This day

3.7K 114 73
                                    

10 czerwca to bardzo zagmatwany dzień. Jest to dzień przed egzaminami końcowymi, który decyduje czy dostaniemy się na kolejny rok nauki. Jako, iż jestem dobrą uczennicą nie szaleje jak reszta szkoły.
- Hej Sophie! - krzyknęła Granger.
- O Hermiona! Tu jesteś. Myślałam, że już cię nie znajdę. Jest tu taki tłok, nie rozumiem jaki jest sens uczenia się na ostatnią chwilę, kiedy miało się na to praktycznie cały rok. - odrzekłam z lekkim zirytowaniem.
- Widocznie nie tylko ja się nad tym zastanawiałam. Pośpiesz się zaraz mamy lekcję obrony przed czarną magią. Zanim dojdziemy do klasy miną wieki. - Odpowiedziała i zajrzała lekko za moje plecy.
- Co to jest? Po co ci teraz farby? - Zapytała zaskoczona.
- Pożyczyłam je od jednej dziewczyny z Hufflepuf bo pracuje nad nowym obrazem. Nie miałam czasu wrócić do dormitorium przez te tłoki. - odpowiedziałam.
Hermiona jest moją najlepszą przyjaciółką od 1 roku. Od początku się dobrze dogadywałyśmy, dzięki niej poznałam resztę Gryfonów.

Po lekcji usiadłam na skrawku wolnego parapetu przy oknie aby przeczekać tłumy uczniów pędzących na kolejne lekcje. W całym tym zamieszaniu nie zauważyłam, że usiadł obok mnie wysoki, rudy chłopiec - Fred.
- O proszę proszę, Sophie, chyba pierwszy raz widzę cię nie umazaną czarną farbą lub bez pędzla za uchem - Zaśmiał się ukazując swoje lekkie wgłębienia w policzkach.
- Fred! Przestraszyłeś mnie. - Tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić po jego uroczym uśmiechu. Jestem w nim tak bardzo zauroczona.
- Aż tak bardzo przerażający jestem? - Znowu się zaśmiał. Ten chłopak ma najlepsze poczucie humoru jakie kiedykolwiek widziałam, tak samo jak jego brat bliźniak. - Chyba coś ci spływa po plecach. - Powiedział to z takim wyrazem twarzy jakby zobaczył ducha. Nie dziwię mu się. Moje całe plecy były w zielonej gęstej farbie.
- O nie, dlaczego teraz... nie mogę tak iść na lekcje. - Odpowiedziałam z rozczarowaniem. Te farby były naprawdę dobre.
- Pozwól, że pójdę, muszę to zmyć. - powiedziałam do Freda.
- Poczekaj jeszcze chwilkę zanim pójdziesz. Chciałem cię zaprosić na piknik po lekcjach. Przyjdziesz? - zapytał z lekkim zaczerwienieniem na jego bladej piegowatej twarzy.
- Oh... oczywiście... - Motyle w moim brzuchu szalały jak nigdy.
- Dobrze, będę czekać przed wejściem do twojego domu! - Krzyknął z końca korytarza.
Szłam tyłem by jeszcze przez chwilę popatrzeć na jego uśmiech i w coś uderzyłam. Obróciłam się, spojrzałam lekko w górę i ukazał mi się najbardziej przeszywający, metaliczny wzrok jaki kiedykolwiek ujrzałam.
- Patrz gdzie łazisz głupia szlamo! - wykrzyknął mi w twarz Draco.
Przez ostatnie 4 lata tolerowałam jego wyzwiska i kpiny ale nie dałam rady dłużej tego wytrzymać. Mam już 14 lat, czas się postawić temu wrednemu blondasowi.
- Za kogo ty się uważasz?! - wykrzyknęłam w taki sam podły sposób jak on i lekko go popchnęłam. W tym momencie zrozumiałam co zrobiłam. Tuż za nami były schody.
- Zobacz Blaise. - powiedział Malfoy. - Trzeba pokazać tej dziewczynie co się robi z takimi szlamami jak ona. - Nawet nie zdążyłam zrobić kroku a już poczułam jego zimne ręce na moich ramionach które popychały mnie w tył. Straciłam równowagę i zleciałam na sam dół schodów.

𝑀𝑢𝑑𝑏𝑙𝑜𝑜𝑑 ; 𝑑.𝑚 | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz