Rozdział 6

18 3 0
                                    

   Naprawdę nie wiem, jak ludzie mogą wytrzymywać z tak wolno gojącymi się ranami. Wprawdzie odczuwam ból przy większości obrażeń, ale tylko lekki. Poza tym one zaraz się goiły, a wszystkie odczucia znikały. A to rozcięcie nie przestaje krwawić, skutkiem czego cały bandaż jest przesiąknięty czerwoną substancją. Normalnie poszłabym do kuchni, ale wolę na razie nie wywoływać żadnego zamieszania.

   W końcu nudzi mi się chodzenie po pokoju i postanawiam na własną rękę uporać się z problemem.

   Idę do łazienki i staję nad umywalką. Zdejmuję opatrunek i wkładam rękę pod wodę. Delikatnie przecieram ranę, chcąc pozbyć się zaschniętej krwi.

   Już mam sięgać po ręcznik, gdy drzwi do pomieszczenia otwierają się gwałtownie i staje w nich Holder.

   - Nikt nie nauczył cię pukać? - Pytam.

   - Pukałem - odpiera. Spoglądam na niego unosząc brwi. - Dobra. Nie pukałem - przyznaje. - Ale widzę, że przyszedłem w porę.

   - Wasze rany zawsze goją się tak wolno?

   - Tak, ale nie krwawią tak długo.

   - To pewnie skutek tego, że moje goją się znacznie szybciej -mówię.

   - Może - odpowiada, uważniej przyglądając się mojej dłoni. - Daj. Zajmiemy się tym.

   I znów opiekuńczy. Już naprawdę nie wiem, która z jego twarzy jest prawdziwa. Podaję mu rękę, odruchowo przechylając głowę w bok.

   - Często się zastanawiasz w mojej obecności - odpiera, łapiąc moją dłoń i uśmiechając się zadziornie.

   - Wcale nie - zaprzeczam.

   - Ciekawię cię - rzuca. - Możesz zaprzeczać, ale to widać.

   - Jesteś nietypowy - odpieram.

   Spogląda na mnie pytająco.

   - I mówi to kosmitka? - Śmieje się. Nie odpowiadam. - Rozumiem. Trafiłem w czuły punkt. Zmieńmy temat.

   - Jak było? - Wtrącam. - Przed wojną?

   Uśmiecha się.

   - Wspomnienia czterolatka nie są szczególnie precyzyjne, o ile w ogóle jakieś są.

   - Przepraszam. Zapomniałam, że wy...

   - Starzejemy się? Tak. Kiepska sprawa.

   Żadne z nas nie mówi nic więcej. Obserwuję jak brunet zawija bandaż wokół rany.

   - Gotowe - odzywa się w końcu. - Akurat mam wartę. Wyszykuj się, a ja poczekam. Uwielbiam twoje łóżko - dodaje z lekkim uśmiechem. Najwyraźniej wrócił mu humor.

   Nawet nie zdążam odpowiedzieć. Nastolatek wychodzi, zostawiając mnie samą. Wzdycham. Zupełnie nie przemyśleliśmy kolejności wykonania czynności. Wzruszam ramionami. Najwyżej opatrunek będzie mokry.

   Prysznic zajmuje mi trochę dłużej niż początkowo planowałam. Znowu wychodzę spod niego, gdy zaczynają dopadać mnie wspomnienia. Za nic staram się nie myśleć o przeszłości. Nie mogę się przy nich załamać. Ubieram się w luźną koszulkę i bawełniane spodnie, które przyniosła mi Claire. Staję przed lustrem.

   Złote włosy związane w warkocz, luźno opadają mi na ramię, a fioletowe oczy skanują całą moją sylwetkę. Bardziej naciągam koszulkę i wychodzę z łazienki.

   Rozglądam się po pokoju w poszukiwaniu Holdera. Tak jak myślałam. Leży po prawej stronie łóżka, z rękami pod głową i przymkniętymi oczami. Jego klatka piersiowa unosi się miarowo. Zasnął. Niebywałe. Zaczynam zastanawiać się nad tym, czy go nie obudzić, kiedy przypominam sobie, że ludzie przecież potrzebują snu.

   Siadam na krześle. I tak nie zamierzałam się kłaść. Szczerze? Boję się. Boję się napływu wspomnień. Sen to czas, w którym nie jestem w stanie się bronić.

   Znów spoglądam na chłopaka. Od razu przypominają mi się obrazy, które niedawno widziałam. Przed hibernacją próbowałam wszystkiego, żeby odzyskać pamięć. Nic nie działało. Więc dlaczego teraz? I dlaczego tylko w obecności tego zielonookiego bruneta? Z rozmyślań wyrywa mnie jego głos.

   - Będziesz mi się tak przyglądać, czy w końcu się położysz?

   Otrząsam się i odpieram:

   - Spałam dwieście pięćdziesiąt pięć lat. Nie jestem zmęczona.

   - Powinnaś odpocząć. Rana szybciej się zagoi.

   - Relaksacja nie wpływa na tempo gojenia się ran - stwierdzam.

   - Myślałem, że mi uwierzysz. - Ponownie się uśmiecha. - Poza tym hibernacja to nie sen.

   - Wyśpię się kiedy indziej - odpieram, przyciągając nogi do klatki piersiowej.

   Obraca się twarzą w moją stronę.

   - Boisz się, że ktoś spróbuje ci coś zrobić? - Pyta bez ogródek.

   - Nie - odpieram.

   - W takim razie spokojnie możesz się położyć - dodaje, a kąciki jego ust nawet na chwilę nie opadają w dół.

   Wzdycham. Chwilę się zastanawiam, lecz ostatecznie uznaję, że lepsze będzie bezczynne leżenie w łóżku, niż całonocne wysłuchiwanie narzekań dziewiętnastolatka. Wstaję więc z krzesła i kieruję się w stronę wolnej połowy łóżka.

   - Naprawdę jesteś denerwujący - mamroczę, odrzucając koc na bok.

   - I bardzo przekonujący – dodaje, mrugając.

   Obracam się tyłem do bruneta i wsuwam rękę pod głowę. Słyszę tylko ciche ziewnięcie i czuję ruch. Zerkam przez ramię. Holder znowu leży na plecach, tym razem z rękoma splecionymi na klatce piersiowej. Teraz, gdy tkwi w takiej pozycji, wygląda na spiętego. Jakby się przed czymś powstrzymywał. Odkładam te rozmyślania na później, po czym znów układam się na boku.

   Długo próbuję oprzeć się zmęczeniu, lecz ostatecznie wpadam w objęcia Morfeusza. 

Recover MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz