Rozdział 90. Przyznaj się, Harry!

2.5K 118 27
                                    

Harry wcale nie planował tłumaczyć ksiąg Slytherina. Nie byłby w stanie i doskonale o tym wiedział. Zamiast tego położył się na kanapie z ręką pod głową i gapiąc w sufit, oddał ponurym rozmyślaniom.

Czuł się rozbity i nieszczęśliwy i nie do końca potrafił wyjaśnić dlaczego. To było głupie, bo jeśli się nad tym dobrze zastanowić, od lat nie był równie bezpieczny. Mógł spokojnie spać, nie martwiąc się o koszmary, jego bliscy żyli i mieli się dobrze, a Voldemort jeszcze przez jakiś czas będzie nieszkodliwy. Niby nie było na co narzekać. A jednak miał wszystkiego dość. W roztargnieniu patrzył na różdżkę, która prześlizgiwała się miękko między jego palcami, gdy się nią bawił. Znajoma gładkość drewna uspokajała go, dając poczucie czegoś stałego i niezmiennego.

Był znużony zmianami, szczególnie tymi, na które nie miał żadnego wpływu.

Jak choćby tłumami obcych ludzi otaczającymi go, gdy musiał opuścić lochy. Za progiem czekały same kłopoty i zobowiązania, za to żadnych przyjemności. Nie mógł nawet wyjść na chwilę z zamku, żeby polatać. I do tego przebywający w skrzydle szpitalnym Dursleyowie, których po prostu musiał odwiedzić. Jego życie było do bani.

Obrócił się na brzuch, podparł na łokciach i niewidzącym wzrokiem zaczął wpatrywać w regał z książkami, stojący nieopodal drzwi do sypialni.

Doskonale wiedział, że użala się nad sobą, ale kogo to obchodziło? Przecież robił to tylko we własnej głowie. Westchnął ciężko. Chciałby jedynie odrobinę odpocząć, oderwać się na chwilę od obowiązków i może... może pomyśleć trochę o tym, co się ostatnio w nim działo. O Severusie i o tych dziwnych pragnieniach, które go nieustannie dręczyły.

Tęsknił też za zwykłymi dniami wypełnionymi lekcjami i odrabianiem zadań domowych, posiłkami w Wielkiej Sali, spotkaniami z przyjaciółmi. Marzył o powrocie do czasów sprzed wygnania demona, gdy nie był jeszcze uważany za króla magicznego świata i mógł żyć w miarę normalnie. Wystarczyłby mu jeden dzień, w czasie którego byłby tylko Harrym Potterem — Chłopcem, Który Przeżył. Śmiać mu się chciało, gdy przypominał sobie własne narzekania na wcześniejsze zainteresowanie ludzi jego życiem. W porównaniu z tym, czego doświadczał teraz, tamto było dziecinną igraszką.

Zbyt wiele naraz zwaliło mu się na głowę. Czuł się kompletnie przytłoczony. Król? A cóż to niby znaczyło: być królem? Skąd miał wiedzieć, co robić i jak się zachowywać? Ludzie chyba nie oczekiwali, że ktoś taki jak on, kompletnie niedoświadczony ignorant, będzie wiedział, jak poradzić sobie w nowej sytuacji, w jakiej czarodziejski świat właśnie się znalazł? Przez chwilę miał taką nadzieję, którą jednak rychło musiał porzucić, bo okazało się, że właśnie tego po nim oczekiwano. Nawet Dumbledore patrzył na Harry'ego jak na wyrocznię. Żałosne. Tylko Severus ciągle traktował go jak dawniej...

To było śmieszne, że ludzie chcieli od niego odpowiedzi. Nie znał żadnych. Gdyby nie pomoc męża i Draco Malfoya, dzisiejsza konferencja byłaby totalną katastrofą. A Severus jeszcze go za nią pochwalił! Ledwo dał radę wysłuchać tej pochlebnej oceny, bo doskonale wiedział, że na nią nie zasłużył. Nie potrafił sprostać nawet własnym oczekiwaniom, jak więc mógł podołać cudzym? W głowie pielęgnował wizję siebie, jakim powinien być:

odpowiedzialny, dojrzały czarodziej, z szacunkiem podchodzący do swojej roli w społeczeństwie. Oczyma wyobraźni widział Harry'ego Pottera przepełnionego powagą, elokwentnego, groźnego i charyzmatycznego. Jak — Harry uświadomił to sobie nagle — Snape. Tymczasem przez większość czasu czuł się raczej... niewystarczający.

Na Merlina! Chciałby rozumieć świat, w którym żył, a zamiast tego bez przerwy potykał się o swoją ignorancję. Jego braki w wykształceniu były upokarzające. Gdy przychodziło do dyskusji o polityce czy historii magicznego społeczeństwa, okazywało się, że nie wie na te tematy kompletnie nic. Dotąd ratowały go dobre rady przyjaciół, ale przecież nie zawsze tak będzie. Wiedział, że musi coś z tym zrobić. Tylu rzeczy powinien się nauczyć, już, natychmiast, a doba była taka krótka! I, przede wszystkim, kto miałby go edukować? Chciałby, żeby tym kimś był Snape, bo on zawsze wydawał się widzieć wszystko we właściwym świetle, jak choćby tę sprawę z Amelią Bones. Harry nigdy sam nie wpadłby na myśl, że Dumbledore nie był w stosunku do niego całkiem uczciwy; na szczęście Severus to dostrzegł. Harry wierzył, że mąż umiałby go przeprowadzić przez każdą przeszkodę, ale on miał tyle własnych obowiązków...

Kamień MałżeństwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz