Rozdział 21

120 6 4
                                    

W mrocznych murach zamku, odgrywała się nad wyraz nie pokojąca scena, gdzie Mroczny Chaos realizował plan swojego Pana. Chłopiec otumianony przez mrok spoglądał złowrogo na globus Ziemi, gdzie małe światełka świeciły w różnych miejscach na świecie. Z kolei podszedł do niego wierny koszmar Mroka, do którego zwrócił się Mroczny Chaos :
-Wszystko gotowe?! - zapytał Jamie wierzchowca, który odwrócił się do niego
Ten jednogłośnie zadrżał na znak że wszystko przygotowane.
-Świetnie! Czas ruszać na łowy! - odrzekł czarnowłosy, wsiadając na rumaka gdzie pognał w stronę świata wraz ze swoją całą armią koszarów,aby porwać wszystkie dzieci z tego świata i zrobić z nich niewolników mroku.

W nieopodal zamku, było słychać odgłos końskich kopyt, gdzie rozbrzmiały echem po piwnicach zamczyska które służyły jako lochy. Grupka więźniów, zbierała resztki siły, która im pozostała po walce Mrocznym Chaosem. Leżąc na zimnej i skamieniałej podłodze śnili sen którego nie byli świadomi, że zmieni ich w takich samych potworów jak ówczesny sługa Czarnego Pana...

Gdy tylko się obudził, pierwsze co zobaczył była mgła o różowo czerwonym kolorze. Na początku kompletnie nie wiedział co się dzieje jego oczy oślepiało zbyt jaskrawe światło, lecz po przyzwyczajeniu oczu do światła, stanął aby móc rozejrzeć się po obcym terenie. Nieco obolały po walce, szedł kulejąc mając się cały czas na baczności. Myślami był zupełnie gdzie indziej myślał o swoich towarzyszach i o tym się z nimi stało. Między innymi o wróżce i piasku czy przeżyli starcie z potępionym chłopcem. A potem myślał także o kangurze czy udało mu się już odnaleźć nową strażniczkę. I znowu po tym nakierował myśli na inny obiekt zwany Jackiem, którego traktował jak swojego syna którego nigdy nie było dane mu mieć. Myślał o tym co Pitch z nim zrobił, nie miał w ogóle pomysłu jak odnaleźć chłopaka aż w końcu zrozumiał że jego myśli ciągle się powtarzają aż w końcu docierają do najczarniejszych momentów jego życia. Od najmłodszych lat gdy był biednym dzieckiem,aż do tragicznego wypadku jego żony i nienarodzonego dziecka. W tym całym zgiełku wydarzeń zanurzył się w skraj swojego umysłu, gdzie powoli wpadał w psychiczne szaleństwo. To samo odbywało się u reszty strażników, gdzie również zaczęli walkę ze swoją przeszłością. To co ich mogło uratować, to jedynie pogodzenie się z przyszłością
A to niestety bywa nie lada wyzwaniem który może trwać, nawet przez całe życie...

Mroczny Chaos :
Po dotarciu na miejsce, złował w kręgu koszmary, aby otrzymały następujące zadanie :
Wyłołać mrok w sercach dzieci. Aby to zrobić należałoby zniszczyć ich marzenia i to co dla nich najważniejsze. Wtedy nic by nie miałyby do stracenia gdyby dołączyły do Czarnego Pana który by im obiecał życie bez bólu i cierpienia.
A gdy to nastąpi zagnieści się również mrok w sercach rodziców. Którzy po stracie swoich dzieci pogrążą się w smutku i żałobie co mu otworzy drzwi aby ich powziąć na sługi ciemności. Tak o to cały świat pogrąży się strachu i w ciemności, gdzie księżyc już nie będzie mógł rządzić planetą i ześle go na wygnanie a wtedy całkowite panowanie przejmie jego pan. I tak oto nastapi nowa era grozy. Gdzie Mrok będzie triumfował... I tak oto sługa Czarnego Pana zaczął działać...

Zając i Olaf :

Gdy tylko Zając i Olaf opuścili mury lodowego pałacu, od razu podążyli drogą do zamku Arendelle. Niestety podczas tej podróży napotkali parę nieprzyjemnych sytuacji.
-No błagam cię Olaf, nie wchodź tam! - zawołał kangur który usilnie próbował powstrzymać bałwanka przed podjęciem próby samobójczej
-Ale dlaczego? Przecież to taki fajny misiek! Mógłby z nami się pobawić! - odparł Olaf podchodząc do śpiącego sobie niedźwiedzia który właśnie drzemał sobie w jaskini
-Mówię ci Olaf, na pewno misiek nie chce z nami iść więc lepiej go zostaw w spokoju! - odrzekł strażnik szykując się do starcia z wielkim niedźwiedziem
Niestety pomimo błagań Zająca, Olaf zrobił to co zrobił obudził niedźwiadka co niestety źle się dla Kangura i bałwanka skończyło. Gdy tylko Olaf dotknął misia od razu go zaatakował, co kangur wyczuł i od razu ruszył na ratunek nowemu przyjacielowi. Walka mogła trwać nieskończoność przez wielką gonitwę pomiędzy strażnikiem i bałwankiem a niedźwiedziem. Na szczęście po paru minutach gonitwy Strażnik zauważył przepaść, w którą udało się wepchnąć niedźwiedzia. Uderzając swoimi stopami, gdzie napotkając drzewo odbił się o niego co automatycznie wybił się na twarz niedźwiadka co ostatecznie doprowadziło go do braku równowagi. Co oznaczało tylko jedno, wpadnięcie w przepaść. Po chwili wytchnienia, Zając próbował nie wybuchnąć gniewem na Olafa, gdy się uspokoił zapytał kolejny raz bałwanka o drogę :
-Czy wiesz może gdzie teraz jesteśmy? Nie zabłądziliśmy przypadkiem! - do pytał się Kangur chowając swój bumerang do pokrowca na ramieniu
-Em, chwileczkę muszę się dokładnie przyjrzeć temu miejscu! - odpowiedział na pytanie Olaf gdy to zrobił przyglądał się dokładnie temu miejscu aż wzdrygnął się na przypomnienie tego miejsca :
-Oj tak pamiętam i to dobrze, niestety! - oznajmił Kangura, bałwanek
Zając widząc reakcje towarzysza, postanowił zapytać czy wszystko z nim w porządku :
-Hej, kolego wszystko w porządku? Jakoś markotnie wyglądasz-zadał pytanie strażnik lekko szturchając ramię bałwanka
Po chwili bałwanek odpowiedział budząc się z dziwnego transu :
-Tak, wszystko dobrze, serio. Tylko to miejsce trochę mnie zaniepokoiło. Nie miłe wspomnienia  z stąd mam - odparł Olaf, blado się uśmiechając do Zająca
-Doprawdy? A możesz mi powiedzieć co się tu wydarzyło? - do pytał strażnik zaciekawiony odpowiedzią kolegi
-Sumie, trzemu nie. To jakaś wielka tajemnica nie jest. - odrzekł na pytanie Kangura Olaf aby po chwili opowiedzieć co się tu wydarzyło - Nie cały tydzień temu, jechałem tędy  saniami z Elsą aby pomóc przy odbudowie wioski, która została zniszczona przez lawinę. Był to naprawdę fajnie spędzony czas, ja uczyłem dzieci z okolicznej wioski za to Królowa pomagała w odbudowie budynków. Po całym tym pomaganiu wracaliśmy zmęczeni do domu. Jednakże Elsa bardzo się spieszyła na spotkanie siostrą i Kristoffem więc gnała jak szalona aby zdążyć przed zmierzchem. Niestety nie było to za bardzo dobrym pomysłem. Gdyż o mało co nie wypadliśmy z drogi aby runąć w przepaść. Na szczęście Królowa miała zimną krew w takich sytuacjach więc od razu opanowała sytuację używając przy tym swojej mocy aby nas uratować. Ale tak naprawdę strasznie się bałem, bo chwila by była i byśmy zginęli. To było naprawdę straszne. Ale wracając bohaterskiego czynu Elsy. Gdy  w końcu spoczęliśmy na równym gruncie, okazało się że nasze sanie są doszczętnie zniszczone. A na dodatek sytuacja w którą wpadliśmy przestraszyła konika który nas woził. Dlatego uciekł, a Elsa postanowiła pobiec za nim aby uchronić go przed nieszczęsnym losem, który mógł być spowodowany przez wilki. Kiedy Elsa w końcu dogoniła konika, zauważyła że pod wierzchowcem leży nie przytomny chłopiec. Bojąc się o jego życie Królowa próbowała odciągnąć konika na bezpieczną odległość od chłopaka. Gdy udało jej się to zrobić, podałem jej lampę aby mogła się dokładnie przyjrzeć rannemu młodzieńcowi. Okazało się że chłopak musiał trafić tutaj znacznie wcześniej gdyż wyglądał jak nieszczęśnik, poobijany i zraniony na wiele sposobów. Co najdziwniejsze w nim było to że miał białe włosy - rzekł chcąc dalej kontynuować opowieść bałwanek, ale królik mu przerwał zaskoczony szczegółem który mógł mieć dla niego wielkie znaczenie :
-Zaraz, zaczekaj. Powiedziałeś że miał białe włosy? - zapytał strażnik z małą nadzieję że odnalazł zaginionego kompana
-Tak, powiedziałem. Miał. - odparł na pytanie Zająca nie wiedząc dokładnie o co chodziło Królikowi, dlatego postanowił zaczekać z opowieścią aż strażnik zakończy swoje dochodzenie
-Czy wiesz może jak miał na imię? I co się z nim dalej stało? - pytał dalej strażnik nie mogąc opanować podekscytowania
-Cóż,pewnie. Miał na imię Jack Frost. Jest teraz gościem królowej na zamku Arendelle. - odparł Olaf nie wiedząc dokładnie do czego te pytania prowadzą
-Naprawdę? Tak miał na imię? I nie robisz sobie ze mnie żartów?- dopytał Królik nie wierząc w własne szczęście
-Nie robię, cię w balona. Mówię serio, serio - odpowiedział na ciągnik pytań Zająca aż w końcu sam zaciekawiony reakcją Kangura postanowił spytać:
-A dlaczego pytasz? - docieknął bałwanek Zająca
-Cóż skoro mówisz prawdę, to znaczy że mój przyjaciel żyje i jest nadzieja na pokonanie Pitcha. Ha jakże się cieszę niezmiernie. Dobra to teraz nie tracąc już drogocennego czasu powinniśmy już ruszać, bo nie ma chwili do stracenia. A więc kolego prowadź do zamku Arendelle - oznajmił towarzysza Królik gnając z radości naprzód aż do zatrzymania się przez bałwanka :
-Chwileczkę, nie tak szybko. Nie wiesz co robisz - odparł Olaf piskliwym i dusznym głosem doganiając ledwo strażnika
-Że co? Ale jak to przecież - próbował poinformować kolegę że wie co robi lecz natychmiast mu przerwano
-To nie tędy droga do zamku. Zresztą do zamku jest nie cały dzień drogi z stąd, a niestety powoli się ściemnia, a tutaj jest bardzo niebezpieczne o zmierzchu. Wiem co mówię. Dlatego najlepiej by było by przeczekać noc w pobliskiej wiosce na pewno z miłą chęcią nasz przywitają - oznajmił towarzysza o pomyłkę Olaf, gdy kangur zrozumiał swój błąd uznał że mimo iż bałwanek jest czasami lekkomyślny to tym razem ma słuszność i powinien zdać się na jego radę. Dlatego też dalej nie przeciągając ruszył w drogę ku wiosce rzekomej odbudowanej przez Królową tej krainy. Niecałe w pół godziny dotarli do wioski, gdzie zostali mile przywitani z powodu już wcześniej zaprzyjaźnionego bałwanka. Gdy zobaczył ową wioskę, wydawała się niezwykle malownicza. Na pozór wyglądała trochę jak wioska w Norwegii przed wojną światową.

Story Love: Jack mróz i ElsaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz