Sasuke czekał na mnie na dole w kuchni, a ja nie ogarniałem jeszcze rzeczywistości, gdyby nie mój przyjaciele to na bank zaspałbym w pierwszy dzień studiów potem by była tylko z nich kaplica. Ubierałem koszule która Sasuke mi przygotował gdy jeszcze drzemałem, byłby cudownym mężem.
Ubrałem się w pośpiechu i zeszlem na dół potykając się o własne nogi. Sasuke rzucił mi tosta w rękę i wziąłem go do buzi. Zacząłem ubierać buty tak naprawdę już byle jak je wiążąc. Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do samochodu Sasuke.-Czekaj-stanąłem przed pojazem - skąd masz bmw? Wczoraj miałeś Hondę? Czy ja jakiś głupi jestem.
-Tak też jesteś głupi - uśmiechnął się popychając mnie do samochodu - jeden pracownik Itachiego go rano podstawił, później do niego zadzwoniłem i powiedział, że woli Hondę więc się zamieniamy no i masz- wyjaśnił prosto.
-Wow, ale.. Sasu ja tam miałem schowane batony! - naburmuszyłem się, ale chłopak otworzył schowek i pokazał mi moje batony, musiał je wyjąć. Ucieszony rzuciłem się na jednego.
-Weź tak nie chomikuj wszystkiego- skarcił mnie uderzając później lekko drzwiami z mojej strony.
-To dla naszego dobra - wyjaśniłem wyrzucając papierek do schowka - tak, potem to zabiorę - wywróciłem oczami na widok jego wzroku.
Wjechaliśmy na parking, a moim oczom ukazała się ogromną uczelnia z której wychodzili i wchodzili studenci. Robiło wrażenie, w końcu była jedną z najlepszych. Wyszliśmy z samochodu i wyciągnąłem telefon by sprawdzić czy wszyscy już są na miejscu, chciałem zrobić integracyjne spotkanie tuż przed wejściem.
-Znowu zgromadzenie - westchnął Sasuke zamykając auto.
Spojrzałem przed siebie widząc naszych przyjaciół. Uśmiechnąłem się i pomachałem im z daleka.
-No mieliśmy się tu spotkać, założyłem grupę, nie widziałeś? - spytałem.
-Grupę? Jaką grupę?
-No tych co uczęszczają z nami na tą uczelnie głupku, czyli ja, Ty, Sakura, Hinata, Shikamaru, Temari, Shino, Lee...
-Wiem kto - wywrócił oczami przyspieszając tempa.
-Chciałem wspólnie pozwiedzać - uśmiechnąłem się przyjaźnie, ale Sasu tylko szedł przed siebie.
Podeszliśmy do przyjaciół witając się i przechodząc już do rzeczy, czyli zwiedzania całej uczelni i poznanie swoich zajęć oraz odwiedzenie dziekanatu. Nie spieszyliśmy się jakoś, a Uczelnia była strasznie ogromna z licznymi klasami, których trudno zapamiętać.
Po okrągłych 3 godzinach poszliśmy uczcić nasz pierwszy dzień do Ichiraku. Sakura napisała do pozostałych, którzy nie chodzą na studia, by przyszli do nas.
Wzięliśmy sobie największy stolik, a i tak musieliśmy dostawić kolejny wraz z krzesłami. Właściciel nie robił problemu tylko przywitał nas z wesołym uśmiechem na twarzy, uwielbiałem go tak jak jego ramen.-To co gotowi na jutrzejszy dzień? Ja zaczynam od bhp- rzuciła zadowolona Sakura.
-Ciekawe jak u Gaary... - westchnęła cicho Temari bardziej do siebie i do Shikamaru.
Jadłem mój ukochany posiłek nie wcinając się w żadne rozmowy, byłem zbyt pochłonięty jedzeniem i no właśnie... jutro już zaczyna się ostra nauka...
-Naruto, mówiłem żebyś położył chusteczkę na kolana - wysyczał Sasuke ściągając mnie z powrotem na ziemię.
-He? Po co? - dokończyłem makaron który trzymałem w pałeczkach.
-Po to- poczułem dotyk na swoich kolanach, dotyk jego dużych dłoni.
Spojrzałem na dół oglądając z uwagą jak Sasuke wyciera chusteczką trochę zupy z moich kolan. Czułem jak się czerwienie.-G.. Gapa ze mnie- zaśmiałem się panicznie.
-Naucz się jeść Naruto, Sasuke to nie twój ojciec - syknęła sucho Sasukra patrząc się że złością na spokojnego Sasuke.
-A Ty się przycisz - odpowiedział jej uśmiechając się sam do siebie.
Chciałem się zaśmiać, ale nie wypada. Sakura zamówiła kilka butelek sake naburmoszona.
Inni też domowili kilka butelek, by uczcić ten wieczór.
Po dwóch godzinach dziewczyny upily się do takiego stanu, że Tenten zaczęła podrywać Lee, Temari zaczęła znęcać się nad Shikamaru grożąc mu rozwodem (biedny nawet się jeszcze nie ożenił, a już chciałaby rozwód), Ino zaczęła komentować rysunki Saia i rozpoczęła kłótnie, najgorsza była Sakura klejąca się do Sasuke, który był najmniej pijany z towarzystwa no oprócz Shino który był absynentem.Sam wypiłem dość sporo, ale nie byłem najbardziej upity... Nie to co Kiba, który co jakiś czas spadał z krzesła. Poczułem się odważniejszy, ale też bardziej zazdrosny i rozdarty w środku oglądając Sakure która trzymała się strasznie blisko mojej miłości. Zaczęła go całować po policzkach, trafił mnie szlak. Nie wytrzymałem i po prostu wstałem od stołu głośno odsuwając krzesło i wyszedłem z lokalu. Nie mogłem na to patrzeć już więcej, alkohol działał tak, że nie mogłem opanować emocji.
-Naruto!
Odwróciłem się chwiejnym ruchem widząc Shikamaru, który biegnie w moją stronę.
-Co cię napadło? - spytał wzdychając.
-Nie będę na to patrzeć - wyjaśniłem prosto i oddaliłem się od niego idąc przed siebie.
-Gdzie idziesz?
-Gdzie? No właśnie kurwa, gdzie ja idę? - odwróciłem się ponownie drapiąc się po głowie i zastanawiając się nad moją drogą.
-Musisz się uspokoić... usiądź gdzieś indziej.
-Nie, ja chce być obok niego, ale.. ale też nie chce, dziwne co? - poczułem ból w sercu gdy zobaczyłem jak Sasuke idzie w naszą stronę.
-Co się dzieje? Źle się czujesz? - podszedł do nas i zaczął mi się przyglądać, jaki on był kurwa seksowny. Piękny, przystojny... Idealny i nie mój-Naruto?
-A co? Zostaw mnie ty... - poczułem jak do moich oczu napływają łzy - Ty głupi palancie!
-Naruto rozbolał brzuch- powiedział Shikamaru do Sasuke trochę ratując mi dupe- no już Naruto, pójdę Cię odprowadzić, kupimy tabletki po drodze także nie martw się, jest w dobrych rękach - podszedł do mnie karcąc mnie wzrokiem by zaraz wrócić ponownie na Sasuke - jak możesz powiedz Temari, chyba zrozumie - kiwnął głową, a ja czułem jak tracę coraz bardziej siły.
Shikamaru wziął mnie pod pachę i zaczęliśmy iść chwiejnym krokiem.
-Co ja z tobą mam, rany...
CZYTASZ
Chcę zniszczyć naszą przyjaźń |SASUNARU¦NARUSASU|
FanficNIE ZNASZ ANIME "NARUTO"? NIE SZKODZI, MOŻESZ CZYTAĆ BEZ JEGO ZNAJOMOŚCI! Naruto i Sasuke znają się od najmłodszych lat wychowywani razem w domu dziecka, jednak Naruto po paru latach uświadamia sobie, że czuję coś więcej do swojego przyjaciela. UWA...