Po całym dniu leczenia ran u Zająca, lekarz uznał że rany nie były zbyt wielkie by można było się niepokoić, więc wypuścił Zająca po podaniu leku uśmieszającego ból. Wypisał receptę jak ma pielęgnować rany by mogły się wygoić. Niestety nie mógł nic więcej zrobić gdyż, pacjentowi strasznie się spieszyło. Ledwie poznany pacjent po przebudzeniu od razu ruszył ku drzwiom, zdążył jedynie mu podać leki i małą karteczkę. Zdziwiony nieco lekarz wrócił do swoich zajęć, za to Kangur jak zdrów wyruszył z rana z Olafem by osiągnąć swój cel. Nie mógł doczekać się spotkania z swoim kumplem w boju. Próbował wymyśleć odpowiednie słowa na przywitanie zaginionego przyjaciela, jednakże ktoś mu w tym przeszkodził :
-Przepraszam panie Zającu! Chcielibyśmy Panu podziękować za uratowanie naszych dzieci! - rzekł nieco średniawym wieku mężczyzna z brodą, gdzie później zawtórowała mu żona:
-O tak to prawda! To wielkie szczęście że był Pan akurat w pobliżu. Nie wiem co bym zrobiła gdybym moim małym szkrabom się coś stało - odparła kobieta przytulając dwoje małych dzieci które spotkał podczas incydentu
-To nic takiego, taki mój obowiązek-rzekł strażnik wymachując ręka na znak że przesadzają
-Oh, cóż w takim razie może weźmie pan od nas trochę jedzenia na drogę. Przynajmniej tak możemy się odwdzięczyć - zapytał czarnowłosy który trzymał worek z jedzeniem który lubił królik
-Cóż dziękuję bardzo, jednakże przed nami długa droga no i nie wiem czy zdołamy u nieść tyle jedzenia - odpowiedział Zając nie co zasmucony że nie może wziąć tyle dobrego jedzenia
-Oh rozumiemy, w takim razie możecie wziąść od nasz powóz, nim dotrzecie szybciej do celu - oznajmiła kobieta której biło od niej sama dobroć
-Oh do prawdy to za wiele-rzekł strażnik który nie wiedział co zrobić
-Proszę nie odmawiaj nam wsparcia które ty nam dałeś, chcemy się odwdzięczyć. Inaczej będzie nam przykro że nie zdołaliśmy pomóc bohaterowi naszych dzieci - odrzekł mężczyzna który wskazał swoje dzieci które patrzyły wyczekująco na Zająca
-No dobrze, wygraliście. To gdzie jest ten powóz? - zapytał zrezygnowany Kangur
-Pokażemy Ci! - odparły razem brat z siostrą ciągnąc za sobą strażnika do ich chatki i małej stajni
Gdy dotarli dzieci zaprowadziły go do stajni pokazując mu sanie.
-To co Zającu weźmiesz je? - zapytała dziewczynka skacząc z radości że królik zgodził się przyjść
-No, chyba nie mam wyboru,ale żeby nie było tylko pożyczam a później oddam. Zgoda? - zapytał całej rodzinki na co oni skinęli głową uszczęśliwieni.
Po całym pożegnaniu strażnik i Olaf ruszyli ku drodze. Po paru godzinach zobaczyli małą chatkę myśliwską na co bałwanek zareagował :
-O tutaj mieszka mój kumpel, który uwielbia grzać się w saunie. Może wpadniemy do niego by się trochę ogrzać zapytał Olaf Kangura, co nieźle go zamurowało, gdzie jednocześnie się zatrzymał :-Olaf, dobrze się czujesz? Od kiedy ty potrzebujesz ciepła? - do pytał się jeszcze strażnik nie co skołowany
-A no tak bo ja ci chyba jeszcze nie mówiłem, że ja kocham lato. - odpowiedział na pytanie bałwanek
-Serio? A nie boisz się że stopniejesz? - zapytał żartobliwie Zając
-Nie, odkąd mam tę chmurkę podarowaną od Elsy, lato mi nie straszne - rzekł Olaf pokazując nad głową swoją chmurkę
-Ok, rozumiem. To w takim chyba wypadku , twój kumpel nie będzie miał nic przeciwko temu abym i ja skorzystał z jego ciepła, co? - do pytał się się jeszcze strażnik zerkając z ukosa na nowego przyjaciela, czując że zmarzły mu stopy
-Na pewno nie, myślę nawet że się ucieszy - odparł Olaf który już gotował się do wejścia do chatki
-Ok tylko, poczekaj na mnie muszę wysiąść z tych sań - zawołał Kangur do bałwanka który już biegł ku chatki myśliwskiej
-No dobrze, tylko pospieszaj się - odpowiedział Olaf który nie mógł się doczekać odwiedzin do swojego przyjaciela
Po paru chwilach Kangur już był obok bałwanka i razem poszli do chaty. Gdy strażnik otworzył drzwi, od razu wyczuł że coś jest, nie tak. Wyczuł swoim nosem, że coś się tu stało złowrogiego i to całkiem niedawno. Bałwanek nie wiedział o co chodzi Zającowi, więc postanowił odważnie wkroczyć do pomieszczenia, lecz ten od razu go powstrzymał :
-Zaczekaj! Coś tu jest nie tak, tylko nie wiem co. Wyczuwam znajomy zapach, ale nie potrafię, przypomnieć sobie skąd go pamiętam. Poczekaj tu! Ja się rozejrzę! - oznajmił towarzysza Kangur, gdy tylko to zrobił od razu wyciągnął broń i postanowił poszukać śladów które mogły go nakierować na właściwy tor. Przez długą ilość czasu próbował wypatrzeć jakieś ślady zwiastujące zło, aż w końcu natrafił na pewny ślad. Strażnik, znalazł znajomy czarny pył który sięgał aż do do sauny.Przestraszył się nie na żarty, że jego przeczucia mogły okazać się słuszne.Dopiero gdy się przybliżył zobaczył że drzwi do pomieszczenia są zaczaśnięte. Królik próbował je otworzyć i zobaczyć czy miał rację. Niestety drzwi ani drgnęły,więc postanowił zrobić to starym sposobem. Rozpędził się po pomieszczeniu i uderzył mocno stopami drzwi,aż te się zerwały i poleciały na styk do sauny. Wtedy zobaczył straszną scenę, mężczyznę który był nieprzytomny od skrajnej temperatury. Zając usłyszał krzyk Olafa, który również był przerażony widokiem swojego przyjaciela. Nie zwlekając Kangur od razu ruszył na pomoc mężczyźnie, z całej siły wyciągając go do chłodszego pomieszczania. Mężczyzna był nieprzytomny i cały czerwony od gorąca jedyne co mógł zrobić strażnik to ściągnąć całe ubranie które było blokawaniem dostępu dla ciała zimnego powietrza. Po chwili zobaczył czy facet odychał, na szczęście tak, ledwo ale odychał. Kangur chciał jeszcze, móc ostudzić nieco ciało, dlatego poprosił Olafa aby użyczył swojej chmurki z śniegiem. Ten bez wachania szybko przybył na pomoc. Gdy bałwanek próbował oziębić mężczyznę, Zając postanowił się jeszcze rozejrzeć po całym terenie by zobaczyć, czy ktoś ich nie obserwuje.Więc tylko poinformował towarzysza o swoich zamiarach, i nie zwlekając poszedł się rozejrzeć. Gdy wyszedł na zewnątrz, Kangur uznał że najlepiej będzie jeśli rozejrzy się najpierw koło terenu a później sprawdzi stajnie. Po 15 minutach strażnik okrążył cały teren, uznając że napastnicy nigdzie nie krążą wokół terenu. Dlatego ruszył od razu stajni by zobaczyć, czy praypadkiem nie zostały jakieś ślady po intruzach,które mogły zwiastować ich ukryte zamiary. Kiedy Zając wszedł do pomieszczenia, zobaczył tylko porozrzucane na wszystkie strony kawałki materiałów. Nie wiedział strażnik do czego mogłoby posłużyć intruzom owe przedmioty. Postanowił więc na razie się tym nie głowić,i tylko rozejrzeć się po całej stadninie. Na początku, nic nie wydawało mu się podejrzanego, więc z rezygnacją Królik postanowił opuścić pomieszczenie, aż do momentu gdy wychodził, usłyszał dziwny stukot, nie za bardzo rozumiał skąd ten odgłos dochodzi. Gdy nagle poczuł pod sobą jak ziemia się pod nim zapada. Nie mając za bardzo się czego chwycić, Kangur spadł parę metrów w dół,gdzie uderzył głową o twardą podłogę, by na chwilę stracić przytomność...
CZYTASZ
Story Love: Jack mróz i Elsa
FanfictionTo opowieść mojej wersji o niesamowitej miłości Strażnika Jacka Mroza oraz Królowej Elsy.