To nie mogła być prawda. Draco nie mógł usłyszeć od Czarnego Pana tego, co myślał. Tych straszliwych słów, które teraz z hukiem odbijały się w jego głowie, będąc jego wyrokiem. Musiał się przesłyszeć. Musiał coś źle zrozumieć. Bo kto zleciłby nastolatkowi zabicie najpotężniejszego czarodzieja w Hogwarcie? Nikt o zdrowych zmysłach. To byłoby zadanie, wręcz od razu skazane na porażkę. Niewykonalne. A polecenia, które wydaje Voldemort nie mogą być niewykonalne. Bo jeśli się takie okażą...nie, on nie był w stanie teraz o tym myśleć. Nie, kiedy na nogach jak z waty i łzami w oczach przekraczał próg Wielkiej Sali.
Sam nie wiedział, czemu tam poszedł, jego podświadomość zdecydowała za niego. Może przez moment chciał pobyć w miejscu pełnym ludzi, licząc, że to złagodzi jego atak paniki. Chciał poczuć się mniej odosobniony. Mniej przerażony i rozbity. Jednakże jego nadzieje były złudne. Kiedy zalazł się pośród tych wszystkich wesołych uczniów, poczuł się jeszcze bardziej zagubiony. Wśród ludzi naprawdę można czuć się straszliwie samotnym, a on był na to idealnym przykładem. Uczniowie go otaczający byli jak zjawy, które teoretycznie widział, ale nie mógł wejść z nimi w żadną interakcję. Jakby znajdował się w zupełnie innym wymiarze, w którym nie istniał nikt inny, oprócz niego.
Miał wrażenie, że jest najbardziej osamotnionym chłopcem na całej ziemi. Tak dokładnie, małym chłopcem. Chłopcem, który nie jest w stanie się do nikogo odezwać i poprosić o słowo otuchy. Który nie potrafi wyrzucić z siebie całego tego cierpienia oraz goryczy przepełniającej jego serce. Który nie może liczyć na nikogo innego, a jedynie na samego siebie. Który już nie wie, jak sobie poradzić. Któremu już nikt nikt nie pomoże. A przecież teraz tak desperacko tego potrzebuje.
Szedł przed siebie z wzrokiem wbitym w podłogę i choć całe jego ciało się trzęsło, nikt nie zwracał na to najmniejszej uwagi. A może to jednak on był zjawą, której nikt nie dostrzega? Było to wielce prawdopodobne.
Stanął na środku przejścia między stołami i uświadomił sobie, jak ogromny błąd popełnił, przychodząc tutaj. Z wielkim wahaniem uniósł swoje spojrzenie, spoglądając na tłum ludzi malujących się wokół niego i uznał, że jak najszybciej musi się stąd wydostać.
Nagle poczuł na sobie czyiś wzrok. Wzrok kogoś, kto jakimś cudem przebił się przez tę barierę innego wymiaru i dostrzegł postać smutnego chłopca. Wzrok najmniej odpowiedniej osoby na świecie. Harrego Pottera.
Draco błyskawicznie odwrócił głowę w innym kierunku i pospiesznie zaczął kierować się ku wyjściu z pomieszczenia. Nie mógł pozwolić Wybrańcowi oglądać go w takim stanie. Nikt nie mógł znać i widzieć słabości Malfoy'a, a już szczególnie Złoty Chłopiec.
Jednak jakimś cudem wyżej wymieniony Złoty Chłopiec, dziwnym zbiegiem okoliczności zdołał zauważyć załamanie Ślizgona i uświadomił sobie, że już nigdy nie będzie umiał wymazać ze swojej pamięci tego widoku. Obraz twarzy Malfoy'a, na której malowało się bezgraniczne zagubienie oraz przeszywający ją na wskroś lęk, sprawiły, że Gryfon mimowolnie poczuł zalewającą go falę niepokoju. I do tego te nieobecne oczy blondyna, które szkliły się od wciąż powstrzymywanych przed wypłynięciem łez, nadając jego tęczówkom nietypowo niebieski kolor. To zdecydowanie nie było normalne. Coś musiało się stać. Coś bardzo złego. Harry Potter poczuł to całym sobą.
I dlatego w tamtym momencie postanowił odrzucić całe swoje zawahanie na bok i udać się za Draconem nim, gdziekolwiek ten by nie poszedł. W końcu Malfoy mimo wszystko był tylko człowiekiem. Człowiekiem, który w takich sytuacjach jak ta, powinien otrzymać pomoc. Także brunet bez większego namysłu ruszył za blondynem. Jego wrodzona empatia oraz kompleks bohatera nie pozwoliłyby mu tego tak zostawić. No może ciekawość okularnika i chęć wiedzenia wszystkiego też się do tego przyczyniły, ale to nie było w tamtym momencie ani trochę ważne.
CZYTASZ
Sectumsempra //drarry//
Hayran Kurgu6 rok. Draco Malfoy, który otrzymał przerastające go zadanie uśmiercenia Dumbledora oraz Harry Potter, zmagający się ze śmiercią Syriusza i brzemieniem bycia Wybrańcem. Oboje mają na głowie wystarczająco dużo swoich problemów oraz rozterek. Nie maj...