Rozdział 22

4.3K 127 5
                                    

Magda


Ojciec Przemka okazał się cudowną osobą. Świetnie spędziłam dzień i na pewno jest to jeden z takich dni, które się nie zapomina. Poznałam wspaniałą osobę. Po dłuższej rozmowie nie dostrzegałam już znaków, pokazujących, że dana osoba jest umierająca. Starszy mężczyzna ma w sobie takie ciepło i energię, że udziela się ona innym. Nie wierzę, że niedługo może zabraknąć takiej osoby na świecie, podczas gdy pełno podłych ludzi dożywa setki. Świat jest niesprawiedliwy.

- Dokąd teraz?- zapytał Dominik w aucie i z dłonią na moim kolanie.

- Do pracy.

***

- O Mój Boże.- wyszeptałam z dłonią przy ustach.

Nogi wręcz się pode mną ugięły.
Zmierzając do biura, wszystko było dobrze. Klienci zadowoleni. Pracownicy uśmiechnięci. Żadnych problemów. Naciskając klamkę i wchodząc do środka, nie spodziewałam się aż takiego widoku.
Pomieszczenie wypełnione porozrzucanymi papierami, na które, ktoś wylał chyba jakaś czerwoną farbę. Prawdopodobnie jest to ta, która została jeszcze po malowaniu ściany i została upchnięta gdzieś w kąt szafki na bzdety.

Powoli weszłam w sam środek tego "armagedonu", by nie ubrudzić dodatkowo swoich butów. Ukucnęłam na drżących nogach i wyciągnęłam rękę po kilka kartek. Umowy i faktury. Cudownie. Prawdopodobnie to są wszystkie papiery z biura. Łzy stanęły mi w oczach. Miałam ochotę właśnie się położyć tak jak te kartki i wśród nich leżeć. Tyle pracy poszło w błoto, a właściwie w farbę. Miałam nadzieję, że chociaż część, dało się uratować. Najbliższy czas zapowiadał się bardzo pracowity. Na szczęście, większość papierów, trzymam u siebie, więc nie najgorzej. Teraz jedyne co mi zostało to zadzwonić po policję.

***

- Wie Pani, kto to mógł zrobić?

Pytanie zadał mężczyzna w mundurze, w średnim wieku z piwnym brzuszkiem i wąsikiem. Śmieszył mnie ten wąsik. Byłam już tak zmęczona, że wszystko mnie śmieszyło. Ten drugi w mundurze też mnie śmieszył. Był dużo młodszy, szpakowaty i ślina z pyska wręcz mu leciała. Boże, ludzie, trzymajcie mnie. Chciałam iść do domu i zwyczajnie się położyć. Nie pomagała wcale, muzyka grająca na dole i bawiący się ludzie. Głównie Wąsik mówił, młody się nie wtrącał.

- Nie wiem, nie mam wrogów.

- I dlatego, nie zamyka Pani biura na klucz?

- Z biura korzystają również pracownicy. Ufam im, większość czasu spędzam tam ja, ale dziś miałam prywatny wyjazd i przyszłam później niż zazwyczaj.

- Rozumiem. Z pracownikami również porozmawiamy. Proszę zacząć zamykać pomieszczenia z ważnymi rzeczami. To by było na tyle, jesteśmy w kontakcie z Panią.

Ostatnie czego mi było trzeba to reprymenda od mężczyzny.

- Dziękuję.

Czego się nauczyłam z życia? Być miłym, nieważne, że Twój rozmówca to buc i w myślach go wyklinasz. To ułatwia życie.

***

Weszłam do toalety dla personelu. Postanowiłam zadzwonić do osoby, która ukoi moje nerwy.

- Tak skarbie?

- Co robisz? - zapytałam niepewnym głosem.

- Właśnie jadę do domu, od rodziców. Co się stało?

- Miałam mały incydent. Ktoś zdewastował mi gabinet w klubie i musiałam z policją rozmawiać.- wyrzuciłam na jednym wdechu.

- Czekaj, co? I dopiero teraz do mnie dzwonisz? - Słychać było, że ta informacja nie spodobała się mężczyźnie.

- Spokojnie, wszystko załatwiłam.- próbowałam go uspokoić.

- Mała. Jestem prawnikiem, więc jeśli masz problem, dzwonisz do mnie. Jestem również Twoim facetem, więc również dzwonisz do mnie. Rozumiesz? Już jadę do Ciebie.- Bardzo schlebiła mi ta wypowiedź.

- Następnym razem zadzwonię od razu i nie przyjeżdżaj. Właśnie się zbieram do domu i pójdę spać.

- Na pewno? Ja będę w mieście za godzinę dopiero, więc masz mi napisać, gdybyś nie mogła usnąć i również jak już dotrzesz do domu.

- Dobrze, dobrej nocy i jedź ostrożnie.

- Jak zawsze. Śpij dobrze.

I się rozłączyłam.

Zrobić Ci drinka, Skarbie? ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz