Jest sobota. Jakby było to coś odkrywczego, że po piątku następuje sobota.
Wiązało się to z tym, że czysto teoretycznie nie powinienem mieć wykładów. Jednak dziś miałem jeden, lecz nie taki jak zazwyczaj. Miałem dziś poprowadzić mój pierwszy wykład "specjalny". Polega on mniej więcej na tym, że na wykład może przyjść każdy, kto wcześniej się zapisał, niezależnie od tego, czy był jednym ze studentów, czy uczniem liceum, który chciał zobaczyć, jak wygląda dana uczelnia, do której w przyszłości chciał uczęszczać. Głownie dlatego trochę się stresowałem, jest to w pewnym sensie również reklama, a ja nie chciałem kogokolwiek zniechęcić. Dodatkowo na mój wykład zapisało się naprawdę dużo ludzi, przez co czułem się jeszcze bardziej zestresowany. Jednak nie było już odwrotu.
Wykład miał być dość krótki, a dotyczyć miał wpływu języka angielskiego na nasze życie, więc temat, przynajmniej w moim mniemaniu, był bardzo interesujący.
Stanąłem przed salą, patrząc na ogromne drzwi. Teraz albo nigdy.
❄︎❄︎❄︎
- Dziękuję bardzo za uczestnictwo w tym wykładzie.- ukłoniłem się lekko.
Chwilę po tym usłyszałem ogromne brawa. Czyli nie poszło mi tak tragicznie, jak się spodziewałem. Kilku licealistów podeszło do mnie, zadając pytania odnośnie kierunku i ogólnie uniwersytetu, na które wesoło i ze szczegółami odpowiadałem.
- Dziękuję, dzięki panu, te studia nie wydają się aż tak nudne.- powiedziała jedna z nastolatek.
- Bardzo mi miło.- uśmiechnąłem się w odpowiedzi.
- Będzie pan tu uczył w przyszłym roku?- spytał ktoś inny.
- Tak, chyba że w drodze powrotnej do domu ktoś mnie przejedzie i umrę.- zaśmiałem się, a reszta razem ze mną.
- Myślałem, że jest pan tu tymczasowo, bo za fajny był ten wykład.
Po raz kolejny na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Czyli na pewno poszło mi dobrze.
❄︎❄︎❄︎
Czułem pewną pustkę, która była ściśle związana z wyzwaniem. Niby to były zaledwie pięć dni, jednak wgryzło się już w moją rutynę na tyle, że z przyzwyczajenia sprawdziłem instagrama.
Nigdy nie spodziewałbym się po sobie, że spodoba mi się pieczenie. Pomimo tego, że szło mi czasami trochę nieudolnie, to szczerze to polubiłem, a każdego ranka byłem w pewnym sensie podekscytowany następnym przepisem, przez co umiałem co chwilę sprawdzać, czy już nie został wstawiony post, pomimo tego, że mam włączone powiadomienia.
<><><>
_nam_joon_
Czemu to jest już tutaj od przynajmniej 2 tygodni?
Polubione przez ho_seo_ki, _su_ga_ i 173 innych użytkowników
Zobacz wszystkie komentarze: 23
<><><>
W końcu sobota. Nie musiałem iść do żadnej kancelarii czy uczelni. Niestety wyzwanie zobowiązuje, przez co musiałem jechać do sklepu w celu kupienia produktów na kolejne przepisy.
Dlatego właśnie teraz stoję w centrum handlowym i idę w stronę marketu. Cały budynek jest ozdobiony świątecznymi ozdobami. Gdyby nie to, że są tu od listopada, zapewne dałoby się odczuć tutaj jakiegoś ducha świąt, jednak teraz po prostu ludzie się już do nich przyzwyczaili na tyle, że nie zwracają już na nie uwagi. Jest to w pewien sposób przykre, gdyż po prostu nie czujemy tej magii, którą powinno to nieść.
Gdy tylko przekroczyłem próg sklepu, poczułem zapach cynamonu. Szczerze go uwielbiałem i nic by tego nie zmieniło, nawet jakby był wszędzie i przez cały rok. Zacząłem chodzić od półki do półki, wrzucając coraz to różniejsze rzeczy do koszyka. Dopiero gdy zacząłem kupować rzeczy do gotowania, poszedłem na swoje pierwsze zakupy. Wiem jak to brzmi, jednak taka była prawda. Wychowały mnie nianie, a nie rodzice, których widziałem raz na nigdy. Mieli służbę od tego, by robiła im zakupy, a ja żyłem niemalże w zamknięciu przez dość spory czas.
Słuchając jakiejś świątecznej piosenki, z podajże jakiejś dramy, ruszyłem na dział ze słodyczami. Pomimo tego, że jakieś umiejętności mam i mógłbym je sobie sam zrobić, to w weekend jestem na to za leniwy, więc po prostu kupuje pierwsze, jakie mi się napatoczy.
Po wrzuceniu dość sporej ich ilości ruszyłem na dział z rzeczami cukierniczymi. Musiałem dokupić flamastry z lukrem, bo okazało się, że w domu ich nie mam a pod koniec tygodnia mam dekorować pierniczki. Gdy sięgnąłem po nie, nagle moja dłoń zetknęła się z kogoś innego, przez co przerażony lekko odskoczyłem. Spojrzałem na osobę, do której ona należała.
O. Mój. Pieprzony. Boże.
Przede mną stała perfekcja. Mężczyzna miał białe włosy i karmelowy odcień skóry. Uśmiechał się lekko, chyba z zawstydzenia, przez co było widać jego urocze dołeczki. Byłem po prostu zszokowany, przez co przez dłuższą chwilę patrzyłem na niego. No kto by nie patrzył na niego. O mój boże jak ja się wygłupiłem, moja twarz pewnie jest teraz tak czerwona, jak truskawki w moim koszyku. Jezu chyba mam gay panic czy jak to nazywał Jimin. Co robić? CO ROBIĆ?!
Szybko się ocknąłem i ponowiłem próbę wzięcia produktu. Jednak chyba mój uroczy towarzysz pomyślał o tym samym, przez co sytuacja sprzed chwili znów się powtórzyła. Jednak tym razem zamiast zażenowania, po prostu obydwoje się roześmialiśmy.
- Chyba te pisaki są nam przeznaczone.- zaczął.
- Najprawdopodobniej.- uśmiechnąłem się w jego stronę.- Przygotowania do świąt?
- Powiedzmy że tak, a u ciebie?- spojrzał wymownie na mój wózek, który był pełny różnych produktów.
- Zapasy robię, by mieć już na jakiś czas spokój.
Chłopak wziął dwa opakowania, jedno wrzucając mi do koszyka.
- Do zobaczenia.- powiedział z uśmiechem na odchodne.
- Do zobaczenia.- odpowiedziałem mu.
Jedyne o czym od tamtego momentu myślałem, to by móc ponownie go zobaczyć, na chociaż krótką chwilę.
CZYTASZ
Cinnamon heart | Namjin
Fiksi PenggemarGdzie Seokjin publikuje świąteczne przepisy w formie krótkich filmików na Instagramie, a Namjoon próbuje je nieudolnie odtworzyć.