New Year's Eve

1.2K 47 45
                                    

Kilka godzin wcześniej
- Masz to czy nie? - zapytała Pansy i zaciągnęła dym z papierosa wprost do płuc.
Astoria spojrzała się na nią z uśmiechem i postawiła na stole małe buteleczki;
- W butelce po Amortencji jest zwykła cola, tylko zmieniłam jej kolor, dodałam trochę pyłku... w Veritaserum jest woda. Chyba nie muszę już powtarzać co dalej?
- A co jak butelka wskaże na nią? - zapytał Blaise.
- Blaise jesteś do cholery czarodziejem, nie znasz podstawowych zaklęć? - odpowiedziała Pansy przewracając oczami.
W tym momencie otworzyły się drzwi z których wyszedł Draco ubrany w czerń. Dziewczyna wpadła w panikę;
- Drętwota! - wykrzyknęła czarnowłosa kilkukrotnie kierując różdżką wprost na Malfoya.
- Co do kurwy Pansy?! Nie taki był plan! - zaczęła Astoria.
- Co miałam zrobić, mógłby to zauważyć! - powiedziała podchodząc do nieprzytomnego czarodzieja.
Po chwili namysłu Astoria rzekła;
- Zmiana planów. Zanieście go do łóżka na górę i zawołajcie Pucey'a. Ja idę po eliksir wielosokowy.
                                             ***
Sophie
Wydostałam się z uścisku Harrego i spojrzałam w jego zielone oczy.
- Przepraszam, że straciliśmy kontakt... Pewnie jesteś na mnie zły, że nawet nie wiem co się teraz u ciebie dzieje. - powiedziałam opuszczając wzrok.
- Mamy całą noc na nadrobienie zaległości. - uśmiechnął się po czym złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę wejścia do zamku.
- Harry, za pół godziny będzie północ, mieliśmy spędzić tą noc razem! - wykrzyknęła ze złością Ginny.
- Chyba nie zostawisz jej w potrzebie, z tego co pamiętam to twoja przyjaciółka.
- Fałszywa przyjaciółka. Jeśli Ci zależy na niej bardziej niż na mnie, droga wolna. Idę do dormitorium. - odpowiedziała i szybkim krokiem pokierowała się do środka.
- Nie Harry, nie zgadzam się, ona ma rację, powinniście spędzić dzisiejszą noc razem. Ja sobie poradzę.

Rozumiem Ginny i czuje się okropnie z faktem, że porzucił ich wspólne plany, bo jak zwykle nie układa mi się w życiu.

- Zrozumie to. Prędzej czy później, ale zrozumie. Dobra, już nie płacz, idziemy do reszty Gryfonów i naprawimy Ci jeszcze humor. - powiedział wycierając moje łzy kciukiem. Czuję, że nie zasługuję na takiego kochanego przyjaciela jak on.

W dormitorium Gryfonów
Wchodząc do środka ciężko było gdzie postawić stopę. Było tyle uczniów, że ledwo co mogłam zaczerpnąć powietrze. U Gryfonów, w przeciwieństwie do Ślizgonów, wszyscy podskakiwali w rytm muzyki z uniesionymi kubkami wypełnionymi alkoholem. Głośna muzyka sprawiała u mnie ból głowy.

W końcu przedostaliśmy się do prawej strony pokoju i stanęliśmy przy stole na którym stały przekąski i napoje.
- Powinnaś się dziś napić. O dzisiejszej sytuacji porozmawiamy jutro przy śniadaniu. - powiedział Harry podając mi kubek z czerwonym płynem w środku.

Nie musiałam nawet go próbować, żeby poczuć jego smak na języku.

- Ja nie pije. Przez to co odwalałam na ostatnich imprezach. - powiedziałam ze śmiechem do ucha Pottera, żeby lepiej mnie usłyszał.
- Daj spokój, wszyscy robią głupie rzeczy po alkoholu. Gryfoni dobrze to wspominają.

Używałam alkoholu do zatopienia smutków i zwykle działało. Tak naprawdę, nie mam już nic do stracenia.

Złapałam Harrego za dłoń i wprowadziłam go do tłumu. Podskakiwaliśmy razem do muzyki zalewając gardło gorzkim napojem. Zapomniałam, że z moją słabą głową do picia, zerowanie to zły pomysł.

Po trzech piosenkach zagrałam w sok-ponga przeciwko Neville'owi, co szło mi tak kiepsko, że praktycznie co jego kolej musiałam wypijać kieliszek wódki.

- Sophie, zaraz północ, chodź ze mną poszukać Ginny. - wykrzyczał Harry zagłuszając muzykę.
- Nieee, jaa się świeeetnie bawię... idź aleee aleee wróć do mnie później... proszęęę - wybełkotałam opierając ręce o jego ramiona.
Spojrzał na mnie z poważną miną mówiącą ,,tylko nie rób nic głupiego" i odszedł. Skorzystałam z okazji, że nie może teraz kontrolować ile wypiłam i przyłożyłam do ust shota... potem drugiego.. trzeciego... i urwał mi się film.

Draco
Ciche szepty rozchodzące się po pokoju, sprawiły, że otworzyłem oczy. Leżałem na swoim łóżku a wokół mnie stali Parkinson, Greengrass i Zabini.
Silny ból opanowujący moją głowę, sprawił, że odruchowo złapałem się za skronie.

- W końcu wstałeś. Już myśleliśmy, że się nie obudzisz. - powiedziała Pansy klęcząc przy mnie.
- Czemu miałbym się nie obudzić? - zapytałem zirytowany i podniosłem się na tyle, aby usiąść.
- Bardzo się upiłeś tej nocy... byłeś tak wściekły, że zwaliłeś naszą szafkę w pokoju wspólnym. Siłą zaciągaliśmy Cię do tego łóżka. Nic nie pamiętasz? - zapytała Astoria.
- Nie... a gdzie jest Sophie?
- Trudno mi to powiedzieć, ale to właśnie przez nią się tak wkurzyłeś. Wystawiła Cię i poszła na Sylwestra do Gryfonów... z Potterem. Kto wie co oni tam robili... wiesz jaka ona jest pod wpływem alkoholu.

Po tych słowach szybka fala gorąca rozeszła się po całym moim ciele. Zacisnąłem pięści i wybiegłem z dormitorium pędząc po schodach w stronę domu Gryffindoru.

Pierdolony Potter, jeśli ją dotknął to już się kurwa może przygotować na spotkanie z rodzicami.

Sophie
Poczułam jak lekkie smugi światła przedostające się przez okno łaskoczą mi nos. Spokojna cisza i ciepło miękkiej pościeli otulało moje smukłe ciało.

Gdy otworzyłam oczy, cała bajka która tworzyła się w moim umyśle się zakończyła. Między tą cudowną ciszą, którą wykreowałam w głowie, było słychać chrapanie uczniów którzy spali na drewnianej podłodze. Uświadomiłam sobie, że jestem w pokoju Harrego. Wszędzie walały się kubki, butelki i nieprzytomni ludzie. Niektórym szczęściarzom udało się zająć łóżko Rona.

Obróciłam się na drugi bok i zobaczyłam przed swoją twarzą Harrego. Spałam z nim w jednym łóżku?! Szybko zerwałam się na nogi. Miałam na sobie jakąś wielką koszulkę i majtki, natomiast włosy, zamiast błyszczących loków przypominały gniazdo Hardodzioba. Poczułam jak alkohol który wczoraj wypiłam daje swoje znaki.

- Harry wstawaj, niedobrze mi... - potrząsnęłam nim, aby się obudził.

Po tych słowach nawet mi nie odpowiedział, szybko zerwał się z łóżka, złapał mnie za rękę i ciągnąc za sobą biegł w stronę łazienki. Musieliśmy po drodze uważać na leżące ciała. Kiedy mijaliśmy pomazaną markerem Hermionę, z moich ust wydobył się cichy śmiech.

Harry popchnął obraz Grubej Damy i pomógł mi przejść. Gdy moje gołe stopy dotknęły zimnych kafelków korytarza, poczułam, że to nie jedyne zimno które mnie przeszywa.

Chłodny jak lód wzrok Malfoya obejmował nas oboje.

𝑀𝑢𝑑𝑏𝑙𝑜𝑜𝑑 ; 𝑑.𝑚 | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz