— Czy to dobry znak Williamie? — pyta Pan Salvatore.

— Oczywiście Giuseppe. Każdy tego typu strzępek pamięci jest dobrym znakiem, jednak krwiak jest tak duży, że nie łudziłbym się zbytnio — odpowiada mu doktor Fell. — Trochę potrwa, zanim się wchłonie, a im dłużej uciska na mózg, tym szanse na odzyskanie pamięci są coraz mniejsze, aczkolwiek nie niemożliwe. Przepiszę leki, które będą stymulować szybsze zmniejszanie się krwiaka. — mówi pocieszająco.

Jego słowa nie są powodem do radości, ale fakt, że nic poważnego mi nie dolega, wprawia mnie naprawdę w doskonały humor. Jestem tak podekscytowana, że całą drogę powrotną gadam jak nakręcona i nie zauważam, że Damon stał się proporcjonalnie do mojego gadulstwa małomówny, a potem siedzi smętny cały wieczór i nie potrafię go zmusić do rozmowy o czymkolwiek.

W nocy znów zastaję go ślęczącego nad książkami.

— Mam za mało czasu — warczy sam na siebie i znów wyżywa się na książkach, spychając je z biurka.

~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~***~~~~~~~~~***~~~~~~~~~***~~~~~~~~~***~~~~~~~~~

Czy dziś jest już dla nas oczywiste, że Damon nie chce, żeby Elena nie odzyskała pamięci? Chyba tak. Pytanie dlaczego? A czy mówiąc "mam za mało czasu" nie miał na myśli powracającej pamięci Eleny? 

Obiecałam na dziś petardę, ale przeniosłam ją na jutro. Dziś musiałam wcisnąć ten rozdział, żeby dobrze było wiadomo ile mamy czasu i.... czy w ogóle go mamy. To jest nam potrzebne, żeby zrozumieć jutrzejszą petardę :D

Zatem, trzymajcie się i do jutra ;)

sev. 

I think I'm in love with YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz