Farewell

2.4K 61 206
                                    

Czułam się przy nim tak swobodnie. Zdziwiłam się, że ktoś taki jak Dracon potrafi przeprowadzić naprawdę interesującą rozmowę. Nie spodziewałam się, że jest tak inteligenty, wcześniej sprawiał wrażenie typowego szkolnego ,,bad boya" bez mózgu.
Dowiedziałam się, że tak jak ja, interesuje się astronomią. Gwiazdy, planety i galaktyki były naszym głównym tematem przez kolejne 20 minut.
- Będę się chyba zbierać, jest już trochę późno. - powiedziałam wstając.
- Nie proszę, jeszcze nie wychodź. - powiedział, jakby się czegoś przestraszył.
- Nie, naprawdę, muszę jeszcze się trochę pouczyć. W ostatnim czasie zbyt zatraciłam się w imprezach, czego zaczynam żałować. Naprawdę miło mi się z tobą rozmawiało, mam nadzieję, że to nie ostatni raz. - uśmiechnęłam się do niego po czym wyszłam z pokoju.

Schodząc po schodach usłyszałam jego kroki kierujące się w moją stronę.

Miałam zamiar się już odwrócić, kiedy z dołu krzyknął jeden ze Ślizgonów;
- Stary, już druga w ciągu jednego dnia? Kurwa, przegrałem zakład.

Nie wiem czy się przesłyszałam, ale zrobiło mi się niedobrze. Poczułam na ramieniu dłoń Malfoya.

- Wszystko ci wyjaśnię. Proszę, wysłuchaj mnie. - powiedział jego lekko zachrypnięty głos.
- Uwierzyłam Ci już tyle razy. Przebaczałam, a ty wciąż popełniałeś te same błędy. Już nie masz co mi wyjaśniać. Brzydzę się tobą. - powiedziałam odwracając się w jego stronę.
- Naprawdę, to nie jest tak jak myślisz. Sophie daj mi ostatnią szansę. - jego głos zaczął się załamywać.
- Nie, nie zbliżaj się do mnie! - wykrzyczałam z płaczem, wybiegając z dormitorium Ślizgonów.

Koniec tego. Moje życie przy nim to jebany rollercoaster. Płaczę, potem jestem szczęśliwa i po 5 minutach znowu zalewam się łzami. Nie mogę uwierzyć, że wykorzystał mnie dla jakiegoś zakładu. Już naprawdę zaczynałam czuć, że coś dla niego znaczę, ale po raz kolejny dałam się oszukać.

Draco Malfoy nie potrafi kochać.

Już przy pierwszym naszym spotkaniu w pociągu powinnam była to zrobić.

- Dobry wieczór, Pani Profesor. - powiedziałam, wchodząc do gabinetu.
- Dobry wieczór, Panno Davies. Co cię sprowadza o tak późnej porze? - zapytała Profesor McGonagall.
- Chciałabym złożyć skargę. Na początku roku, zapewniano mi, że Draco Malfoy nie będzie mógł się do mnie zbliżać. Niestety nie stosuje się on ustalonych zasad. - powiedziałam błądząc wzrokiem po pomieszczeniu.
- Rozumiem. Wstaw się proszę tutaj jutro rano. Wezwę waszych opiekunów. Możesz już iść. - powiedziała, po czym zamknęłam za sobą dębowe drzwi.

                                            * * *
Ranek, godzina 8:00
W gabinecie Profesor McGonagall.
- Proponujemy przeniesienie Dracona do Durmstrangu jeszcze dzisiejszego wieczora. Ta dwójka niestety nie może się więcej widywać. - rzekła nauczycielka.

Moje ręce trzęsły się jakbym dostała ataku padaczki. Jest mi tak strasznie źle z tym, że przeze mnie, nie będzie miał już możliwości nauki w Hogwarcie. Ale z drugiej strony, on wyrządził mi większe krzywdy, niż w tej chwili, ja mu.

- Dziękujemy Pani, Draco zasłużył sobie na taką karę. Dowidzenia. - rzekła Narcyza Malfoy, po czym skierowała się wraz z mężem i synem za drzwi.

- Dobrze kiedy zostali już Państwo sami chciałabym poruszyć jeszcze kilka tematów... - kontynuowała Profesor.

Zamiast jej słuchać, skupiłam się na rozmowach które odbywały się po drugiej stronie Gabinetu. Rozmowach, może źle to określiłam. Prędzej krzykach.

- Przez mugolkę straciłeś szansę Draco. Dobrze wiesz, że są oni splamieni brudną krwią. Gdy jeszcze raz zobaczę Cię przy niej, zostaniesz wyrzucony z domu. Rozumiesz? - mówił Lucjusz Malfoy.
- Tak, ojcze. - odpowiedział cichy głos Draco.

Tego dnia widziałam go po raz ostatni.

* * *
Całe dwa tygodnie nie mogłam się na niczym skupić. Przestałam próbować dostosowywać się do reszty i przestałam chodzić na jakiekolwiek imprezy lub spotkania. Zamknęłam się w sobie.
Tak bardzo tęskniłam za jego dotykiem. Za jego głosem i oczami które za każdym razem wprawiały mnie w osłupienie.
Co jeśli sobie tam nie poradzi? W Durmstrangu panuje duży rygor. Co ja najlepszego zrobiłam. Mogłam po prostu zacząć go ignorować i unikać, a nie sprawić żeby wyrzucono go ze szkoły.
* * *
Lekkie pukanie rozniosło się po pokoju. Gdy zdążyłam podnieść głowę, zauważyłam moje przyjaciółki wchodzące przez drzwi.
- Nie wiemy co się z tobą dzieje, Sophie. W końcu pozbyłaś się tego idioty, nie będzie Cię już nigdy więcej zadręczać, a ty leżysz tak całe tygodnie nie wychodząc z łóżka. - powiedziała Hermiona.
- Rozumiemy, że masz poczucie winy, że wyrzucili go ze szkoły, ale zasłużył sobie na to. Nie możesz się cały czas obwiniać. - wtrąciła się Ginny.

Czekały na moją odpowiedź, ale nie byłam w stanie nic odpowiedzieć. Gdy tylko słyszałam rozmowy na jego temat w moim gardle tworzyła się wielka gula.

- Słuchaj, już niewiele brakuje do Yule Bal. Jedziemy dziś wieczorem do Hogsmeade, kupić sukienki i zabieramy cię ze sobą. Nawet się nie sprzeciwiaj i spróbuj cię chociaż umyć... - zaśmiały się razem z Cho, na co odpowiedziałam im lekkim uśmiechem.

Wiedziałam, że nie mam wyboru, więc udałam się w stronę łazienki wziąć prysznic, którego nie zażyłam od kilku dni. Gdy poczułam strumień wody na skórze, przypomniała mi się tamta noc. Mająca nadzieję, że w ten sposób otrząsnę się z emocji, łzy spływały razem z wodą...
* * *
- Ta wygląda na niej cudownie! - powiedziała Cho do reszty dziewczyn na co się zgadzały.
Stałam w jednym ze sklepików marznąc w granatowej sukience, w której wyglądałam jak bombka.
- Wiecie, chyba nie do końca jest ona w moim typie. - odpowiedziałam z lekkim zdenerwowaniem.

Nawet nie planowałam iść na ten bal.

Przechodząca obok właścicielka sklepu złapała ze mną kontakt wzrokowy.
- Chyba wiem co będzie do ciebie pasować. - powiedziała, po czym wróciła z najpiękniejszą sukienką jaką widziałam w życiu.
Piękna balowa suknia w szmaragdowym kolorze, cudownie komponowała się z kolorem moich tęczówek.
[wizualizacja]

Kupno tej sukienki poprawiło mi humor

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kupno tej sukienki poprawiło mi humor. Szłam przez zatłoczoną drogę do jednej z kawiarni, kiedy usłyszałam za sobą swoje imię.

- Sophie, w końcu Cię znalazłem. Nie mam zbyt wiele czasu więc zapytam wprost. Czy chciałabyś mi towarzyszyć podczas balu? - zapytał Higgs.

W sumie to nie mam z kim iść, więc czemu nie. Już wszystko jest mi obojętne.

- Jasne, czemu nie? - odpowiedziałam z sztucznym uśmiechem.
- Świetnie, myślę, że powinniśmy się trochę lepiej poznać więc, może spędzisz ze mną resztę dzisiejszego dnia? - zapytał Terrence.
- Tak, to świetny pomysł, bawcie się dobrze!! - wykrzyczała Ginny, na co reszta dziewczyn zaczęła piszczeć ze szczęścia jak 6-latki.

Już wiem w co chcą mnie one wpakować.

𝑀𝑢𝑑𝑏𝑙𝑜𝑜𝑑 ; 𝑑.𝑚 | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz