Draco Malfoy miał wrażenie, że za chwilę wypluje swoje płuca i jak kłoda padnie na ziemię. Nigdy nie podejrzewałby Pottera o taką dobrą formę, choć nie wykluczał też opcji, iż to właśnie przez alkohol Gryfon stał się taki niezniszczalny, że dał radę przebiec bez zatrzymania całą trasę z Hogsmeade na boisko od Quidditcha.
Sam Ślizgon nie był najgorszy w sporcie, aczkowiek przez to, że nie lubił się pocić, nie był przyzwyczajony do długotrwałego wysiłku fizycznego. Dlatego kiedy tylko szarooki z oddali zobaczył, że Wybraniec zatrzymał się na wielkiej murawie, rozkładając się na trawie jak żaba na liściu, zaczął w myślach dziękować Merlinowi tak mocno, jak jeszcze nigdy nie dziękował. Ostatkiem sił dotruchtał do leżącego z zamkniętymi oczami, dyszącego ze zmęczenia Pottera i choć wcale nie nie miał ochoty kłaść się obok niego, to wycieńczenie go do tego zmusiło.
I tak oboje skończyli na trawie boiska od Quidditcha w prawie, że idealnej ciszy, przerywanej jedynie ich głębokimi, ciężkimi oddechami. Żaden z nich nie odzywał się ani słowem, ponieważ Dracon był na to zbyt wyczerpany, a Harry zdawał się odpłynąć już do kompletnie innej rzeczywistości. Nie wiadomo, jak długo tkwili w wyżej opisanej sytuacji, aczkowiek w pewnym momencie okularnik otworzył oczy, czując, że jeśli tego nie zrobi, będzie NAPRAWDĘ źle.
Wybraniec poczuł jak bardzo jest pijany właściwe dopiero w momencie, w którym położył się i zamknął oczy, a tak zwany helikopter w jego głowie skutecznie zakłócił mu jakiekolwiek próby skupienia na czymkolwiek swoich myśli. Dodatkowo od tego biegu było mu tak niesamowicie gorąco, że tym razem już nic już nie było w stanie powstrzymać go przed rozpięciem jego białej koszuli. Poniósł się więc do pozycji siedzącej, nieobecnym wzrokiem wodząc wokół siebie, a przy okazji odpinając kolejne guziki części swej garderoby. Wszystkie otaczające go rzeczy zdawały się być nierzeczywiste i nieostre, zupełnie jakby nie miał na sobie swoich okularów. A może naprawdę je zgubiłem? - pomyślał, w popłochu macając jedną dłonią swoją twarz. Nie no, nadal były na jego nosie. Tyle, że zdawały się przestać działać. A skoro nie działały, to do cholery, po co one były? No właśnie, po nic. Chwycił więc je w rękę i z irytacją rzucił gdzieś przed siebie.
- Co ty robisz, Pot...- kiedy Draco wreszcie z powrotem zebrał siły, zainteresował się tym, co znowu może wyprawiać ten głupi Gryfiak. I chociaż spodziewał się, że właśnie to, co się przed nim malowało, to nie, jednak się tego nie spodziewał. - Na Merlina, zapnij tę koszulę, Potter. - na twarzy blondyna momentalnie pojawiło się skrępowanie, aczkowiek mimo tego nie odwrócił wzroku od klatki piersiowej Harrego. A na domiar wszystkiego, musiał przyznać w duchu, że nie była nawet taka zła. Co prawda wybitnie umięśniona też nie była, aczkowiek dało się dostrzec na niej delikatne zarysy mięśni, które zdecydowanie skupiły uwagę Ślizgona.
- Nie mów mi, że tobie nie jest gorąco. - Harry wpatrzył się powątpiewająco w jego twarz, przy okazji mrużąc oczy, aby złapać ostrość.
- Jest, ale to nie znaczy, że będę się przed tobą rozbierał jak męska dziwka. - prychnął szarooki, nie zauważając, że zamiast w oczy, wciąż patrzy okularnikowi na tors.
Wybraniec miał rację. Po tym wykańczającym biegu, Draco najchętniej zrzuciłby z siebie parę warstw, aby pozbyć się uczucia gorąca, jednakże wychodził z założenia, iż im więcej jego ciała jest zakryte, tym lepiej.
- A ja może chcę zostać dziwką. - brunet ułożył usta w dziubek, przymykając oczy i uniósł w górę dwa palce, pokazując znak peace'a.
- Wiele ci do tego nie potrzeba. - przewrócił oczami Ślizgon, przyglądając się minie Złotego Chłopca i orientując się, że okulary na jego nosie zniknęły. Musiał przyznać, iż wcześniej, będąc zajęty ,,innymi" widokami jakoś tego nie zauważył, ale w zasadzie wcale mu to nie przeszkadzało.
CZYTASZ
Sectumsempra //drarry//
Fanfic6 rok. Draco Malfoy, który otrzymał przerastające go zadanie uśmiercenia Dumbledora oraz Harry Potter, zmagający się ze śmiercią Syriusza i brzemieniem bycia Wybrańcem. Oboje mają na głowie wystarczająco dużo swoich problemów oraz rozterek. Nie maj...