Rozdział 97. Wspomnienie Lucjusza Malfoya

1.7K 107 39
                                    

UWAGA: SPECJALNE OSTRZEŻENIE PRZED TYM ROZDZIAŁEM.

Szczegółowo opisana scena gwałtu i morderstwa.

Kiedy zamknęły się za nimi drzwi klasy zaklęć, Snape obrócił się w stronę dwójki Gryfonów z poważnym wyrazem twarzy.

— Chcę, żebyście wiedzieli, że gdybym mógł, nie pokazałbym wam tego wspomnienia.

Harry, dotąd zupełnie rozkojarzony, otrząsnął się i skupił na słowach męża.

— Dlaczego?

— Jest zbyt plugawe, żeby zostać zapamiętanym. Powinno umrzeć wraz ze swoim właścicielem.

— Potrzebujemy go — odezwała się Hermiona.

— Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, panno Granger — westchnął Severus. — I wyłącznie z tego powodu nie zniszczyłem jeszcze fiolki, którą mam w kieszeni. Musicie jednak rozumieć, na co się porywacie, decydując się na jego obejrzenie.

— Co tam jest? — spytał Harry.

Kolejna pożywka dla twoich koszmarów, pomyślał Snape. Poczuł, że zaciska mu się żołądek.

— Rytuał ofiarny — odrzekł. — Sądzę, że jest integralnym elementem procesu nałożenia Znaku.

— Dlaczego tak pan uważa? Czy ta... ofiara pojawia się za każdym razem?

Hermiona miała zmarszczone brwi, jakby jej myśli biegły tą samą ścieżką, którą przebyły jego własne, gdy usiłował znaleźć sposób, aby uniknąć pokazania ludziom tego wspomnienia. Całkowicie nierealne nadzieje, które zamykały się w pytaniu: może to przypadek? Może zwykła zabawa, jaką urządził sobie Czarny Pan i wcale nie ma dla rytuału znaczenia? Co oczywiście było kompletną bzdurą. Wiedział o tym od chwili, gdy zobaczył wspomnienie Lucjusza po raz pierwszy.

— Tak — odparł krótko, a Granger spojrzała mu w oczy z namysłem. Było zupełnie jasne, że pomyślała o jego własnym znakowaniu.

— Nie mamy więc wyboru. — Dziewczyna wzruszyła ramionami.

— Nie mamy — zgodził się niechętnie.

— To tylko wspomnienie — mruknął Harry. — Widziałem ich już wiele. Co może być gorsze od wspomnień Voldemorta?

Severus zacisnął zęby.

— Chodźmy — rzucił.

Gdy dotarli do wieży dyrektora, Snape z rezygnacją wygłosił kolejne cukierkowe hasło z pozornie nieskończonego zbioru Albusa i weszli na schody, które zaniosły ich wprost pod drzwi gabinetu.

— Co was do mnie sprowadza? — zapytał Dumbledore z uśmiechem, nieustająco od lat przyprawiającym Snape'a o ból zębów. — Czy nie powinniście być teraz na spotkaniu?

— Byliśmy — potwierdził Severus — ale potrzebujemy pilnie skorzystać z twojej myślodsiewni. Chciałbym zresztą, żebyś razem z nami coś obejrzał.

— Czy to jest to, o czym myślę?

— Nie wiem. A o czym myślisz? — Kiedy Albus spojrzał na niego z wyrzutem, Snape się poddał. — Tak, to jest to, o czym myślisz. Wspomnienie Malfoya z nałożenia Znaku. Jest bardzo drastyczne, więc dla dobra wszystkich zainteresowanych wolałbym je okroić jeszcze przed prezentacją ogółowi.

— O jakich zainteresowanych mówimy? — zapytał dyrektor spokojnie.

— Przede wszystkim o Draco. Nie chciałbym, żeby to zobaczył. I o Lucjuszu, bo jeśli ma pełnić taką rolę, jaką Harry mu wyznaczył, to lepiej, żeby nie został całkowicie i na zawsze skompromitowany. A to się właśnie stanie, jeśli rozejdzie się wieść o tym, co zrobił. — Snape zmarszczył brwi. — Zresztą nikt, kto absolutnie nie musi, nie powinien tego oglądać.

Kamień MałżeństwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz