Kobieta wyszła gdy tylko obejrzała pokój Menmy oraz łazienkę.
Menma wydawał się smutny i od razu gdy drzwi wejściowe się zamknęły poleciał do swojego pokoju. Drzwi były lekko uchylone. Ciekawsko stanąłem przy drzwiach i zobaczyłem jak mały sprząta wszystkie porozrzucane zabawki.-Co robisz? - spytał Sasuke podchodząc do mnie.
-Nic - oderwałem się od drzwi i złapałem Sasuke za rękę - sprząta, nie martw się - uświadomiłem go lekko się uśmiechając, ale wcale nie było mi wesoło.
-Ciekawe czy jeszcze przyjdzie - westchnąłem siadając na kanapie.
-Nie mam pojęcia.
Sasuke tępo wgapiał się w wyłączony telewizor. Chciałem jakoś go rozweselić, żeby nie myślał tak o tym, ale jak skoro ja sam byłem zaniepokojony. Co będzie jak na prawdę stracimy Menme? Dlaczego małe dziecko jest winne temu wszystkiemu?
Przecież Sasuke jako ojciec jest na prawdę wspaniały, ale... skoro jest ojcem... to kim ja jestem?Parterem ojca dziecka? Ja nawet nie mam żadnych praw co do Menmy.
-Sasuke - przerwałem naszą mizerną ciszę i przełknąłem głośno ślinę - Chce wziąć z tobą ślub - powiedziałem pewnie i zdeterminowany.
Chłopak świdrował mnie wzrokiem więc chciałem postawić sprawę jasno.
-Chce mieć prawa nad Menmą, widzisz co się dzieje - powiedziałem trochę markotnie - zresztą pamiętasz? - uśmiechnąłem się na samo wspomnienie - 4 lata temu planowaliśmy ślub, ale mieliśmy mało czasu, studia, Menma... ale teraz? Przecież nic nie stoi nam na przeszkodzie, prawda? - spytałem z nadzieją.
Sasuke milczał wgapiając się we mnie co mnie bardziej stresowało.
-Ja chce być twoim mężem w końcu - powiedziałem twardo.
-Ja twoim też młotku - Sasuke złapał mnie za podbródek i lekko się uśmiechnął.
-Więc... więc zgadzasz się na ślub?! - poczułem przypływ euforii, byłem nabuzowany. Szczerze myślałem, że Sasuke powie, że nie, że teraz jest nie właściwy moment, ale...on również tego chciał...
-Tak - mruknął i przyciągnął mnie do pocałunku, długiego i namiętnego.
Takiej czułości w takich chwilach było nam trzeba.
A ślubu tym bardziej!
-Nalu! - usłyszeliśmy małego i oderwaliśmy się od siebie - spsątaj leniu! - rzucił we mnie figurką konia.
-No już już - westchnąłem na widok syfu który zrobiliśmy - jaki ojciec taki syn na prawdę...
-Sprzątaj cipcio - Sasuke się uśmiechnął i machnął ręką.
-Draniu!! - wstałem i rzuciłem w niego poduszką.
-Bitwa na poduszki! Tato atak na cipcie! - mały przybrał pozycje bojową i machnął poduszką w moją stronę.
W trójkę rzucaliśmy się poduszkami, odpędziliśmy w ten sposób wszystkie nerwy, smutki oraz obawy. Wszyscy teraz byliśmy szczęśliwi, ponieważ mieliśmy siebie i nie mogliśmy pozwolić, aby nasza mała rodzinka się rozpadła.
Chciałbym móc żyć tak już zawsze, w szczęściu i widząc uśmiech tej dwójki.
Minęły dwa tygodnie odkąd odwiedziła nas opieka społeczna, nie dostaliśmy żadnego wezwania do sądu, ani nie odwiedziła nas żadna osoba z opieki. Czyżby mama Sakury dała sobie spokój czy może to jakaś cisza przed burzą?
Sasuke dzisiaj wróci późno więc postanowiliśmy iść z Menmą na plac zabaw, była ładna pogoda a lepiej przebywać na zewnątrz niż znowu robić burdel z salonu.
Najpierw oczywiście wstąpiliśmy na ramen, a później jako deser podwójne lody jagodowe.
-O patrz Menma Shikamaru i Shikadai! - pokazałem palcem na ławkę przy wejściu do parku.
-O supel! - mały się ucieszył i zaczęła biec robiąc spory hałas niosącego wiaderka i różnych akcesoria do piasku - Shikadai! - zaczął machać i wołając imię swojego przyjaciela.
-Menma!
-Hej wujku! - przywitał mężczyznę z uśmiechem.
Podchodząc przywitałem się z małych Shikamaru i przyjacielem.
-Wy też zostaliście wygnani z domu? - spytał odpalając papierosa.
-Nie - zaśmiałem się siadając obok niego.
-Menma zbudujemy wielki zamek! - krzyknął Shikadai machając swoim wiaderkiem.
-Tylko się nie oddalajcie, bądźcie cały czas w piaskownicy - wyjaśniłem młodym ludziom.
Niestety jedyna wolna ławka na której siedzieliśmy miała widok tylko na bujaczki, reszta przysłaniały drzewa i krzaki.
-Dobla! - oznajmił Menma i podbiegł z przyjacielem na plac zabaw.
-Spokojnie to mądre chłopaki - mruknął Shikamaru.
-Wiem, ale przez to co się ostatnio dzieje... - nie mogłem pozwolić sobie na smutek, przecież wszystko na razie było dobrze.
-Lepiej odłóż ten temat gdzieś na bok, zajmij się ślubem - przyjaciel położył rękę na moim ramieniu i poklepał.
-No masz rację.
-W końcu co? - uśmiechnął się przyjaciel zaciągając się dymem - że też tyle wytrzymałeś.
-Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy, będę mógł mieć prawa do opieki nad Menmą, a co najważniejsze... - zarumieniłem się na samą myśl - Sasuke będzie moim mężem.
-Cieszę się twoim szczęściem Naruto.
-I bardzo dobrze, będziesz moim świadkiem! - ogłosiłem radośnie.
-Nawet się nie spytałeś.
-Bo i tak wiem, że się zgodzisz! - Puknąłem go w ramię - to ty mi pomagałeś najbardziej w tamtym czasie... nie mógłbym inaczej.
-Tak to jest jak ktoś ma tak ciężką głowę - mruknął, ale po chwili oboje się zaśmialiśmy.
* POV Menma*
Menma i Shikadai budowali zamek w którym miała zamieszkać królowa i król, ale Menma zaczął się wykłócać, że to ma być król i król.
-Ale dlaczego? - spytał przyjaciel sypiąc kamienie wokół zamku.
-Bo Nalu i tata biolą ślub i tak ma być.
-Serio? Ale supel! - zachwycił się chłopiec.
-Nio! - kiwnął uradowany głową - pokażemy to Nalu i zlobimy zdjęcie dla taty - uśmiechnął się na samą myśl jak jego rodzice będą wniebowzięci gdy tylko zobaczą zamek.
-Okej! Ale potsebna nam woda...
-Ja pójdę - Menma złapał za największe wiaderko i wstał.
Shikadai machnął mu głową i zabrał się za zbieranie kamieni na trawie wokół piaskownicy.
Menma poszedł w stronę kranika który stał na samym końcu placu zabaw.
Podskakiwał zadowolony nucąc sobie piosenkę którą ostatnio słuchali w samochodzie.
Próbował odkręcić kran, ale nie miał wystarczająco siły. Już miał zamiar iść po Naruto, żeby mu pomógł, ale za kran chwyciła jakaś dłoń.
-Może Ci pomóc?
CZYTASZ
Chcę zniszczyć naszą przyjaźń |SASUNARU¦NARUSASU|
FanfictionNIE ZNASZ ANIME "NARUTO"? NIE SZKODZI, MOŻESZ CZYTAĆ BEZ JEGO ZNAJOMOŚCI! Naruto i Sasuke znają się od najmłodszych lat wychowywani razem w domu dziecka, jednak Naruto po paru latach uświadamia sobie, że czuję coś więcej do swojego przyjaciela. UWA...