Rozdział 2

48 8 1
                                    

Avalon

Do moich uszu zaczynają dochodzić dźwięki krzątaniny. Początkowo mam wrażenie, że to kolejny sen, lecz gdy zamiast twardego metalu wyczuwam pod palcami coś miękkiego, od razu wiem, że coś jest nie tak. Otwieram oczy i gwałtownie zrywam się z łóżka. Natychmiast spoglądam w stronę hałasu. Moim oczom ukazuje się niewysoki nastolatek z blond czupryną i intensywnie zielonymi oczami, aktualnie wpatrującymi się w moją twarz.

-Przepraszam – zaczyna. – Nie chciałem cię obudzić. Pomyślałem, że pewnie będzie chciało ci się pić. – Trajkocze, wyciągając w moją stronę zieloną puszkę. – Więc przyniosłem ci to.

Spoglądam podejrzliwie na przedmiot, przy okazji niezauważalnie odsuwając się od dziecka.

- Nigdy nie piłaś Sprite'a? – Pyta z niedowierzaniem.

- Nie jestem spragniona – odpieram, skanując całą jego sylwetkę. Wydaje się mały, nawet w porównaniu do mnie, lecz z doświadczenia wiem, że ci niepozorni zawsze potrafili wyrządzić największą krzywdę.

- Jimmy, nie męcz jej. – Słyszę czyjś głos i od razu spoglądam w stronę jego źródła.

W drzwiach, opierając się o framugę, stoi wysoki, dobrze zbudowany brunet. Jego postawa zdradza ostrożność i gotowość do ataku, lecz w zielonych oczach dostrzegam czystą ciekawość.

- Jest naprawdę dobre – dodaje chłopiec, stawiając przedmiot na szafce nocnej, po czym wybiega z pokoju.

- Spokojnie. Nic ci nie zrobię – oznajmia nastolatek, gdy się od niego odsuwam. – Jestem Holder.

Nie odzywam się. Stoję wyprostowana, z wysoko uniesioną głową, nie opuszczając wzroku. Uważnie skanuję każdy detal. Postawę, ruch ciała, wyraz twarzy i szczegóły wyglądu. Trwa to dobre kilka minut. W końcu brunet wzdycha i już ma opuścić pomieszczenie, gdy nie wytrzymuję i pytam:

- Dlaczego mnie okłamujecie? – Zatrzymuje się w przejściu. – To test? Kolejny eksperyment?

W jednej chwili obraca się z powrotem w moją stronę, a na jego twarzy maluje się zwycięski uśmieszek.

- Nie robimy tego. Spałaś ponad dwa stulecia. – Milknie na chwilę, uważnie obserwując moją reakcję. – Wiesz dlaczego to zrobili? Dlaczego cię zahibernowali?

- Chcieli mnie przechować. – Wspomnienia z tamtego dnia natychmiast do mnie powracają. – Na kolejny kryzys.

- Dlaczego?

Chwilę się waham. Nie znam go, lecz gdybym dalej dusiła to w sobie, najpewniej bym zwariowała. Może to też być jedyna szansa, abym wyznała komuś prawdę.

- Wykorzystywali mnie – odpieram. – Ze względu na moje umiejętności.

- Władanie pogodą? – Pyta.

Początkowo myślę, że się przesłyszałam, jednak gdy patrzę na twarz chłopaka, nie widać na niej ani cienia niepewności.

- Skąd o tym wiesz?

- Dużo się zmieniło podczas twojego snu. – Wchodzi w głąb pomieszczenia. - Wygraliśmy wojnę, to prawda. Przez naprawdę długi czas panował spokój. Aż do niedawna. Od piętnastu lat toczymy kolejną walkę.

- Wybuchła Trzecia Wojna Światowa?

- Gdyby walka toczyła się tylko pomiędzy ludźmi, to byłaby sielanka. To coś bardziej skomplikowanego. Kosmici.

Śmieję się, lecz gdy mi nie wtóruje, rzucam:

- Kosmici nie istnieją.

- Też tak myśleliśmy. Myliliśmy się. Najechali nas piętnaście lat temu. Nie wiem jakim cudem jeszcze żyjemy. – Kręci głową. – Władają pogodą, a zabić może ich tylko jedna rzecz.

- Nie, nie, nie... Właśnie mi wmawiasz, że...

- Że jesteś jedną z nich.

W ciągu sekundy przyciskam chłopaka do ściany.

- Nie jestem żadną kosmitką – warczę.

- Władanie pogodą, nadludzka siła, szybkość – mówi, cały czas lekko się uśmiechając i w ogóle nie przejmując tym, że z każdym słowem coraz bardziej zaciskam pięści na jego ubraniu. – Nie starzejesz się i praktycznie nic nie może cię zabić, prawda? – Zaczynam wątpić. Wszystko, co mówi jest prawdą, ale przecież to niemożliwe. Nie mogę pochodzić z kosmosu. Rozluźniam uścisk. Istoty pozaziemskie to bajki dla dzieci. – Wyglądacie jak ludzie, ale można was rozpoznać po niezwykłym kolorze oczu – kontynuuje. – Więc albo mnie okłamujesz albo...

- Straciłam pamięć -rzucam, puszczając go i na powrót cofając się w głąb pomieszczenia. – Moje wspomnienia zaczynają się od tysiąc dziewięćset dwudziestego szóstego. Obudziłam się w domu jakiejś rodziny, pamiętając tylko swoje imię i jedno słowo... Exitian.

- To planeta z której pochodzicie – wyjaśnia.

- Nie... to za dużo – odpieram, łapiąc się za głowę. Myśli mieszają się ze sobą. Przespałam ćwierć wieku i w dodatku pochodzę z kosmosu?

- Nie chciałem cię dobijać. – W jego głosie słychać nutę prześmiewczego tonu. – Ale uznałem tę rozmowę za konieczną. Zwłaszcza, że za chwilę zdecydujemy co z tobą zrobić.

- Jak to zdecydujecie?

- Jesteś jedną z nich. Niektórzy chcą się ciebie jak najszybciej pozbyć - rzuca, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie, po czym kieruje się ku drzwiom, a ja nagle czuję, że muszę odpowiedzieć na jego wcześniejsze pytanie.

- Avalon. – Obraca głowę i po raz kolejny skanuje wzrokiem całą moją osobę. – Mam na imię Avalon.

- Wrócę później i powiem ci co dalej – dodaje, niby niewzruszony, choć dostrzegam, że jeden z kącików jego ust lekko uniósł się do góry. Po raz ostatni na mnie spogląda i wychodzi, zostawiając mnie w zupełnym osłupieniu.

Prawda. Moje wspomnienia zaczynają się dopiero od dwudziestego szóstego, ale to co powiedział musi być kłamstwem. Pomimo iż czuję, że nie stara się mnie oszukać. To niemożliwe, żebym pochodziła z kosmosu. Nigdy nie wiedziałam skąd wzięły się moje zdolności, ale zawsze wmawiali mi, że to cud, rządowe eksperymenty... wynik ewolucji. Za nic nie podejrzewałabym czegoś takiego. To musi być pomyłka. Chcę wierzyć, że to wszystko. Hibernacja, czas który minął i moje pochodzenie - to tylko sen, z którego zaraz się obudzę. Nawet jeśli miałabym to zrobić w Pentagonie. Jednakże z każdą mijającą sekundą uświadamiam sobie, że tak będzie wyglądała moja nowa rzeczywistość. Wciąż jednak nie dociera do mnie jak to się stało. Rząd chciał przechować mnie na kolejny kryzys. Wojna trwa już od piętnastu lat, a ja zostałam obudzona przez przypadek. Niewiarygodne. Oni jeszcze nigdy niczego nie zgubili. A już na pewno niczego tak cennego.

Chwytam krzesło i rzucam nim o ścianę, tym samym roztrzaskując je na kawałki. Śmieję się rozpaczliwie, przeczesując ręką pozostałości po moim warkoczu. Cała ta sytuacja jest absurdalna, lecz po raz kolejny zaczynam sobie zdawać sprawę z tego, że już nie wrócę do moich czasów. Że tak będzie teraz wyglądało moje życie.

Biorę głęboki wdech przypominając sobie Franka i państwa Millton. Jeszcze w pełni nie uzmysłowiłam sobie tego, że nie żyją. Wiem niestety, że gdy to nastąpi, nie będzie ze mną dobrze.

Na razie jednak muszę wziąć się w garść. Zostałam wyszkolona na żołnierza. Przetrwałam lata tortur i walk na froncie. Ocieram łzy zbierające się w kącikach oczu. Muszę być silna i przede wszystkim nie dać się zabić.

Recover MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz