Początkowo czuję opór. Nie dziwi mnie to. Naturalna reakcja organizmu. Bardziej szokuje mnie to, co dzieje się potem.
Na początku wszystkie wspomnienia formują się w coś na kształt baniek mydlanych, a następnie zaczynają krążyć wokół mnie. Staram się nie przyglądać dłużej tym, które nie dotyczą Lucasa. Wiem, że niektóre z nich są zbyt osobiste. Ruszam do przodu, skupiając się na tym, co zobaczyłam wcześniej i po chwili stoję przed diabelskim młynem wysokości przynajmniej stu pięćdziesięciu metrów, oświetlonym tysiącami migoczących światełek. Obracam się tyłem do wielkiego koła i znajduję się w najbardziej kolorowym i prawdopodobnie najweselszym miejscu na Ziemi. Ruszam do przodu, przechodząc między straganami, których właściciele nawołują do różnego rodzaju gier i zabaw. Spoglądam w górę w momencie, w którym tuż nad moją głową przejeżdża kolejka, odrywająca się od poskręcanych torów.
Nie mam jednak czasu na podziwianie technologii. Nie mogę zbyt długo narażać Anny.
Jak na zawołanie, do moich uszu dobiega śmiech dziecka. Spoglądam przed siebie i dostrzegam na oko sześcioletniego chłopca, biegnącego w moją stronę. Rozkłada szeroko ręce i mam wrażenie, że lada moment poczuję ich uścisk wokół nóg, lecz gdy już ma mnie dotknąć, on po prostu przenika przez moje ciało. Niczym przez ducha. Przecież nie ma mnie w tym wspomnieniu.
Obracam się w momencie, w którym młody mężczyzna kręci się, trzymając dziecko w ramionach.
- Luca... - Do szatyna dołącza brązowowłosa kobieta. - Nie możesz nam tak uciekać.
- Zobaczyłem Ruby z rodzicami i poszedłem się przywitać. -Wyczuwam zmartwienie w jego głosie. - Myślałem, że widzicie.
Chwilowo przestaję słuchać co mówią. Podchodzę bliżej i przyglądam się rodzicom sześciolatka.
Mężczyzna o głowę wyższy od małżonki. Krótko przystrzyżone, jasno brązowe włosy, gdzieniegdzie przetykane siwymi nitkami i szare, połyskujące oczy. Kobieta, szczupła z falowanymi, długimi włosami. Pomimo lekkiej złości spowodowanej ucieczką syna, widzę w jej oczach także bezgraniczną miłość i determinację. Identyczne jak w rzeczywistości.
Nadal nie mogę uwierzyć, że patrzę prosto na ponad piętnaście lat młodszych Annę i Ralpha.
W momencie, w którym ponownie zaczynam przyglądać się poczynaniom rodziny, ojciec z powrotem stawia syna na ziemi. Brunet łapie rodziców za ręce i zaczyna prowadzić ich w tylko sobie znanym kierunku. Już mam podążyć za nimi, gdy nagle wszystkie dźwięki stają się głośniejsze. Śmiechy ludzi, odgłosy wydawane przez sprzęty i wszechobecna muzyka. Z każdą chwilą czuję się coraz bardziej przytłoczona. Już mam zatkać uszy rękoma, gdy niespodziewanie wszystko ucicha. Rozglądam się dookoła. Nie znajduję się już w wesołym miasteczku.
Dookoła mnie rozciąga się jezioro. W oddali widać złocisty brzeg. Kieruję głowę ku rufie. Stoi tam młoda Anna z około siedmioletnim Lucasem. Chłopiec trzyma w rękach za dużą jak na niego wędkę, a kobieta kuca przy nim, tłumacząc jak prawidłowo się nią posługiwać.
- Kiedyś robiłam to z twoim dziadkiem. Nigdy nie doczekał się syna, więc cieszył się, że chociaż mi się spodobało.
- A tacie?
- Co tacie?
- Też się to podoba? - Mały Lucas spogląda na mamę z lekkim smutkiem w oczach. - Obiecał, że z nami powędkuje.
- Wiem kochanie. - Kobieta całuje syna w czoło, a ja zaczynam odczuwać gorycz, złość i smutek. - Coś go zatrzymało, ale obiecał, że kiedyś z nami popłynie, pamiętasz?
CZYTASZ
Recover Me
Science FictionXXIII w. Czasy pokoju na Ziemi dobiegły końca, jednak tym razem wrogami nie są ludzie. •Ze względu na swoje niezwykłe zdolności, Avalon podczas 2 WŚ była tajną bronią amerykańskiego rządu, którą postanowiono "przechować" na kolejny kryzys. •Holder w...