Rozdział 41

3.8K 123 6
                                    


Magda

- Co tu robimy?- zapytałam.

- Chodź. - rzucił, wyciągając rękę w moją stronę.

Niepewnie, chwyciłam jego i dałam się poprowadzić do środka. Co mnie jeszcze bardziej zdziwiło, to to, że drzwi otworzył kluczem, którego wyjął z kieszeni. Przepuścił mnie i ruszyłam do środka. Pomieszczenie było... ogromne i puste. Na środku, znajdowały się schody na kolejne piętro. Kilka par drzwi, ale głównie nic poza tym. Najbardziej podobało mi się światło słoneczne, które wpadało do środka, przez wielkie okna.

- Co myślisz?- zapytał Dominik.

- Pięknie, ogromna przestrzeń i te okna... ale chyba nie rozumiem, co tu robimy. - odpowiedziałam zdezorientowana.

- Chodź, usiądziemy.

Wskazał drzwi w samym rogu. Kolejne pomieszczenie przypominało, bardzo ubogie biuro. Biurko jeszcze zafoliowane, trzy krzesła i kartony, z prawdopodobnie nieodpakowanymi jeszcze meblami. Zajęłam jedno z krzeseł, a Dominik oparł się o biurko. Jego mina wskazywała na to, że się denerwował. Ja za to nie potrafiłam usiedzieć spokojnie i bujałam sobie stopą.

- Więc? - dociekałam.

Dominik drgnął jakby wyrwany z myśli. Zaplótł ramiona na piersi i zaczął mówić.

- Może zacznę od początku. Wiem, że sytuacje z tamtą kobieta, to moja wina i mam świadomość tego, że nie zrobiłem tego, co należy. Miałaś rację, w tym, że musiałem się ogarnąć. Nie rozumiałem tego do końca i sądziłem, że z czasem zwyczajnie wszystko wróci do normy. Twoja wiadomość potwierdzała moje myślenie. Ostatnie czego się spodziewałem po dotarciu do Ciebie, to informacja, która mi powiedziałaś. Dowiedziałem się, że zostanę ojcem i poczułem się, jakby mi ktoś przywalił w żołądek. Wiem, że zareagowałem dziwnie i mogłaś się poczuć niepewnie. Przepraszam. W tamtej chwili, byłem i jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Kocham Cię i nasze dziecko, które nosisz pod sercem. Coś się we mnie zmieniło i dotarło, co miałaś na myśli w szpitalu. Chce, byśmy byli rodziną. W drodze powrotnej, działałem na automacie. Wręcz nie pamiętam drogi powrotnej. Dostałem się do kancelarii i rzuciłem tę robotę. Nie znosiłem jej i nie czułem do tego powołania. Byłem prawnikiem, bo rodzice tak chcieli. - przerwał.

Coś w moim sercu się poruszyło i wręcz zalało ciepłem. Kochałam tego mężczyznę, a informacja, że cieszył się z wiadomości o zostaniu ojcem... Uczucie nie do opisania. Sprawa z rzuceniem pracy przyniosła mi ulgę. Jeśli chciałby pracować w tym zawodzie, to nie miałabym nic przeciwko, ale zawsze pozostawałby ten strach w sercu. Nie chciałabym go ograniczać, więc wystarczy, że będzie ze mną zawsze szczery. Nie ukrywałam, cieszyłam się z sytuacji, że jednak nie chciał być dalej prawnikiem. Chciałam spokoju. Klub, dziecko i relacja między nami. Te trzy rzeczy potrzebowały teraz mojego czasu. Jednak nie dostałam w dalszym ciągu odpowiedzi na moje pytanie.

- A ten budynek?

- Widziałem go wiele razy, gdy wracałem z kancelarii. Wtedy miałem już dość jazdy autobusem i postanowiłem pójść do domu pieszo. Wtedy znów go minąłem, ale tym razem się zatrzymałem. Piękny budynek, w centrum miasta, który od dłuższego czasu jest na sprzedaż. Praca prawnika przynosiła jednak duże zyski. Nie miałem na co właściwie wydawać, więc pieniądze leżały na koncie. Pomyślałem o kupnie go i otwarcia swojego biznesu. Pytaniem było jedynie, co tu otworzyć. Myślami wróciłem do kruszynki w Twoim brzuchu i już wiedziałem. Powstanie tu "Centrum rozrywki" dla dzieci. Myślę, że gdy nasze dziecko dorośnie, będzie w siódmym niebie, móc spędzać tu czas.- Zakończył i spojrzał mi w oczy, z nadzieją i oczekiwaniem.

Pomysł był wspaniały. Nie wiedziałam, co mogę więcej dodać. Wzruszyłam się i łzy naszły mi do oczu. Wstałam z fotela i podeszłam do mojego mężczyzny. Rozłożyłam ręce i wtuliłam się w jego ciepła klatkę piersiową. W odpowiedzi, zostałam również otulona jego ramionami.

- Kocham Cię, Mała. - wyszeptał mi, tuż przy uchu.

- Ja też Cię kocham.

Zrobić Ci drinka, Skarbie? ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz