Rozdział 27. Urodziła wśród wilków.

39 4 0
                                    

Minęło pare miesięcy od kąt Jeffa opętał Zalgo. Dobrze, że wszystko dobrze się skończyło. Ja i Jeff jesteśmy szczęśliwi. W dodatku jestem w ciąży. Miała być to dziewczynka. W dodatku byłam w końcówce 8 miesiącu. Na dodatek Jeff normalnie stał się tak bardzo nadopiekuńczy. Jeszcze gorszy niż wtedy gdy Nina mnie porwała. Siedziałam w salonie i patrzyłam przez okno. Część chłopaków rzucało się śnieżkami, a Jane i Clockwork lepiły z Sally bałwana. Wyszłam z pomieszczenia i ubrałam się. Następnie wyszłam z rezydencji.

-Ej wiecie gdzie Jeff?- Spytałam się kiedy omal nie oberwałam śnieżką która uderzyła o drzewo niedaleko mnie. Wszyscy byli zajęci. Westchnęłam i poszłam w las. Po jakimś czasie stało się to czego nie chciałam. Zaczęła się zamieć. Nie widziałam prawie niczego. Zaczęłam powoli iść jakąś stronę. Poczułam w pewnej chwili ból. Zrobiło mi się gorąco, a na dodatek kręciło mi się w głowie. Bałam się, że zaczął się poród. Położyłam się pod jakimś drzewem wykończona. Czułam łzy w oczach. Po chwili była już ciemność. Nie wiem ile minęło ale... Poczułam w pewnej chwili ciepło z każdej strony mojego ciała. Otworzyłam oczy i lekko poruszyłam dłonią. Na dłoni poczułam... Futro. Jęknęłam z bólu czując ból. Stworzenia musiały to wyczuć z powodu, że zdjęły mi do kolan spodnie jak i dolną bieliznę. Kiedy rodziłam poczułam jak zwierzę na którym miałam głowę liże mnie po czole. Gdy usłyszałam płacz mojej małej córeczki uśmiechnęłam się lekko. Zauważyłam jak jedno ze zwierząt podało mi moje maleństwo. Wtedy ujrzałam wilczy pysk. Na początku przeraziłam się ale po chwili wzięłam małą na ręce. Od razu zaczęłam ją karmić, a wilki dalej mnie ogrzewają.

(Perspektywa Jeffa)

Szukałem z resztą Annie już wiele godzin. Bałem się o nią ale i byłem wściekły na resztę. Mieli pilnować Annie. W pewnej chwili zauważyłem kilka wilków leżące w grupie. Masky i Hoodie zaświecili tam latarkami, a trzy szare wilki spojrzały na nas i zaczęły warczeć. Usłyszałem płacz dziecka kiedy Masky wyją pistolet.

-Masky nie strzelaj!- Krzyknąłem i popchnąłem go. Masky zachwiał się i wpadł w zaspę. Jack jak to on. Zaczął się śmiać z tego powodu.

(Perspektywa Annie)

Kiedy usłyszałam głos Jeffa i śmiech Jacka starałam się podnieść ale byłam za słaba. Zauważałam jak Jeff podchodzi ale zatrzymał się gdy wilki na niego warczały.

-J-Jeff.- Powiedziałam kiedy Jeffowi udało się przejść. Spojrzał na nadal płaczącą małą.

-Trzeba jej nadać imię.- Powiedział Masky gdy chłopaki posadzili mnie na grzebiecie czarnego wilka i okryli dwoma kocami.

-Nazywać się będzie Daciana.- Powiedziałam gdy zabrali mnie do rezydencji. Czarny wilk został przy mnie gdy Ann mnie badała, a gdy Smile badał małą. Na szczęście obie byłyśmy w jednym kawałku. Mówiąc szczerze. Gdyby nie ta wataha ja i Daciana byśmy nie żyły.

Przyjaciółka Mordercy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz