- Tak. Chcę przeprosić Was wszystkich. Przeproście ode mnie Kate, Carmen i Elazara. Szczególnie przepraszam Ciebie Alex i Ciebie Edwardzie. Najwyraźniej się pomyliłam. Jest mi bardzo głupio i jestem gotowa zapłacić za swoje czynny. - Powiedziała i oddała się w ręce Demetriego i Felixa.
Po chwili było po sprawie. Tanya nie żyła a ja czułam, co raz większe poczucie winy. Nie mogłam patrzeć na te smutne twarze rodziny Edwarda i co raz bardziej żałowałam, że się tak po prostu nie przyznałam. Ale czasu nie da się cofnąć. A ja mogłam to wszystko wyjaśnić Edwardowi. Tylko nie wiem jak mam się do tego zabrać. Po chwili namysłu postanowiłam, że pójdę na żywioł.
Wszyscy zaczęli schodzić się do zamku. Zbliżał się czas do naszego codziennego spaceru. Postanowiłam, że tam powiem mu prawdę. Bardzo się stresowałam, ale byłam gotowa na wszystko. Spodziewam się, że pewnie mnie zostawi tak jak ja go zostawiłam i wcale mu się nie dziwię, ale mam nadzieję, że będzie chciał, chociaż mnie wysłuchać.
- To, co idziemy na spacer? - Zapytał Edward wyrywając mnie z zamyślenia.
- Jasne. - Powiedziałam i poszliśmy w stronę lasu.
Poszliśmy na nasze stałe miejsce rozmów. Usiedliśmy na dwóch wielkich kamieniach pod wielkim dębem.
- Edward? - Zapytałam zestresowana.
- Tak?
- Chciałabym Ci coś powiedzieć. Tylko obiecaj mi, że nie będziesz krzyczeć.
- Oczywiście. Tylko nie rozumiem, dlaczego mam krzyczeć na moją przyjaciółkę. - Powiedział wesołym głosem i mocno mnie przytulił. - Słucham Cię, zatem.
- Nie wiem, od czego zacząć.
- Najlepiej od początku. - Powiedział i roześmiał się.
- Okej...Pamiętasz jak mi opowiadałeś o Belli?
- Tak. Pamiętam.
- A jak rozdzieliłeś mnie i Tanyę?
- Tak. Pamiętam.
- Zastanawiałeś się, dlaczego Tanya na mnie naskoczyła. I zastanawiałeś się również, dlaczego Bella Cię tak po prostu zostawiła. - Powiedziałam patrząc na swoje stopy. Nie wiedziałam czy dobrze zaczynam ten temat, ale nie wymyśliłam nic lepszego i musiałam już brnąć w to. - Nie odpowiedziałam Ci wtedy na te pytania, ale teraz wiem, że muszę Ci na nie odpowiedzieć, bo inaczej zwariuję. Wysłuchasz mnie?
- Oczywiście. - Powiedział i patrzył na mnie z zainteresowaniem. Nie czytam mu w myślach, więc nie wiem, co mu chodzi po głowie i czego mam się podziewać.
- Jest mi bardzo przykro, że znowu rozgrzebuję rany, ale muszę. Naprawdę muszę...Tylko boję się, że się na mnie pogniewasz i nie zrozumiesz, dlaczego tak postąpiłam. - Mówiłam głosem drżącym z emocji.
- Nie martw się. Jestem tu. Tylko powiedz w końcu, o co chodzi. - Powiedział łagodnie.
- Dobrze powiem Ci. Jest mi ciężko, ale powiem Ci całą prawdę...Tak jak już zauważyłeś i jak już chyba wszyscy zauważyli mam identyczne moce jak Bella. Jestem do niej nawet trochę podobna. Według Tanyi ten wygląd jest zmieniony...Według niej okłamuję Was...
- Tak zgadzam się z Tobą. Ale nie wydaję mi się to dziwne. To czysty przypadek. - Powiedział i ponownie mnie przytulił.
- Ciężko mi to przyznać, ale...Tanya ma rację.
- Ale? Jak to? Nic już nie rozumiem.
- Za chwilę Ci coś pokażę. Od razu Cię bardzo za to przepraszam. Ale mam nadzieję, że będziesz chciał mnie wysłuchać. - Powiedziałam drżącym głosem. Musiałam powiedzieć mu prawdę. Nie znalazłam żadnego lepszego sposobu na to. Więc postanowiłam, że tak po prostu się mu ujawnię.
- W porządku. - Powiedział i uśmiechnął się.
Wstałam z kamienia i poszłam za drzewo. Zmieniłam wygląd. Znowu miałam brązowe włosy. Moja twarz powróciła do poprzedniego wyglądu. Bałam się wyjść, ale wiedziałam, że muszę.
Powoli wyszłam zza drzewa i patrzyłam na reakcję Edwarda. Przez jego twarz przeminęło mnóstwo emocji. Od zdezorientowania i zdziwienia po złość i radość.
- Alex?!...Bella?!...Ale jak to w ogóle możliwe? Mogłabyś mi to wyjaśnić?! - Powiedział z lekko podniesionym głosem.
- Oczywiście. Wszystko Ci wyjaśnię...Mam na imię Isabella i jestem pierworodną i jedyną córką Marka Volturi. Wyjechałam z Włoch by zwiedzić trochę świata. To było moim marzeniem. Przez przypadek trafiłam do Forks. Poznałam Was i naprawdę pokochałam. To, co Ci mówiłam było prawdą. Naprawdę Cię kocham. Wtedy, gdy wyjeżdżałam z Forks przyleciałam tu. Wtedy moja przyjaciółka Jane opowiedziała mi pewną sytuację. Podczas polowania trafiła na pewną wampirzycę. Z opisu jej wyglądu od razu poznałam, że to była Tanya. Rozkazała Jane przekazać mi, że jeśli ja Ciebie nie zostawię stanie Ci się krzywda. Nie mogłam pozwolić by coś Ci się stało z mojej winy. Więc postanowiłam, że zerwę z Tobą w ten okropny sposób. Podczas pisania tego listu bardzo cierpiałam. Czułam jakby ktoś wyrwał mi serce i pociął je na milion maleńkich kawałków. Gdy go wysłałam całkowicie się załamałam. Nie chciałam polować. Nie wychodziłam z pokoju. Byłam tylko i wyłącznie fizycznie. Myślami byłam nie obecna. Pracowałam tylko nad tym by ulepszyć moje moce. I udało się. Wtedy zmieniłam wygląd. Tak tę moc wytrenowałam, że mogę wyglądać tak jak chcę przez bardzo długi czas. Tak minęło mi kilka tygodni. Pewnego dnia przyszedł mój wujek Aro i zaproponował mi pracę w Staży. Po namowach zgodziłam się. Zaczęłam w końcu żyć. Byle, jak ale żyć. Dalej myślałam o Tobie i bardzo tęskniłam. Czasami nawet myślałam czy nie ukrócić mojego cierpienia, ale nie chciałam ranić uczuć moich rodziców. Zaczęła podobać mi się służba w Straży. Miałam kontakt z innymi, więc nie było tak źle. Pewnego dnia nawiedziła mnie wizja. Widziałam jak kłócę się z Tanyą a ty nas rozdzielasz. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. W końcu nastał ten dzień. Tanya chciała spotkać Bellę a ja udawałam, że jej nie znam. Później przyszedłeś ty a ona uciekła. Wtedy poprosiłeś mnie o rozmowę. Zgodziłam się. Później się zaprzyjaźniliśmy. Byłam bardzo zadowolona, że mam z Tobą kontakt. Twoja przyjaźń mi w stu procentach wystarcza. Potem znowu pojawiła się wizja. Tanya zbiera armię nowonarodzonych i wszyscy walczymy. Trwały przygotowania i nastał ten dzień. Wygraliśmy. Nie wiedziałam, o co chodziło Tanyi z tym lustrem. Nigdy o nim nie słyszałam i nie wiedziałam jak działa. Byłam zdziwiona tym, co się z nim działo. Pokazywałam się tam, jako szatynka a raz, jako ruda. W końcu zatrzymało się na rudych włosach. Tanya była wściekła, że nie miała racji. Zaatakowała mnie, ale zatrzymałam ją mocą Jane. Resztę już znasz...Przepraszam Cię bardzo. Przepraszam, że okłamywałam Ciebie i Twoją rodzinę. Jest mi bardzo przykro. - Powiedziałam wszystko zgodnie z prawdą. Czekałam na jego reakcję. Spodziewałam się, że będzie wściekły, ale, z jako zachowania nie wywnioskowałam, że jest zły. W połowie byłam zadowolona, że się na mnie nie złości, ale martwiłam się, dlaczego się nie odzywa.
- Dlaczego...Dlaczego od razu mi tego nie powiedziałaś?! Dlaczego mnie okłamywałaś?! Dlaczego...? Proszę wyjaśnij mi to wszystko... - Powiedział lekko podnosząc głos. Jednak był bardziej rozczarowany niż zły.
- Nie powiedziałam Ci prawdy, ponieważ nie wiedziałam jak zareagujecie. Bałam się, że mnie odtrącicie. A ja naprawdę Was pokochałam. Jest mi naprawdę przykro, że tak długo to trwało. Mam nadzieję, że mi kiedyś wybaczysz. - Powiedziałam z błaganiem. - Zrozumiem, jeśli mnie teraz znienawidzisz i nie dziwię się Ci. Chciałam tylko żebyś wiedział.
- Rozumiem, że chciałaś mnie chronić...Ale nie wiem czy jestem wstanie Ci wybaczyć. - Powiedział i pobiegł w stronę zamku.
Nie dziwię się mu. Też bym siebie na jego miejscu znienawidziła. Ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się odezwie. Będę czekać...Nawet wieczność.
***************************************************************************
Hejka! To najdłuższy rozdział. Ma on ponad 1100 słów. Mam nadzieję, że się Wam spodobał. To był jeden z najtrudniejszych rozdziałów do napisania. Jak zwykle proszę o pomysły. Bajo!
CZYTASZ
ZMIERZCH - MIŁOŚĆ JEST TRUDNA CZĘŚĆ I \\ZAKOŃCZONE
VampirgeschichtenTo jest moja pierwsza książka, więc z góry przepraszam za błędy. Okładkę robiłam sama. ---------------------------------------------------------------------------------------------- Jakby ktoś spojrzał na Bellę powiedziałby, że to zwykła i przeciętn...