❄︎ Rozdział 11 ❄︎

493 38 1
                                    

Życie byłoby zbyt piękne, jakbym siedział tylko w domu, gotując i raz na jakiś czas chodząc do kancelarii

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Życie byłoby zbyt piękne, jakbym siedział tylko w domu, gotując i raz na jakiś czas chodząc do kancelarii. Byłem studentem, a jak na niego przystało, miałem wykłady czy zajęcia, w których powinno się uczestniczyć. Należąc do bogatej rodziny, mogłem mieć teoretycznie trochę lżej, nauczyciele nie patrzyli na mnie aż tak rygorystycznie, co było spowodowane tym, jak wiele dodatkowo płacą moi rodzice. Jednak nie chciałem z tego korzystać, chciałem być jak każdy przeciętny uczeń, co i tak niezbyt mi wychodziło przez mój status społeczny.

Dlatego właśnie zakluczałem drzwi frontowe od mojego domu. Upewniłem się, czy na pewno wziąłem wszystko, co jest mi na dziś potrzebne i ruszyłem w drogę na uczelnie. Dawno tam mnie nie było, zresztą jak całego kierunku. Wszystko było spowodowane remontem kuchni oraz rozchorowaniem się wykładowcy, przez co od ponad tygodnia nie miałem zajęć. Jednak starałem się ten czas poświęcić nie tylko na Netflixa czy przeglądanie mediów społecznościowych, lecz też na naukę na zbliżające się egzaminy.

Nie było dziś wcale tak zimno, dlatego specjalnie wyszedłem z domu, by móc zrobić sobie krótki spacer. Pogoda była naprawdę znakomita jak na tę porę roku. Słońce lekko ogrzewało moją twarz swoimi promieniami. Przyjemnie drażniły moją skórę, przez co moje ciało przeszedł delikatny dreszcz. Byłem naprawdę szczęśliwy, że wśród wielu bezbarwnych oraz mroźnych grudniowych dni, ten zapowiadał się jednym z tych najcieplejszych, przynajmniej na najbliższy czas. Zapewne wiele osób zachęci, by wyjść z domu na spacer, by przemyśleć kilka rzeczy, czy po prostu w celu dotlenienia mózgu.

Gdy byłem gimnazjalistą i licealistą, brakowało mi takich chwil jak teraz. Zwykłego spaceru do szkoły, w spokoju, bez żadnego pośpiechu. Usłyszeć, na ile oczywiście było to możliwe w tak wielkim mieście, śpiew ptaków czy szelest liści drzew oraz poobserwować mijających mnie ludzi, zastanawiając się, dokąd tak się śpieszą, następnie snując swoje domysły na ten temat. Niby tak drobna, nieznacząca rzecz, jednak została mi odebrana w zamian za prywatnego szofera. Popołudniami nie miałem na to czasu, lista zajęć dodatkowych się nie kończyła, podobnie jak materiał w książkach, który musiałem znać perfekcyjnie. Robiłem to z początku, dla własnej przyjemności. Naprawdę lubiłem naukę, odprężałem się przy niej, ciesząc się, że mogę poszerzyć swój zakres wiedzy. Trochę później robiłem to po to, by rodzice byli ze mnie dumni i by z tego powodu spędzali ze mną choć odrobinę więcej czasu. Czułem się wtedy bardzo samotny, w podstawówce nie miałem przyjaciół, a rodziców widziałem zaledwie kilka razy w tygodniu i to na bardzo krótko. Jednak z roku na rok wszystkiego było coraz więcej, a ja ledwo wyrabiałem. Ogólnie wiadomo, że nastolatkowie śpią po pięć godzin dziennie, bo resztę poświęcają na naukę, jednak u mnie w pewnym momencie zabrakło czasu nawet na tak podstawową potrzebę, jak sen. Sypiałem może godzinę, do dwóch dziennie, następnie odsypiając w drodze do szkoły czy podczas lunchu. Na szczęście nie był on zbyt długi, zakończył się po niecałych czterech miesiącach. Jego przyczyną były zbliżające się egzaminy końcowe, które musiałem zdać jak najlepiej. Gdyby potrwało to choć trochę dłużej, zapewne mój organizm by nie wyrobił, co byłoby tragiczne w skutkach. Na studiach w pewnym sensie odetchnąłem, wróciłem w miarę do formy, a nawet lepiej, bo zacząłem się wysypiać. Spod moich oczu zniknęły wiecznie wyraźne cienie pod oczami, a moja skóra przestała być poszarzała, stała się barwna i pełna życia.

Nawet nie zauważyłem, kiedy stanąłem przed budynkiem uczelni. Poprawiłem płaszcz, który przez lekki wiatr się zawinął i ruszyłem w stronę ławki, przy której miałem spotkać się z Jimin oraz Jungkookiem. Mogłem już z daleka ujrzeć tlenioną blond czuprynę chłopaka oraz zmutowanego królika u jego boku.

- Siemka!- krzyknąłem, rzucając się na plecy najmłodszemu z nas, który niemal się nie przewrócił przez utratę równowagi. Za to nasza kochany blondi tak się wystraszył, że nie dość, że podskoczył, to jeszcze pisnął tak głośno, że wszyscy na uczelni go słyszeli.

- Człowieku czy ty chcesz, bym na zwał padł?!- spojrzał się na mnie z mordem w oczach.

- Jesteś za młody Jimin, więc się o to nie martw.- odpowiedziałem z szerokim uśmiechem.

- Złaź, gruby jesteś.- nie czekając nawet na moją reakcje, zrzucił mnie ze swoich pleców, przez co spadłem na zimny bruk.

- I po co ci te mięśnie jak z nich nie korzystasz.- prychnąłem, podnosząc się z ziemi i otrzepałem swoje odzienie.

Brunet już chciał rzucić w moją stronę, zapewne nieudaną ripostom, jednak przeszkodził mu pisk jednej z dziewczyn z boku. Został on jednak dość szybko stłumiony przez jej przyjaciółkę stojącą obok. Spojrzałem na nie dziwnie, a później w stronę, w którą jedna z nich dyskretnie, przynajmniej w swoim mniemaniu, wskazywała.

Stanąłem jak wryty. Mężczyzna, na którego pokazywała, był tym samym, którego spotkałem. Byłem tego w stu procentach pewien, głównie przez dość charakterystyczną teczkę, którą miał również tamtego dnia. Jego karmelowa skóra zdrowo mieniła się w naturalnym świetle słonecznym. Białe włosy były lekko zaczesane do tyłu na żel, dodając mu powagi, co jeszcze podkreśliły okulary na jego nosie. Wyglądał jeszcze lepiej, niż jak zapamiętałem go ostatnim razem przy wizycie w sklepie.

- Wiecie, kto to jest?- wskazałem głową lekko w stronę chłopaka.

- Nie znasz go? Naprawdę? Czy ty w ogóle wiesz, co się dzieje na tej uczelni.- rzucił oburzony Jimin.

- Nie wiem czy wiesz o tym, jesteście moimi jedynymi znajomymi, więc to tak trochę wasza wina.- wywróciłem oczami.- Wracając, kto to?

- Najprzystojniejszy wykładowca tutaj. Po prostu IDEAŁ, spełnienie marzeń każdej studentki. Wykłada na filologi angielskiej, możesz go nie kojarzyć, bo to w przeciwległym skrzydle co gastronomia.- powiedział emocjonująco chłopak.

- Wygląda młodo, bardzo młodo.- spostrzegłem.

- Bo tak jest. Jest największym odkryciem tej uczelni. Niesamowicie inteligentny, przeskoczył jedną klasę oraz skończył szybciej studia. Z tego, co wiem, to przez to, że zaczął tu wykładać, filologia stała się najczęściej wybieranym kierunkiem na tej uczelni. Po prostu jest niezwykły pod każdym względem.- rozmarzył się, przez co został uderzony w głowę przez swojego chłopaka.

- Przypomnę ci, że masz chłopaka.- rzucił obrażony, patrząc w każdą możliwą stronę, tylko nie na Jimina.

- Oj ty zazdrośniku.- niższy chłopak uwiesił się na jego szyi i pocałował go w polik, chichrając się przy tym. Mimowolnie na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech.- Przecież wiesz, że kocham cię najbardziej na calutkim świecie.

- Wiem, wiem, a teraz idziemy, bo za kilka minut rozpoczynają się wykłady.

Spojrzałem na zegarek, który leżał na mojej lewej dłoni, mieniąc się w słońcu. Chłopak niestety miał rację, więc pośpiesznie pożegnałem się z przyjaciółmi, ruszając w stronę swojego oddziału.

Reszta dnia minęła nawet spokojnie, chyba że uwzględniamy mały pożar na kuchni, to już niekoniecznie. Po wykładach i zajęciach praktycznych, od razu udałem się do kancelarii ojca, ponieważ miałem mnóstwo rzeczy do zrobienia, gdyż trochę olałem ją ostatnio. Przesiedziałem tam praktycznie cały dzień oraz wypiłem jakieś 3 kawy, gdzie zazwyczaj jedną dziennie ledwo w siebie wciskałem.

Jednak przez cały dzień jedno było stałe, a mianowicie w mojej głowie wciąż siedział, już bardziej znany mi mężczyzna, który kompletnie zawrócił mi w głowie.

Cinnamon heart | NamjinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz