Po stracie ojca nic już nie było takie same. Życie przestało być beztroskie i pełne żywych barw, a skrzypce nie dawały mi już takiej radości, co kiedyś. Czułam się.. martwa. Moje ciało egzystowało, ale dusza zwyczajnie umierała. Czy to w ogóle możliwe? Czy można być martwym, żyjąc jednocześnie w cholernym piekle? Zostałam rzucona na głęboką wodę bez umiejętności pływania, co logicznie rzecz biorąc nie mogło skończyć się dobrze. Oczywiście, to był dopiero początek mojej drogi. Drogi, spowitej czarną krwią, nieopisanym cierpieniem i chorobą, która niszczyła mnie od środka. Nie przewidziałam jednak tego, że stojąc pośrodku czystego ognia, na mojej drodze stanie anioł stróż o kruczoczarnych włosach, odziany w perfekcję. Ktoś, kto wybuduje mi nowy świat z ruin po murach, które nieświadomie zniszczyłam. Ktoś, kto da mi nadzieję na lepsze jutro. Kto nauczy mnie żyć z samą sobą. I przede wszystkim ktoś, kto złapie mnie na kilka sekund przed moim ostatecznym upadkiem, ratując tym samym od bolesnej śmierci. Choć w głębi duszy czułam się martwa od wielu miesięcy, on nigdy nie pozwolił mi umrzeć. ~ Niech Twoje ramiona ukryją mnie przed całym złem tego świata, a Twoje serce wybija mi rytm, w jakim będę kroczyć przez resztę naszego z pozoru pięknego życia. ~ 28.07.2022r. - #5 w death 08.02.2022r. - #9 w śmierć 10.02.2022r. - #10 w muzyka