Nasze święte szaleństwa - Leopoldyna_R [xBianca_Rosax]

161 14 7
                                    

Autor: Leopoldyna_R
Recenzent: xBianca_Rosax

Siadając do pierwszego opowiadania, jakie dostałam, zdecydowanie nie spodziewałam się, że będę musiała od razu rzucać mięsem, ale niestety okoliczności mnie do tego zmusiły. Oczywiście nie zamierzam autorce wytykać samych błędów nadesłanej pracy, bo ta posiada również zalety, o których nie omieszkam również wspomnieć w recenzji.

W pierwszej chwili ucieszyłam się, że dostałam coś ściśle związanego z historią, a choć okres rewolucji francuskiej nie jest moją specjalizacją, to niezwłocznie siadłam do czytania. Pierwszy rozdział okazał się stylizowanym listem, który już od pierwszych linijek urzekł mnie swoją budową. Z niecierpliwością zagłębiałam się coraz bardziej, chcąc jak najszybciej nieco lepiej poznać historię autora listu, której mały fragment został nam pokazany już na wstępie. Niestety, gdy przyszła kolej na przeczytanie normalnego, nie stylizowanego rozdziału, mocno się zawiodłam. Przez pierwsze dwa, może trzy akapity nie odczuwało się jeszcze tak bardzo różnicy jakościowej w czytanym tekście, jednakże im dalej w las, tym więcej drzew. Budowa niektórych zdań była po prostu nielogiczna, np. ,,Medyk był tylko jeden na całe więzienie, więc selekcjonował więźniów według własnego uznania, kto lepszą ofertą go skusi” (nie będę przytaczać wszystkich przykładów, bo zwyczajnie jest ich zbyt dużo by je tu wszystkie upchnąć). Autorka nie ustrzegła się również przed powtórzeniami i złymi formami rzeczowników, np. zamiast posągu, w tekście widnieje posąg. 

Choć sama nie jestem bogiem interpunkcji i sama mam z nią problemy, tak w tym tekście przecinki w randomowych miejscach raziły po oczach nawet mnie. Z reguły podobno rozbudowane porównania uznawane są za atrakcyjne i świadczące o bogatym słowniku pisarza, jednak we wszystkim musi być zachowany balans. Mówię tutaj o rozległych porównaniach w przynajmniej co drugim zdaniu (oczywiście to tylko moje skromne zdanie, każdy ma inny gust i tak jak mi to przeszkadza innym może się to podobać) dajmy tutaj przykład który to zobrazuje ,,Laurent Hugo poczuł ból w okolicy łopatek, lufa wciśnięta została w ciało hrabiego, jakby metal i on mieli się zjednoczyć jak Anglia i Szkocja w 1707 roku”. Na moje oko to jedno zdanie spokojnie mogłoby zostać podzielone na dwa, co wyglądałoby zdecydowanie lepiej, ale wracając do samego porównania, szanuję wiedzę na temat historii, jednak w tym momencie wygląda to, jakby autorka chciała się na siłę nią popisać. 

Kolejną rzeczą, która przeszkadzała mi w czytaniu, były zdrobnieni, które kompletnie psuły immersje. Tutaj również pozwolę sobie przytoczyć fragment: ,,Zielonooka leciuchno stawiała kroki, aby za chwilę znaleźć się niebezpiecznie blisko pijanego szlachcica”, według mnie zdecydowanie lepiej by brzmiało bez tego zdrobnienia, ale ewidentnie jest to część stylu autorki, bo takie zabiegi pojawiają się kilkukrotnie w zaledwie siedmiu rozdziałach. Co do samego kunsztu pisarskiego, no cóż, zdecydowanie nie mogę odmówić autorce bogatego słownika, jednak nawet on nie potrafił podźwignąć całego opowiadania. Całość zbudowana jest w taki sposób, że ciężko złapać sens niektórych fragmentów, które trzeba przeczytać kilka razy, żeby zrozumieć przekaz. Szczerze mówiąc, nie do końca jestem pewna, o czym czytałam. W opowiadaniu brakowało mi wyraźniejszego zaznaczenia, gdzie zaczynają się wspomnienia, gdzie jest teraźniejszość oraz płynniejszego przejścia do opisywania innych postaci, które tutaj było dość toporne. Będąc w tym miejscu należy również wspomnieć o dialogach, które pozostawiają wiele do życzenia. Nie będę się czepiać tutaj o zapis (stosowanie pauz, bo sporo osób ich nie stosuje) tylko o sam język, który miejscami był zbyt potoczny. Wiadomo że nikt nie mówił między sobą sztywnym językiem urzędowym, ale zważywszy że akcja toczy się wokół warstwy wyższej społeczeństwa można wymagać od nich bardziej, jakby to ująć, poważnego słownictwa. 

Wtrącić tutaj muszę również niezbyt trafiony dobór słów podczas opisu tortur. ,, Austryjak gestem ręki nakazał podwładnym, aby wyszli z celi. Chciał zostać sam z Francuzem. Tylko on może się podniecać jego bólem!” mamy tutaj ewidentny nacisk na sadyzm żołnierzy austriackich, którzy zostali sklasyfikowani jako sadyści czerpiący satysfakcję (a z opisu wnioskować można że również podniecenie seksualne) ze znęcania się nad więźniami. Domyślam się o co mogło chodzić w tym fragmencie i osobiście uważam że bardziej odpowiednie byłoby tutaj stwierdzenie, że tylko on może napawać się cierpieniem więźnia. No chyba że owy Austryjak serio czerpał z tego przyjemność seksualną, to wtedy nie mam się czego czepiać.

Zdecydowanie szanuję autorkę za podjęcie przedstawienia czytelnikowi ludzkich słabości i rozwijającego się szaleństwa głównego bohatera (o ile to było szaleństwo). Najmocniejszą stroną całego opowiadania zdecydowanie są stylizowane listy, które znacząco odbiegają jakością od samych rozdziałów pisanych z trzeciej osoby, o czym wspomniałam już wyżej. Realia historyczne z tamtego okresu również zostały nienaruszone, co też jest niewątpliwym atutem. Sam pomysł na historię jest jak najbardziej na plus, jednak brakuje tutaj dopieszczenia. Z tego co widziałam pod jednym z rozdziałów, ktoś zostawił dość wyczerpującą opinię na temat niedociągnięć ,jak i wytknął inne błędy pojawiające się dalej. Dlaczego te uwagi nie zostały wzięte pod uwagę? Tego nie wiem, ale zastosowanie się do nich zdecydowanie podniosłoby jakość tekstu.

Recenzje piórem pisaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz