Pov. Tanuki
-No, a resztę już znasz - powiedziała Shekik.
-Dlaczego nie posłuchałem mamy, gdy mówiła, żebym znalazł sobie normalnych przyjaciół? - zapytałem, gdy wracaliśmy do domu.
-Też mnie to zastanawiało, słodziaku - odpowiedziała Shekik.
-Nie podrywaj Tanukiego przy jego chłopaku, krejzolkooo - odezwała się Dominika.
-AAhhH.
-Nie jęcz, idiotko - powiedziała Wafel.
-To nie ja, pajacu - odpowiedziała Shekik.
-Kto jęczy o 3 w nocy?
Wtedy dziewczyny popatrzyły się po sobie i krzyknęły:
-FELIX!!!
-Co Felix?
-Albert rytuał policjant krzesło - zaczęła Shekik.
-Felix x okno x płot - dokończyła Wafel.
-Trójkącik? - zapytałem.
-Bolesna ta miłość.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAHHHHHHH.
-MORDA, IDZIEMY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wtedy Shekik poszła do składziku i wyszła z niego z siekierą. Skierowała się w stronę Felixa.
-Co ona planuje z tym zrobić? - zdziwiłem się.
-Najlepszym rozwiązaniem jest przecięcie go na pół - odpowiedziała mi Wafel i poszła do Shekik.
-To ja już wolę zostać na tym płocie - powiedział Felix i położył głowę na trawie.
-Wyluzujcie, nawet ja bym go nie przeciął, a jestem popierdolony - odparłem.
-Co w takim razie proponujesz zrobić? - spytała Shekik, która wciąż trzymała siekierę.
-Możecie pójść po Do- - zaczął Felix.
-Morda, śmieciu. Dorośli rozmawiają.
-Możemy iść po Dorotę - stwierdziła Wafel.
Felix popatrzył się na nie, ale po chwili wrócił do leżenia na trawie. Wtedy do ogródka weszła Dorota, jednak nie musimy po nią iść. Podeszła do dziewczyn i przybiła im piatkę.
-Hej ziomuwy co tam? - po tych słowach popatrzyła się na Felixa. - Odrobiłeś lekcje?
-Mamo, ja umieram.
-ODROBIŁEŚ LEKCJE???
-TAK, MAMO, ODROBIŁEM LEKCJE.
-Dorota, on tu tak leży z dobre 4 godziny, zrób coś - odezwała się Shekik.
-Już, skarbie, tylko wyciągnę telefon - po tych słowach wyciągnęła komórkę i do kogoś zadzwoniła. - Привет Саша.
Popatrzyłem po wszystkich zdziwiony, ale nikogo innego to nie zaskoczyło. Kilka zdań cyrylicą później Dorota rozłączyła się i powiedziała:
-Mój znajomy za chwilę tu będzie i ci pomoże, synu. Wy sobie stąd lepiej idźcie.
Wszyscy (prócz Doroty i Felixa haha beka z niego umiera na płocie) poszliśmy do domu, jednak staneliśmy gdy w salonie zobaczyliśmy dziecko.
-Przegryzł smycz, skubany.
-To wasz syn? - zapytał Justin.
-To idiotki, zostawmy je tu - złapałem Justina za rękę i zaciągnąłem go na górę. - Idziemy spać.
-Razem?
Nie odpowiedziałem, zatrzymałem się dopiero gdy obaj staliśmy na balkonie. Puściłem jego rękę i szybko wycofałem się do pomieszczenia, gdzie zamknąłem balkon. Uśmiechnąłem się i pomachałem Justinowi, po czym zasłoniłem rolety. Następnie zamknąłem drzwi na klucz, który wrzuciłem gdzieś za szafę, zgasiłem światło i wygodnie się położyłem. Ani Justina, ani dziewczyn nie ma już w moim pokoju. Pierwszy raz od dawna, cudownie.
Jednak coś nie dawało mi spokoju. Zapaliłem lampkę. Wtedy zobaczyłem postać w rogu mojego pokoju. Miał czarną sukienkę, i kocie uszy, czarne włosy i skórę białą jak ściana, a w ręce trzymał miotłę. Koksu uśmiechnął się do mnie.
Tak, to ja wrócę na balkon.
-Hej - powiedziałem, gdy wyszedłem na balkon.
-Hej - odpowiedział Justin.
Staliśmy tak, wpatrzeni w siebie, obok zaczęło wschodzić słońce. Słychać było jak przyroda budzi się do życia, ptaki zaczęły śpiewać, a z dołu było słychać krzyk Felixa zdejmowanego z płotu. Ta melodia była piękna, chociaż ich talent nie dorównywał talentowi tego, który stał przede mną.
Niebo zaczęło mienić się milionem barw i rzucało na nasze twarze różową poświatę. Delikatny, poranny wiatr rozwiewał włosy szatyna, a jego piękne brązowe oczy zaczęły błyszczeć.
Tandeta fuj.
-Hej Justin chcesz pograć w PUBG?
-W co?
-No taka gierka na telefon.
-Nie znam.
-Dobra dawaj, nauczę Cię.
I tak oto siedzieliśmy na balkonie grając.
================================================
bardzo dzienki shpork za pomoc przy scena balkon ale jednak jej tu nie bedzie bo nie ma romantyczna scena
CZYTASZ
I'm Sorry...
FanfictionNikt nie znał go naprawdę... Ten fanfik przedstawia 50 twarzy naszego (nie) znajomego. Miłego wieczoru albo dnia czy coś pa uwu nya owo