Rozdział 5. Szpital.

60 6 0
                                    

Siedziałam w domu babci. Dziś urodziny Billy'ego. Spojrzałam na telefon. Zaczęłam przeglądać zdjęcia z Jeffem i Liu. Martwiłam się o nich. Poszłam do łazienki zostawiając telefon na łóżku. Po chwili usłyszałam pierwsze słowa piosenki Linkin Park- Numb. Po zrobieniu potrzeby pobiegłam do pokoju. Po wejściu, a raczej wpadnięciu do pokoju chwyciłam telefon. Dzwonił Liu. Od razu odebrałam telefon.

-Liu?- Spytałam się z nadzieją, że to mój przyjaciel.

-Annie przyjedź szybko.- Łzy napłynęły mi do oczu po usłyszeniu głosu Liu.

-Ale co się stało?- Spytałam się wystraszona słysząc w głosie Liu strach.

-Randy, Keith i Troy zaatakowali Jeffa gdy był na urodzinach Billy'ego. Jesteśmy w szpitalu.- Na przerażone słowa Liu czułam się bliska płaczu.- Keith bił się z Jeffem w domu pani Barbary w łazience. Byli pokryci alkoholem i wybielaczem. Mama mówiła, że... Keith musiał podpalić mieszankę bo oboje stali się chodzącymi płomieniami.- Powiedział po czym się rozpłakał. Powiedziałam mu, że postaram się jak najszybciej przyjechać z rodzicami. Szybko spakowałam swoje rzeczy do plecaka następnie szybko wybiegłam z pokoju. Zbiegłam po schodach jak poparzona.

-Annie skarbie co się dzieje?- Spytała się moja mama.

-Mamo jedźmy do szpitala. Szybko.- Powiedziałam nadal przerażona tym co powiedział mi Liu.

-Ale po co? Co się dzieje wnusiu?- Spytała się moja babcia.

-Mój przyjaciel jest w szpitalu.- Powiedziałam szybko i spoglądając na ojca.

-No dobrze pojedziemy.- Powiedział po czym poszłam szybko do auta. Po chwili przyszli moi rodzice. Całą drogę patrzyłam zdenerwowana przez szybę od tylnych drzwi pojazdu. W szpitalu byliśmy o 14:30. Od razu gdy tata zaparkował pod szpitalem wybiegłam z auta. Pobiegłam do szpitala. Szczególnie do recepcji. Już miałam pytać o Jeffa gdy zauważyłam przy automatach ze słodyczami i kawą Liu. Podbiegłam do niego. Chłopak od razu mnie przytulił. Wtuliłam się ze łzami w oczach.

-Ż-Żyje?- Spytałam się z obawą, że Jeff nie żyje.

-Żyje ale jest cały poparzony. Godzinę temu skończyli operacje Jeffa. Rodzice Jane też tu są.- Odetchnęłam z ulgą kiedy powiedział, że Jeff żyje ale... Co Jane robi w szpitalu? I z kąt Liu wie o niej.

-Można go odwiedzić?- Spytałam się zauważając, że moi rodzice rozmawiają z rodzicami Jeffa i Liu.

-Na pewno tak. Chodźmy do niego.- Powiedział Liu. Po czym poszłam z Liu do sali Jeffa w której była pielęgniarka.

-Gdzie wasi rodzice? Nie powinniście być tu sami.- Powiedziała pielęgniarka.

-My tylko do mojego brata. To nasza przyjaciółka.- Powiedział Liu kiedy razem z nim podeszłam do szpitalnego łóżka na którym leżał Jeff. Pielęgniarka westchnęła i opuściła sale. Zauważyłam, że Jeff na mnie spojrzał.

-Hej Jeff.- Powiedziałam ostrożnie łapiąc go za rękę.- Randy i jego banda pójdą do więzienia. Już nikt ciebie nie skrzywdzi.- Powiedziałam z lekkim uśmiechem. Porozmawiałam z chłopakami jeszcze chwilę, a dokładnie to z Liu rozmawiałam. Jeff przez bandaże nie dawał rady nic powiedzieć. W pewnej chwili zauważyłam moich rodziców. Spojrzałam na Jeffa.- Muszę już iść Jeff. Moi rodzice przyszli.- Powiedziałam wstając. Poczułam lekki uścisk dłoni Jeffa.- Przyjdę jutro Jeff.- Powiedziałam po czym pocałowałam go w bandaż na czole delikatnie. Spojrzałam na Liu.- Pa Liu.- Powiedziałam po czym zaczęłam iść w stronę drzwi od sali. Spojrzałam na chłopaków.- Do zobaczenia jutro Jeff.- Powiedziałam po czym wyszłam z sali. Pojechałam z rodzicami do domu.

Przyjaciółka Mordercy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz