Psujesz mi pogodę - swiatowa [RailyMad]

209 16 6
                                    

Autor: swiatowa

Recenzent: RailyMad

Gatunek: Opowiadanie

Status: Zakończone

Przychodzę do was z moją pierwszą recenzją, która dotyczyć będzie dość specyficznego, trudnego i dającego do myślenia opowiadania. A oto okładka:

(posiadamy pozwolenie od autorki okładki na wykorzystanie do recenzji)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(posiadamy pozwolenie od autorki okładki na wykorzystanie do recenzji)

Okładka wykonana jest estetycznie, w bardzo ciepłych barwach. Jak widać, przedstawia młodą kobietę z parasolem w ręku. Gra cienia, kolorów, jak i kamienna twarz postaci, połączona z atrybutem deszczu, idealnie naprowadzają nas na to, co znajdziemy w środku, oraz doskonale ukazują głębie tytułu.

Opis jest dość minimalistyczny. Zupełnie nie wiadomo, czego należy oczekiwać po otworzeniu książki. Wszystko, co autorka chciała nam przekazać, mieści się w jednym zdaniu i jednym pytaniu. Przytoczę je tutaj:

„ Dzisiejsza prognoza przewiduje tęsknotę. Bo oboje tęskniliśmy, prawda?"

Nie urzekł mnie opis i na pewno niezbyt zachęca do dalszej lektury. Autorkę stać na bardziej rozbudowany, a jeśli chciała, aby było tajemniczo i nie do końca otwierać przed czytelnikiem bram opowieści, powinna jednak dodać coś więcej.

Dobrze. A teraz czas, aby przejść do tego, co w książce najważniejsze. Fabuła.

Historia jest interesująca i szczerze mówiąc, jeszcze się z taką nie spotkałam na Wattpadzie. Autorka dzieli opowiadanie na cztery zależne i uzupełniające się części. Gdy zaczynamy czytać pierwszy rozdział, wpadamy w głębokie, często trudne i brutalne przemyślenia bohaterki. Nie wiemy, kim jest, jak ma na imię, nawet jak wygląda, i ciekawostka, nie dowiadujemy się tego nigdy. No dobrze, ale co wiemy? Jest kobietą, cierpiącą z powodu straty ukochanej osoby. Targają nią wszelkiego rodzaju emocje. Od euforycznych, po gorzkie wspomnienia, gdyż przez całą książkę bohaterka będzie wspominać, jak w danej sytuacji zachowałby się bliżej nieokreślony ukochany.

Akcja opowieści prawdopodobnie rozgrywa się w teraźniejszości bohaterki, a wiemy to stąd, że gdy wspomina, używa czasu przeszłego.

Jak już napisałam, książka podzielona jest na cztery części, a każda zaczyna się od słowa „wiedział".

Pierwsza z nich: „Wiedział, że lubiłam" pokazuje nam, że, mimo iż bohaterka bardzo cierpi i wykrzykuje to całemu światu,to jednak dalej kocha tego, który ją opuścił. Dalej uważa go za kogoś najważniejszego, idealizuje go i każdą najdrobniejszą rzecz, jaką spotyka, przypisuje temu, co miało związek z nim. Można powiedzieć, że całą winą za jego nieobecność obciąża sobie, uważając, że on jest zbyt wspaniały, aby go obwiniać. Pokazują to dobitnie zwroty grzecznościowe pisane wielką literą. Jak wiemy, taki zapis stosowany jest zazwyczaj w listach, aby okazać odbiorcy szacunek.

Druga: „Wiedział, że nie lubiłam" jest manifestacją otwartego i coraz bardziej świadomego bólu i żalu, może i złości, które zostały spowodowane odejściem ukochanego. Bohaterka zaczyna skupiać się na swojej przemianie. Jak cała historia wpłynęła na nią i jakie wiążą się z tym konsekwencje. Dochodzi do wniosku, że przez niego stała się wrakiem człowieka niezdolnym do normalnego życia. Nie umie się już cieszyć jak kiedyś, a drobne obowiązki stają się najcięższym brzemieniem. Bohaterka stwierdza: Moje istnienie nie ma sensu.

Trzecia część: „Wiedział, że nienawidziłam. Wiedział, że kochałam" jest ostateczną bitwą, jaką podejmuje bohaterka, aby osiągnąć katharsis. Spotykamy się z przeładowaniem emocji, szczególnie złości, który pokazuje nam kolejny przełom w głównej postaci. Powoli, małymi krokami godzi się z odejściem ukochanego, zaczyna dostrzegać sens w tym wszystkim. Następuje znane z książek rozwiązanie akcji.

Czwarta część jest trochę inna, choć zaczyna się bardzo podobnie: „Wiedział, że". Jest to ostatni rozdział wyjaśniający wszystko, zwalniający, jak po wyczerpującym galopie. Tutaj czytelnik zostaje sam z myślami, jakie pojawiają się na końcu. Mamy okazję spojrzeć na wszystko już spokojniej. Bohaterka prowadzi nas przez proces jej uzdrowienia, poradzenia sobie ze stratą i przekazuje nam jedną, bardzo ważną wiadomość: Wszystko jest po coś i zawsze damy sobie z tym radę. 

W tym opowiadaniu widzę powiew świeżości. Czegoś, czego do tej pory nie znalazłam i nie miałam okazji przeczytać. Autorka doskonale opisuje emocje, jakie targają główną bohaterką. Wodzi nas za nos, wzbudzając szybsze bicie serca. Czytając opisy złości, sama się złościłam, czując się bezsilna wobec takiej niesprawiedliwości. Dodatkowo same opisy są okraszone cudownymi wręcz epitetami i porównaniami, co uważam za duży atut autorki. Opisywanie trudnych zagadnień, jakie się pojawiały, np.ludzka ślepota na krzywdę innych, uciekanie w alkohol, jest nie lada wyzwaniem i twórca dzieła musi umieć opisać to delikatnie, a zarazem brutalnie, co autorce swiatowa udało się z sukcesem. Myślę, że to opowiadanie jest idealnym przykładem na to, co tak naprawdę każdy z nas tłumi w sobie. Znajdziemy tam miłość, żal, zdradę, złość, ale i radość, wszystko to, z czym spotykamy się na co dzień. 

Co do kwestii skonstruowania opowiadania, muszę tutaj zrobić ukłon w stronę autorki. Każdy rozdział zaczynamy od podążania za bohaterką. Czy to z pracy, czy do pracy, czy nawet jesteśmy w momencie, gdy dzwoni wziąć dzień wolny. Widzimy jej życie na co dzień, zwyczajną rutynę. Po czym w jednej sekundzie dopadają ją wspomnienia związane z nim. Może to być gruszkowa kawa, którą uwielbiał pić. Jej zapach. Lokal, w którym jadali kolacje, a nawet człowiek na ulicy. W jednym momencie autorka daje nam pstryczek w nos i zanurza nas w głębokie refleksje na temat wspólnej egzystencji, a robi to tak subtelnie i prawie niezauważalnie, że czytelnik dopiero na końcu rozdziału orientuje się, co właściwie się stało. Za piękne przejścia z „normalnego" życia do wspomnień i refleksji chapeau bas.

Stylistyka opowiadania jest raczej toporna. Nie ukrywam, że ciężko mi się czytało, chociaż, jak wspomniałam wyżej, opisy są genialne i rzadko spotykane. Czasami nie mogłam skupić myśli, bo zdania były trochę za długie. Przydałoby się więcej kropek. Zdarzały się błędy fleksyjne i ortograficzne. Niektóre wytknęłam. Większość z nich były po prostu niedopatrzeniami, czymś, co umknęło w trakcie edycji tekstu. Co do przecinków, nie mam prawie zastrzeżeń, bo były stosowane według znanych mi reguł, chociaż zdarzało się ich trochę więcej niż ustawa przewiduje. Niemniej jednak można przymknąć na to oko. No i mogłoby być mniej „iż", które można zastąpić zwykłym „że".

Czy polecam to opowiadanie? Oczywiście i niezaprzeczalnie. Po pierwsze,jest niesztampowe i idealne, jeśli chcemy zatrzymać się na chwilę i zamyślić nad rzeczami, zdawać by się mogło, spotykanymi na co dzień, ale często niedostrzegalnymi gołym okiem. Na pewno nie jest to opowiadanie proste, które należy przeczytać „po łebkach" i odłożyć do biblioteki. Trzeba je przeczytać i przemyśleć, bo autorka podjęła trud wyjaśnienia, jakie procesy zachodzą w człowieku, który, mimo że ma przy sobie przyjaciół (jak ruda pieguska), często czuje się samotny i opuszczony. Myślę, że jest to doskonałe zobrazowanie tego, co najtrudniejsze: samotności wśród ludzi.

I z tym Was zostawiam. Zachęcam, aby każdy przeczytał „Psujesz Mi Pogodę". Naprawdę warto!

Ps. Droga autorko, jeśli to nie problem, chciałabym się dowiedzieć, ile masz lat, gdyż twój tekst jest nad wyraz dojrzały.

Recenzje piórem pisaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz