Rozdział 7. Pożar.

54 6 0
                                    

Obudziło mnie bardzo jasne światło. Otworzyłam oczy zaspana. Przez okno wpadało jasne światło. Podeszłam do okna. Oczy mi się rozszerzyły gdy zauważyłam płonący dom rodziny Jeffa i Liu. Od razu wybiegłam z pokoju na bosaka i w piżamie. Wybiegłam z domu.

-Jeff! Liu!- Krzyczałam na całe gardło biegnąć do płonącego budynku. Jednak zatrzymał mnie jeden z policjantów który pracował z moim ojcem w policji. Zabrał mnie do domu. Nie mogłam się uspokoić. W salonie siedzieli moi rodzice. Poszłam do pokoju. Usiadłam na łóżku, a nocnej szafki wzięłam ramkę ze zdjęciem kiedy byłam z Jeffem i Liu w lodziarni. Usłyszałam jak drzwi mojego pokoju skrzypnęły. Od razu się odwróciłam. Zauważyłam mamę.

-Annie kochanie. Pan policjant chce zadać ci parę pytań.- Powiedziała kiedy wstałam z łóżka. Poszłam z nią do salonu i usiadłam pomiędzy swoimi rodzicami.

-Zanim pan zacznie zadawać mi pytania niech pan powie. Czy Jeff i jego rodzina żyją?- Spytałam się przytulając do siebie ramkę ze zdjęciem.

-Ehh... Z kwestii, że twój ojciec jest moim kolegą to ci odpowiem. Niestety nikt nie przeżył. Jedynie nie mogliśmy znaleźć ciała Jeffreya Woodsa.- Na słowa policjanta bardziej przytuliłam fotografię. Czułam jak serce pęka mi na tysiące kawałków, a do oczu zbierają się łzy.- Jedynie przeżyła Jane Arkensaw. Znasz ją?- Spytał się mężczyzna. Pociągnęłam nosem.

-Tak. C-Chodzimy do tej samej klasy.- Powiedziałam kiedy mój ojciec okrył mnie kocem.

-Jej rodzice również nie żyją.- Na słowa policjanta pociągnęłam nosem.- Posłuchaj. Może wiesz co się działo ostatnio?- Spytał.

-Max ty dobrze wiesz, że banda Randy'ego zaatakowała Jeffa. Poza tym z rozmowy z Bellą dowiedziałem się, że Jeff dziś wyszedł ze szpitala.- Powiedział mój ojciec. Poszłam do pokoju. Spojrzałam przez okno. Strażacy gasili płonący dom moich przyjaciół. Łzy spływały mi po policzkach.

Przyjaciółka Mordercy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz