Rozdział 3

8.9K 245 3
                                    

Dominik

Siedziałem w swoim biurze. Wiedziałem, że na dziś mam dość roboty. Mimo że byłem, całkiem dobry w tym co robię to strasznie mnie, nudziła ta robota. Skończyłem studia, zdałem aplikację, a pięć lat temu rodzice załatwili mi posadę w jednej z najlepszych kancelarii w mieście i tak oto jestem prawnikiem. Nie uważam, że pomoc rodziców to coś złego. W tych czasach bez znajomości jest się nikim. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Ciemne biurko, czarne krzesła... Ciemne wszystko.

Dziś nawet to pomieszczenie mnie dobija. - pomyślałem.

Z przygnębienia wyrwał mnie dzwonek telefonu. Odruchowo złapałem urządzenie i przyłożyłem do ucha.

- Dominik Zakrzewski, słucham?- wydukałem standardową formułkę.

- Dom, stary! Sztywniactwo wypaliło Ci mózg?- wykrzyczał mój przyjaciel i zaczął się śmiać.

- No bardzo śmieszne.- Udałem oburzenie.

- Już się nie obrażaj, Dziadu. Za ile kończysz ten swój cyrk nudziarzy?

- To zależy. Co chcesz?

- Mam ciężką sytuację i muszę napić się piwa z przyjacielem.- w jego tonie głosu usłyszałem, że to poważna sprawa.

- Dobra. Za piętnaście minut. Tam, gdzie zawsze. Narka.- Rozłączyłem, się nie czekając na odpowiedź.

- Amanda!- krzyknąłem.

W drzwiach pojawiła się młoda kobieta z farbowanymi na czarno włosami i w bardzo obcisłej sukience. Moja asystentka. Nie wiem, skąd się utarło, że szefowie w godzinach pracy pieprzą swoje pracownice. Mnie, jako kobieta zwyczajnie odrzucała. Nie mógłbym być z kobietą, przy której miałbym wszystko wystawione jak na złotej tacy.

- Słucham szefie?

- Wychodzę już. Ty zbierz te papiery z mojego biurka i je uprzątnij. Później możesz iść do domu.

- Dobrze. Do widzenia.- rzuciła z uśmieszkiem.

***

Podróż do baru, gdzie zazwyczaj przesiadamy, zajęła mi chwilę dłużej. Przez okno widziałem, że chłopak już na mnie czeka. Szybkim krokiem dopadłem do drzwi i przemierzyłem cała długość baru.

- No jestem.- rzuciłem, siadając.

- Masz szczęście. Już myślałem, że mnie olejesz.

- Brzmiało na coś poważnego, to jestem.

- Ach, no tak. Powiem prosto z mostu. Wyjeżdżam.

Siedziałem chwilę jak zamurowany. Myślałem, że się przesłyszałem.

- W sensie na wakacje, czy co?

- Nie, wracam do ojca. Ciężko u niego ze zdrowiem.

- Coś poważnego?- zapytałem zmartwiony.

- Rak żołądka. Lekarze dają mu pół roku.- Spuścił głowę.

Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Ja nie wierzyłem w to, co słyszę. Chłopak za to wbił wzrok w widok za oknem. Po chwili wyrwałem się z zawieszenia.

- Słuchaj, kasa to nie problem. Zapłacę za leczenie. Zagadam, do kogo się da i znajdę dobry szpital.

- Nie, to nic nie da. Wyniki jednogłośnie wskazują. Rak nieoperacyjny.

Spuściłem głowę. Przemek jest moim przyjacielem od trzech lat. Poznaliśmy się kiedyś na domówce znajomego. Od piwa, do piwa i złapaliśmy wspólne tematy. Chłopak jest jedną z najbardziej pozytywnych osób w moim życiu. To on wiedział najlepiej, jak wyrwać mnie z dołka po całodniowym słuchaniu ludzkich problemów. Szkoda mi go było. Wiedziałem, że z bliskich został mu tylko ojciec.

- Kiedy wyjeżdżasz?- zapytałem cicho.

- Myślę, że do tygodnia.

- Zawsze możesz na mnie liczyć w razie czego.- zapewniłem.

- Dzięki, ale już bez smętów. Jeszcze stanę się takim nudziarzem, jak Ty i dopiero będzie.

- To Ci raczej nie grozi.- zaśmiałem się.

- No tak. Złoże się, że Ty byś w życiu nie dał rady, zasuwając, jako zwykły pracownik. Krawat Ci się wtopił w klatkę piersiową?- naśmiewał się ze mnie dalej.

- Bardzo śmieszne. Możemy się założyć. Za tydzień wyjeżdżasz, więc przez ten czas wezmę urlop i pójdę do zwykłej pracy.

- Dobra, ale gdzie?- zaciekawił się.

- Nie wiem. Może kupię ten bar i popracuje?

- O boże. Ty zamiast kutasa to masz kasę w gaciach.- Zakrył twarz, udając załamanego.

- To nie było śmieszne. Co proponujesz w takim wypadku?- odparłem trochę zły.

- Właściwie... Szukam kogoś na swoje miejsce za barem. Nauczę Cię wszystkiego, a Ty później wdrożysz osobę, która przyjdzie.- wyjaśnił.

- Eh, no dobra. Bez problemu dam radę i wygram. W nagrodę... Chcę, żebyś poszedł z moją kuzynką na randkę.

- Dobra, a jeśli nie dasz rady, to przez jeden dzień zamienimy się autami. Do pracy pojedziesz i wrócisz moim starym wózkiem na kółkach.

-Świetnie. W takim razie zakład!

Zrobić Ci drinka, Skarbie? ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz