Helena z Troi. Początek - Anidala_forever [xBianca_Rosax]

145 7 27
                                    

Wszystkich zgromadzonych zapraszam na recenzję ,,Helena z Troi. Początek'' autorstwa @Anidala_forever.

Słowem wstępu, jest to historia Heleny Spartańskiej, córki Ledy i Zeusa, najpiękniejszej kobiety świata. To właśnie przez nią wybuchła wojna trojańska, która jak wiemy, trwała 10 lat i Parysa, syna króla Troi, Priama. Do reszty bardziej istotnych postaci, należy również pierwszy mąż Heleny, król Sparty, Menelaos oraz Hektor i Deifobos, bracia Parysa.

Autor informuje nas, że nie mamy do czynienia z fanfiction filmu Troja, a to dość istotna informacja, biorąc pod uwagę filmową Helenę na okładce, która w pewnym sensie wprowadza w błąd potencjalnego czytelnika.

Na początku skupię się na opisie, który swoją drogą, nie mówi nam zbyt wiele. Mnie osobiście również nie zachęcił. Ot tak suche stwierdzenie na temat tego, co znajdziemy w książce. Ponadto, bardzo mi przeszkadzają retoryczne pytania, jak i wielokropek kończący opis (kojarzy mi się to po prostu z takimi typowymi, niszowymi, wattpadowymi romansami). Cóż, według mnie znacznie przyjemniejszym w odbiorze byłby nieco dłuższy opis, uchylający rąbka tajemnicy i jednocześnie pozostawiając pole do popisu wyobraźni czytelnika. Jednak jak wiemy, to tylko moje zdanie i odczucie.

Z rzeczy technicznych, zdecydowanie boli brak narracji przy dialogach. Gdyby takowe się pojawiły, nadałyby głębi rozmową i ukazałyby więcej uczuć i emocji, które targały w danym momencie bohaterami. Kolejną rzeczą, która mi przeszkadzała, były notki pojawiające się zarówno na początku, jak i końcu rozdziału. W zupełności wystarczyłaby jedna dłuższa informacja na końcu rozdziału jako podsumowanie lub na początku, jako wprowadzenie.

Będąc nadal w temacie zbyt obszernych i niepotrzebnych elementów, muszę wspomnieć o zbyt dużej ilości cytatów, tłumaczeń piosenek i innych takich. Gdyby był to jeden, góra dwa byłoby spoczko, ale natłok tego i wyżej wspomnianych notek, zniechęca do dalszego czytania.

Przejdźmy teraz może do relacji pomiędzy dwójką głównych bohaterów. Tutaj mamy rozwój uczucia w tempie rośnięcia grzybów po deszczu. Po raz kolejny w swojej recenzji to piszę i będę to powtarzać jak mantrę. TO ZDECYDOWANIE ZA SZYBKO. Rozumiem, że w życiu jest różnie, uczucia nie są rzeczą przewidywalną i nie można ich przewidzieć, ale na miłość boską, rozmyślania o dzieciach po około miesiącu znajomości i ślub po niecałych sześciu? Takie rzeczy należy przemyśleć, poznać się na tyle, by móc w pełni świadomie powiedzieć, że chce się brać odpowiedzialność za drugą osobą i dzieci, które mają się potencjalnie pojawić. Tłumaczenie, że połączyło ich przeznaczenie, jest mocno naciągane, a wręcz pokuszę się o stwierdzenie, że wręcz kiczowate i oklepane.

Absolutnie nie czepiałbym się, gdyby to uczucie zaczęło się po prostu od jakiś przejawów namiętności czy czegoś, a nie pitolenia o głębokim, nie przemijającym uczuciu. Jeszcze, gdyby takowe pojawiło się ze strony jednego z dwójki bohaterów, również byłoby zdecydowanie na plus. Ludzie zakochują się w różnym tempie, dlatego ciężko mi uwierzyć w niemal magiczny wybuch uczucia w obojgu w tym samym czasie. O gustach się nie dyskutuje, mi osobiście taki rozwój uczuć bohaterów nie przypasował, ale jak wiadomo, co człowiek to inna opinia.

Dość mocno irytowało również zachowanie Heleny przez większą część historii. Porzuciła swoje dziecko (pomińmy chwilowo fakt, że nie spłodzone z miłości), bez wahania zaczęła podróżować z kompletnie obcym sobie mężczyzną, cóż z tego, że zadeklarował, że nie uczyni jej krzywdy, skoro wcale nic o nim nie wiedziała. W realnym świecie dane słowo często nie znaczy tak wiele, jakbyśmy sobie tego życzyli ( co jest niestety smutne).

Chyba najbardziej rozdrażniło mnie, ukrywanie przez Helenę przed Parysem jej prawdziwego pochodzenia. Sam fakt chęci chronienia swojego ukochanego potrafię zrozumieć i to samo w sobie nie jest złe, godnym potępienia jest kompletny brak wyobraźni z jej strony. Jak wiemy, Helena nie była pierwszą, lepszą, wiejską dziewuchą, która ot, tak mogła sobie zniknąć. Bycie następczynią tronu Sparty w końcu do czegoś zobowiązuje, czyż nie?

Dobra, rozumiem, ratowała się ucieczką i tu jakby spoko, gdyby spieniężyła swoje kosztowności, a pierścień rodowy wyrzuciła bądź ukryła, wszystko byłoby okej. Zaczęłaby żyć jak zwykła kobieta, nie musząc się martwić o to, że gdzieś w wiejskiej lub miejskiej chacie ktoś rozpozna w niej członkowie królewskiego rodu.

Początkowo po ucieczce wszystko szło dobrze, pomijając drobne incydenty. Cukierkowe, głębokie uczucie, które zesłała obojgu bogini miłości, Afrodyta, wspólne podróże. No po prostu bajka. Schody zaczęły się dopiero w Troi, do której po kilku latach przybył były mąż Heleny. Menelaos w towarzystwie innych posłów. Można się łatwo domyślić, że rozpoznał swoją byłą małżonkę. Właśnie tutaj mamy punkt kulminacyjny całego cyrku, który zacznie dziać się na trojańskim dworze.

Helena i Menelaos czynią sobie nawzajem wyrzuty, wypominają dawne dzieje. Ogółem sytuacja dość napięta i nieciekawa. Jakby tego było mało, wychodzi na jaw, że Hektor jest zakochany w Helenie. Kobieta również czuje do niego pociąg. dodatkowo, żeby było jeszcze ciekawiej, Menelaos również wyznaje Helenie, że zawsze ją kochał i tak już pozostanie. Historia prawie jak z telenoweli. Ona kocha jego, on ją, przy czym jest jeszcze co najmniej dwójka ''amantów''.

Momentem, w którym praktycznie wylazłam z siebie, było paktowanie między Heleną i Parysem a Menelaosem. Menelaos starał się jak mógł, by umożliwić spokojne życie byłej żony u boku męża, podał logiczne argumenty i wyjście, które byłoby dla wszystkich najlepsze, ale nie. Helena musiała ująć się honorem i nadal rościć sobie prawa do spartańskiego tronu, pomijając swoje pierworodne dziecko, które miała z Menelaosem.

Rozumiem, nie kochała go. Okej, nie uznawała swojej córki za ''swoje prawowite'' dziecko, ale jakby nadal to Hermiona miała pierwszeństwo do tronu ze względu na urodzenie. Helena na siłę starała się zapewnić tron swojemu kolejnemu dziecku spartański tron. Kobieta nie baczyła na to że swoim postępowaniem najpewniej zaostrzy konflikt między hellenami i trojanami.

Co do samego Parysa, to cóż. Nie urzekł mnie, ale też nie zraził. Taka obojętna dla mnie postać. Co do reszty trojańskiej rodziny królewskiej, Deifobos również był dla mnie obojętny, Hektor podobnie jak Helena mnie irytował, Leoadyka wydawała mi się najlepiej napisaną i zarazem najciekawszą postacią zaraz za Kassandrą i Odyseuszem, który jako jedyny zachował trzeźwy umysł i przedstawił swoje stanowisko w sprawie, nie podchodząc do niej emocjonalnie.

Podsumowując, podoba mi się pomysł na ukazanie historii Heleny w inny sposób, niż to jak przedstawia nam to Homer w ,,Iliadzie'' czy chociażby treść mitów na ten temat. Podobała mi się również relacja, jaka wywiązała się pomiędzy ,,oszukanymi'' przez Helenę Menelaosem i Parysem. Nie zaczęli sobie skakać do gardeł z powodu kobiety, jak zapewne zrobiłoby to wielu mężczyzn. Podobało mi się również ukazanie bezwzględności ludzkiej w dążeniu do władzy, dworskie intrygi i ogółem tło historyczne.

Jeśli miałabym stwierdzić czy polecam to opowiadanie, zawahałbym się z jednoznaczną odpowiedzią. Nie urzekło mnie zbytnio, ale nie było też najgorsze. Takie średnie. Mało pobocznej akcji i obszerniej napisanych bohaterów pobocznych zaczyna męczyć po dwóch, trzech pierwszych rozdziałach.

Mi osobiście czytało się ciężko. Całość czytałam z dość dużymi przerwami, nie mogąc się zebrać żeby w końcu je skończyć. Gdy w końcu się do tego zebrałam, dość mocno mnie rozczarowało.

Recenzje piórem pisaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz