Sudden changes

2.4K 78 88
                                    

Wpatrywał się w moje oczy. Po raz drugi od naszego spotkania w pociągu widzę je tak blisko. Po chwili spojrzał w dół. Szare, metaliczne spojrzenie aż paliło mój biust.

Oderwał dłoń od moich pełnych ust i zaczął zjeżdżać palcem, powoli od brody do moich piersi. Znów spojrzał mi w oczy. Kolejny raz poczułam uczucie gorąca rozprzestrzeniającego się po moim ciele.

- Nie mogę już dłużej wytrzymać. - sapnął Draco, po czym gwałtownie złączył swoje usta z moimi. Swoją drugą ręką złapał mnie za włosy, aby moja głowa pochyliła się w tył.

Chyba to efekt zbyt dużej ilości alkoholu. Zaczęłam odwzajemniać pocałunki. Było tak namiętnie, że oboje zaczęliśmy dyszeć i łapczywie łapać powietrze do płuc. Zawiesiłam moje ręce na jego barkach.

Gratulacje dla mnie. Pierwszy dzień w szkole a ja już zdążyłam pocałować dwóch chłopaków. W tym mojego wroga.

Po chwili Malfoy złapał mnie za nadgarstki, przycisnął moje ręce do zimnej ściany nad moją głowę i powiedział;
- Ani słowa. Nikomu.
Po czym uwolnił mnie z uścisku i ponownie odszedł tak samo jak w pociągu.

Czemu on mnie najpierw rozpala a potem gdy już do czegoś dojdzie i się rozkręcam to mnie zostawia?

Nie, nie mogę, co ja mówię. Przecież on prawie pozbawił mnie życia. Muszę myśleć o tym jak wytłumaczyć wszystko Fredowi, a nie przejmować się Malfoyem.

* * *
- Sophie? Sophie...
- Ughh.... Co? Gdzie, co? - wymamrotałam spod nosa. - Jeszcze 5 minut ...
- Sophie! - krzyknęła Luna.
- Co chcesz Luna?! Śpię, nie widzisz? - odpowiedziałam z irytacją.
- Tak widzę, ale nie wiem czy wiesz, przespałaś połowę lekcji na kanapie w wspólnym pokoju. - odpowiedziała.
Zerwałam się na nogi jak opętana. Chyba po spotkaniu z Draco urwał mi się film.
Założyłam wczorajszą koszulę która leżała na środku pomieszczenia i wybiegłam na korytarz. Na szczęście było pusto, ponieważ wszyscy byli na lekcjach, więc wróciłam po moje rzeczy i poszłam wziąć orzeźwiajacy prysznic.
* * *
Na wielkiej sali
- Nie musisz mi się tłumaczyć. Wszystko słyszałam. - powiedziała Hermiona.
- O czym słyszałaś? - zapytałam zajmując moje miejsce do kolacji.
- Co się działo na imprezie w waszym domu. Rozmawiałam o tym z Fredem. Broniłam cię i na szczęście udało mi się. Masz u mnie dług. Porozmawiaj z nim póki nie jest za późno. - powiedziała dumna.
- A i jeszcze jedno. Nie pij tyle więcej bo cały Hogwart mówi o twoich cyckach. - zaśmiała się, po czym odeszłam od stołu i poszłam szukać Freda.
* * *
- Fred, zaczekaj! - krzyczałam biegnąc w jego stronę.
- Rozumiem Sophie. Wiem, że byłaś pijana i chciałaś udowodnić tylko żebym był zazdrosny. Wybaczam Ci. - odpowiedział chłopak.
- W zamian za tą awanturę, jesteś mi winna randkę. - kontynuował.
- Oh oczywiście, dziękuję, że rozumiesz. - odpowiedziałam z lekkim zaczerwienieniem.
- To do wieczora, piękna. - odparł Fred.

Mam takiego kaca, że w ogóle nie chce mi się myśleć o tej randce. Może po prostu wszystko dzieje się za szybko. Tyle się wydarzyło w ciągu jednego dnia, nie mam ochoty na więcej. Marzy mi się tylko wygodne łóżko i książka.

Wieczorem
- Wyglądasz cudownie. Jeszcze tylko pomadka. - odparła Ginny.
Wszystkie Gryfonki się zleciały wokół mnie, żeby przygotować mnie na randkę. Nie zdziwię się gdy będą nas śledzić.
- Dobra, chyba już jestem gotowa. - powiedziałam z lekkim stresem. Nie cieszyłam się zbyt na tą randkę, ale to pewnie tylko przez zdenerwowanie.
- Powodzenia! - wykrzyknęły do mnie dziewczyny kiedy wychodziłam.
* * *
- No i wtedy z George'm wzięliśmy łyk eliksiru, przeszliśmy przez barierę i zamieniliśmy się w dziadków! - opowiadał z fascynacją Fred.
Jego opowieści zawsze są bardzo ciekawe, ale teraz nie mam do tego głowy.
Siedzieliśmy na czerwonym kocyku pod jednym z drzew nieopodal Hogwartu. Słychać było tylko lekki szum zielonej trawy i sowy które odzywały się, ponieważ zaczęło robić się ciemno. Ciepłe, pomarańczowe słońce zaczęło chować się za horyzontem. Zamek z tej perspektywy wyglądał niesamowicie.
Kiedy tak podziwiałam widoki z myśli wyciągnął mnie Fred który złapał mnie za rękę.
- Wiele dla mnie znaczysz Sophie. Długo czekałem na ten moment. - powiedział i zaczął przechylać się lekko w moją stronę.
- Fred, nie jestem chyba jeszcze gotowa. - odpowiedziałam wstając.
W takim momencie, który tak długo wyczekiwałam. Co się ze mną dzieje?
- Przepraszam, ja chyba już pójdę. - Odrzekłam zostawiając go samego.

Boże co ja zrobiłam. W drodze do zamku nie myślałam o niczym innym, niż o tym, żeby zapaść się pod ziemię i o tym zapomnieć.

Gdy weszłam do środka pozostali uczniowie byli już w swoich domach, tylko niektórzy przechadzali się korytarzami. Szłam w stronę zachodniej wieży, gdy zauważyłam, że drzwi klasy od eliksirów są lekko uchylone.
Dobra muszę przyznać, zrobiłam się ciekawska. Muszę zajrzeć.
Przeszłam po cichu obok drzwi i zamknęłam lewe oko aby lepiej się przyjrzeć.
- O kurwa to Pansy i Draco... czy oni? - pomyślałam. No tak mogłam się tego spodziewać. Sam mnie ostrzegał, żebym nie podglądała ludzi a teraz zrobiłam to ponownie.

Od tego momentu Draco więcej się do mnie nie odezwał ani ja do niego. W końcu, przecież na to liczyłam, prawda? Niech się zajmie swoją ukochaną Pansy. Z Fredem nasza relacja zakończyła się na przyjaźni. Dałam mu znać, że jednak z nic z tego nie będzie. Dni mijały, ja zajęłam się malowaniem, urwałam trochę kontakt z innymi. Potrzebowałam przestrzeni. Aż nastał weekend...

Sobota
-Nie bądź nudna. Cały tydzień tylko siedziałaś w dormitorium i malowałaś. Czas się trochę zabawić! - powiedziała Ginny.
Może ona ma rację... Nie mogę się całe życie użalać nad sobą.
-No niech ci będzie. Masz chociaż jakiś pomysł co chcesz robić? - zapytałam.
-O to się nie martw po prostu się ładnie ubierz. - powiedziała i wyszła z pokoju.

Założyłam czarną obcisłą sukienkę i wiązane buty na obcasie. Lekki makijaż dopełniłam srebrnymi długimi kolczykami. Nie miałam już zbyt wiele czasu więc zrobiłam niechlujnego koka i wyszłam na zewnątrz.
- Gdzie ona jest, zaraz zamarznę na smierć...
- Sophie? Co się tak odjebałaś? - zapytała Ginny.
- No chyba sobie żartujesz? Mówiłaś ze mam się ładnie ubrać. - powiedziałam z oburzeniem patrząc na jej bluzę z logo Gryffindoru i dresy.
- Przepraszam, zapomniałam ci powiedzieć, że to będzie ognisko... Wróćmy się żebyś się przebrała. - odpowiedziała rudowłosa.
- Nie, już nie ma sensu się wracać. Pójdę tak. - Powiedziałam po czym zdjęłam wysokie buty i weszłam na chłodną trawę. Było już ciemno. Księżyc i gwiazdy rozświetlały łąki wokół Hogwartu. Z oddali było widać palące się ognisko i ludzi zbierających się wokół niego.
- Trzymaj. Na szczęście mam w torbie drugą bluzę. - powiedziała Ginny podając mi ubranie z logo lwa.

𝑀𝑢𝑑𝑏𝑙𝑜𝑜𝑑 ; 𝑑.𝑚 | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz