❄︎ Rozdział 19 ❄︎

478 37 3
                                    

❄︎ Jeden dzień wcześniej ❄︎

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

❄︎ Jeden dzień wcześniej ❄︎

Nadszedł dzień, w którym wraz z pomocą przyjaciół miałem zrealizować mój mały pomysł. Nie był on w teorii trudny - zwykłe kupienie składników do przepisu. Jednak praktyka okazała się o wiele trudniejsza, niż zdawało mi się z początku.

Pierwszym problemem okazał się uwaga mój harmonogram. We wtorek miałem naprawdę dużo zajęć na uczelni. Zaczynałem o siódmej rano, kończąc o szesnastej, co nie wydaje się takie trudne. Jednak miałem dziś same zajęcia praktyczne, w dodatku na większości z nich, miałem coś zdawać, dlatego o małych wagarach nawet nie śniłem. Przecież niby mogłem iść do zwykłego sklepu, prawda?

I tutaj cały pies pogrzebany, chciałem, by produkty były jak najbardziej lokalne, jak najmniej chemiczne, co było dość trudne w samym znalezieniu. Targi działały tylko w godzinach, gdzie ja miałem zajęcia. Musiałem się na dodatek streszczać, bo o siedemnastej musiałem najpóźniej umieścić paczkę w paczkomacie, by doszło już na kolejny dzień. W duchu dziękowałem, że w Seoulu wszystko szło tak szybko, inaczej mój plan by mi się nie powiódł.

Dlatego właśnie byli mi potrzebni przyjaciele, by kupili to, czego ja nie mogłem. Jungkook miał dziś trochę mniej zajęć niż ja, jednak i tak kończył szybciej, więc mógł pojechać w niektóre miejsca. Na dodatek miał mi przemycić kilka rzeczy do pakowania z pracowni, jednak to miało już pozostać naszą małą tajemnicą.

Za to Jimin miał tylko dwa wykłady dzisiaj, w dodatku z samego rana, więc od razu po nich miał udać się w poszukiwanie potrzebnych mi rzeczy. Na dodatek poprzez swoje znajomości, o których nie wiedziałem i raczej wolałem nie wiedzieć, załatwić mi dzielnice, w której mieszka chłopak. Tyle mi wystarczyło, by wysłać paczkę, więc niespodzianka mogła pozostać niespodzianką.

Stukałem nierównomiernie palcami o blat ławki, czekając, aż mężczyzna skończy gadać kolejną historię ze swojego jakże ciekawego życia. Wykład miał się skończyć za jakieś pięć minut, a ja już nie mogłem się doczekać, aż opuszczę to pomieszczenie i ufam się w drogę do domu, w którym już mieli czekać na mnie przyjaciele. Jak na przekór wykładowca zaczął przedłużać czas trwania zajęć, przez co byłem niesamowicie wkurzony, jednak starałem się tego po sobie nie ukazywać.

- Dziękuję, tyle na dzisiaj.- usłyszałem z ust pana Lee.

Zerwałem się z miejsca, i zakładając ucho mojej torby na ramię, szybko ruszyłem w stronę wyjścia z pomieszczenia, a później z budynku uczelni. Nie było to łatwe wyzwanie, przez tłum zgromadzony na jej korytarzach, lecz po kilku minutach znalazłem się na zewnątrz. Biegiem ruszyłem na przystanek, wiedząc, że za chwilę miał odjechać mój autobus. W oddali go zauważyłem, przez co rzuciłem kilka niecenzuralnych słów pod nosem z irytacji. Wiedziałem, że na niego nie zdążę, a następny miał być dopiero za dziesięć minut.

Usiadłem na ławkę na przystanku, wzdychając ciężko. Chciałem, by wszystko się udało, a w tym momencie moje plany trochę się pokrzyżowały. Bałem się i to strasznie, że się nie wyrobie. Zależało mi na tym strasznie. Każdy, kto mnie znał bliżej, choć trochę, mógł bez problemu zauważyć, że bardzo dbam o bliskie mi osoby. Czasami nawet jestem przewrażliwiony, nie chce, by nikomu, na kim mi choć w małym stopniu zależy, stało się coś złego. Jak już do tego dochodziło, pomagałem, jak tylko się dało.

Namjoona szczerze polubiłem. Chłopak głupią wiadomością powodował na mojej twarzy szeroki uśmiech. Nie znaliśmy się prawie wcale, zaledwie wiedzieliśmy o sobie kilka podstawowych informacji, jednak chciałem sprawić, by poczuł się lepiej, a na jego twarzy pojawił się, choć mały i krótki uśmiech.

Wstałem i wszedłem szybko do autobusu, który właśnie podjechał.

Wszystko będzie dobrze.

❄︎︎❄︎❄︎

Wpadłem do domu niczym torpeda i pognałem do mojego pokoju, gdzie miała przebywać dwójka moich przyjaciół.

- Jesteś już! Nie znaliśmy twojego hasła do laptopa i dlatego nie wydrukowaliśmy etykiety.- powiedział na jednym wdechu Jimin, przez co zachłysnął się aż powietrzem.

Rzuciłem wszystko w kąt, siadając na krzesełku przy urządzeniu znajdującym się na moim biurku. Wpisałem hasło, które było bajecznie proste - jikooki123. Chłopacy, widząc to, dziwnie na mnie spojrzeli, jednak w tym momencie nie za bardzo miałem czas na dyskusję z nim. Wszedłem na stronę i zacząłem wypełniać kartę, zgodnie z danymi, które uzyskał blondyn.

Chwilę później naklejałem już ją na karton. Na szczęście Jungkookowi udało się to zapakować w czasie, gdy ja walczyłem z cholerną komunikacją miejską. Dorzuciłem tylko liścik, który napisałem wczorajszego wieczoru i zakleiłem dokładnie taśmą.

- Dzięki chłopaki, pierniczki jednak w czwartek, ale za to wszystko jakoś się wam odwdzięczę, a teraz muszę iść, bo nie zdążę, pa!- rzuciłem szybko, przez co nie mieli jak odpowiedzieć.

Nie przejmowałem się tym jednak tylko gnałem w stronę paczkomatu. Nie był on jakoś daleko, jednak za 6 minut był odjazd, a ja chciałem zdążyć. Biegłem w jego stronę, jednak co chwilę coś mnie zatrzymywało. Cyz to samochód, który mnie nie przepuścił, czy osoba pytająca o drogę.

Dobiegłem, jednak zauważyłem już mężczyznę, pakującego wszystkie przesyłki do samochodu. Westchnąłem, ale nie mogłem się poddać.

Kim Seokjin nigdy się nie poddaje.

Podszedłem szybko do młodego chłopaka. Wyglądał jak przeciętny chłopak, który dorabiał na studiach. Podkrążone lekko oczy i szara cera z kilkoma niedoskonałościami na sobie.

- Cześć, jest sprawa. Ta paczka MUSI jutro dotrzeć do mojego przyjaciela. Jest chory, a tam są dla niego składniki do herbaty i kilka leków, by mógł wyzdrowieć. Proszę, daj chwilę, ja tylko ją zaadresuje i możesz ją wziąć.- powiedziałem chaotycznie, przez co sądziłem, że chłopak nie zrozumiał.

Jednak ten kiwnął głową twierdząco, więc już nie czekałem, tylko ruszyłem do urządzenia. Podczas nadawania, ten dokończył wszystko pakować. Po chwili otworzył skrytkę z moją paczką i ją wziął. Niestety nie mogłem mu wręczyć jej od tak, gdyż system by tego nie zrozumiał.

- Dziękuję ci bardzo.- ukłoniłem się mu lekko.

- Nie masz za co. Tak naprawdę nie byłoby szans, by jutro doszła, ale mój przyjaciel będzie jechał jutro z rana w tamtą dzielnice, więc przekaże mu ją.- uśmiechnął się.

- Naprawdę? Jeszcze raz dziękuję. Masz, to dla ciebie w ramach wdzięczności.- wyciągnąłem ze swojego portfela kilka banknotów.- Weź sobie wolne i się porządnie wyśpij, byś w końcu odpoczął.

Ten z oporem przyjął pieniądze.

- Dziękuję ci tak bardzo.- powiedział, wręcz skłaniając się w pół w ramach wdzięczności.

- Nie masz za co, a teraz idź, weź wolne!

Pożegnałem się z chłopakiem. Wracając do domu, byłem szczęśliwy, że udało mi się wyrobić. Może z ledwością, ale jednak. Mam tylko nadzieję, że mu się spodoba, a Jimin nie wybrał paczkomatu kilometry od niego.

Cinnamon heart | NamjinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz