Magda
Obudziłam się i otworzyłam oczy. Momentalnie zaczęły mi łzawić, ale już byłam w stanie je otworzyć. Chwilę mi zajęło nabranie ostrości. W rogu sali ujrzałam siedzącego na krześle Przemka.
- Madzia.- Wstał i podszedł.
- Zawołaj pielęgniarkę.
Chłopak, przestraszony moimi słowami, pobiegł jej szukać. Nie potrzebnie tak zareagował. Wrócił do środka z kobietą w średnim wieku, z rudymi włosami, upiętymi w koka.
- Dzień Dobry, Pani Nowicka.- przywitała się.
- Dzień dobry. Mogę prosić o coś przeciwbólowego?- zapytałam z nadzieją.
- Oczywiście, już podaje. Zakroplimy jeszcze Pani oczy.
Lek podany dożylnie zaczął działać bardzo szybko. Również po kroplach, trochę wyostrzył mi się wzrok, ale nie było nadal idealnie.
- Jak się czujesz? - zapytał Przemek, po wyjściu pielęgniarki.
- Myślę, że lepiej.- przyznałam.
- Nie będę udawać. Wczoraj wróciłem do domu i znalazłem załamanego Dominika. Wszystko mi powiedział i muszę Ci powiedzieć, że to wszystko również moja wina. O wszystkim wiedziałem i powinienem naciskać, by zareagować jakoś inaczej, kiedy wydarzył się pierwszy incydent.- wyznał i spuścił głowę.
- Nie Przemek. Nie bierz na siebie części winy. To Dominik powinien zareagować, a przede wszystkim mi powiedzieć, co się dzieje i jakie ma przypuszczenia. Jesteśmy dorosłymi ludźmi. Ja traktuję go poważnie i sądziłam, że On mnie też.
- Dominik siedzi na holu i chciałby się z Tobą spotkać.
- Ale ja nie chcę.- Postawiłam sprawę jasno.
- Madzia. Cholera, przecież go kochasz, On podobno też Ci to wyznał.
- Nie wiem, nie chce teraz o tym myśleć.
- No Magda, no.- Nie dawał za wygraną.
- Przestań Przemek. Po zniszczeniu papierów z biura zwyczajnie usiadłam i odpracowałam je. Po pożarze uznałam, że jakoś to zniosę. Ważne, że nikomu nic się nie stało. Teraz sytuacja sprzed kancelarii. To, już była przesada. Ta kobieta oblała mnie, na środku chodnika. Gdyby nie interwencja ochroniarza, teraz mogłabym nie widzieć. Wczoraj się dowiaduje, że mój facet, dostał ostrzeżenie, że może mi się coś stać i nic nie zrobił. Pomijając wynajęcie detektywa i to z opóźnieniem. Rozumiem, że byliśmy wtedy na początku naszej relacji, ale nawet to go nie usprawiedliwia. Wszystko mi się w życiu zawaliło. Od śmierci moich rodziców, musiałam twardo stąpać po ziemi, żeby przeżyć, ale to, co się teraz stało, zwyczajnie mnie przerosło.
- Rozumiem, przepraszam.- przyznał zdołowany.
- Nie chciałam na Ciebie naskoczyć, Ty nie masz z tym nic wspólnego. - Zrobiło mi się głupio.
- Ja uważam, że mam i mi się należało. Nie będę Cię męczył, powiedz tylko czy Ci jakoś pomóc?
- Spokojnie. Natalia po mnie przyjedzie i odbierze ze szpitala.
- Jasne, zadzwonię niedługo, w razie czego, znasz mój numer.
- Jasne. Dziękuję.
Pożegnał się i wyszedł, niedługo później zza drzwi, wyłoniła się głową, mojej przyjaciółki.
- Siemka. Minęłam się z Przemo i Alvaro. Jeden wyglądał jak nieszczęście, a drugi jak gówno, ale pewnie nie chcesz o tym gadać, więc się zapytam. Jak się czujesz?- Od razu i się humor poprawił.
- Jest ok, albo raczej było. Nie mam sił nawet myśleć.- Wzruszyłam ramionami.
- Masz już wypis? Zawieść Cię do domu?
- Tak. Nie. Nie wiem. Nie mam ochoty wracać do domu. Wszyscy będą mnie tam nachodzić.
- Właściwie to i tak mamy wolne. Mówiłam Ci nie raz, że moi rodzice, wybudowali mi dom, godzinę drogi od miasta, ale na razie nie chciałam się tam przenosić, nie chciałam dojeżdżać do pracy. Możemy pojechać tam, na trochę.
- Spadłaś mi z nieba.- wyznałam.
- No cóż, w takim razie, ubieraj się. Mam dla Ciebie okulary przeciwsłoneczne, żebyś nie nadwyrężała oczu. Zakładaj je, idziemy do doktorka i w drogę.
- Musimy zrobić przystanek na komendzie policji.
- Jasne. Zapuszkujmy wariatkę.
CZYTASZ
Zrobić Ci drinka, Skarbie? ✅
RomanceOna- Właścicielka jednego z najlepszych klubów w mieście. Praca to jej drugi dom. Osiągnęła wszystko, dzięki swoim ciężkim staraniom. On- Szanowany prawnik. Wszystko w życiu przychodziło mu łatwo. Połączył ich zakład.