Rozdział 4 - Malfoy'owie nigdy nie okazują swoich słabości.

962 64 14
                                    

Nie wierzę, że naprawdę się w to wpakowałem. - przeklnął w duchu zielonooki, z bezsilnością patrząc na podręcznik przed sobą. Jego porywczość i impulsywność jak zwykle musiały doprowadzić go do sytuacji, w której się upokarza. Przecież nie było opcji, że da radę przyrządzić ten cały śmiertelny wywar, skoro Slughorn sam powiedział, że udało się to tylko jednemu uczniowi w całej jego karierze nauczania. Porażka była w jego przypadku wręcz nieunikniona, ale kim byłby Harry Potter, gdyby tak łatwo się poddał? Na pewno nie sobą. Brunet był osobą, która zawsze walczyła do końca. Jego determinacja do rywalizacji oraz walki była jednym z przykładów na to, że choć chłopak na początku miał trafić do Slytherinu, to jednak wręcz książkowo sprawiał się w roli Gryfona.

Wybraniec zacisnął usta w wąską linię, po czym otworzył swój podręcznik od eliksirów na pierwszej stronie. Jego uwagę przykuł ręczny podpis na papierze, który oznajmiał, że owy przedmiot jest własnością Księcia Półkrwi.

Kto to jest ten cały książę i dlaczego jego książka była z zewnątrz podpisana nazwiskiem Chłopca, Który Przeżył? I dlaczego przy praktycznie każdym przepisie na eliksir było coś powykreślane i dopisane, dokładnie tak, jakby osoba, która posiadała ten podręcznik, znała się na rzeczy lepiej, niż jego autorzy?

Harry nie miał pojęcia, ale wiedział jedno. Jeśli miał mieć chociaż cień szansy na wygraną, musiał zaryzykować i zastosować się do wszystkich wskazówek owego Księcia Półkrwi.

Draco za to wydawał się nie być już nazbyt zainteresowanym swoim zadaniem. Zamiast tego oparł się biodrem o blat swojego stanowiska i skrzyżował ręce na piersi, patrząc na pracę Harrego z wyższością i powątpiewaniem. Nie pierwszy raz słyszał o Wywarze Żywej Śmierci i doskonale wiedział, że wykonanie go nie jest robotą na godzinę. A przede wszystkim, nie jest robotą dla kogoś takiego jak Potter. Blondyn mógłby rzecz, że już czuł smak słodkiej wygranej w swoich ustach i szczerze mu się to podobało. Dzięki debilizmowi tego głupiego Gryfiaka udało mu się nawet zapomnieć o całym swoim lęku przed Czarnym Panem oraz stresie spowodowanym powierzoną mu misją.

Przez moment czuł się tak, jakby od zeszłego roku nic się nie zmieniło, a jego największymi problemami wciąż byli surowy ojciec oraz nędzny Wybraniec. Że też wtedy mógł uważać, że miał w życiu ciężko, a jego los jest niesprawiedliwy. Śmieszne. - pomyślał. W porównaniu z tym, co dopiero miało go czekać, tamte frasunki były nadzwyczajnie idiotyczne.

- Żałosne. - mruknął pod nosem, widząc jak okularnik miażdży korzeń, zamiast go pociąć. - Jesteś jeszcze tragiczniejszy, niż myślałem. - spojrzał na bruneta z litością, aczkolwiek ten wydawał się być zbyt skupiony na wykonywanej czynności, aby skomentować jego dogryzkę. Zielonooki delikatnie podniósł korzeń i ostrożnie wrzucił go do kociołka. - To nie mogło...- zaczął Draco tryumfalnym głosem, będąc pewnym, że wywar za sekundę wybuchnie na twarz Wybrańca.

Nic takiego się jednak nie stało. Co więcej, eliksir zielonookiego jako jedyny z pozostałych nie wyglądał na popsuty. Inne osoby z klasy była pokryte mazią, cieczą lub dymem, a Harry stał przed swoim stanowiskiem wesoły i nienaruszony. Nawet Hermionie nie udało się sprostać zadaniu i ze złością wymalowaną na twarzy, zaczynała właśnie przyrządzać wywar od nowa.

- Zdziwiony, Malfoy? - okularnik posłał mu ironiczny uśmieszek, w duchu dziękując, że rady Księcia Półkrwi okazały się być przydatne.

- Jak ci się to udało, Potter? - syknął Draco, zaciskając zęby. Wybraniec mu nie odpowiedział. Zamiast tego z zapałem śledził dalsze kroki przepisu, czując, że jego wygrana staje się coraz bardziej realna. - Na pewno oszukujesz. Używasz swoich brudnych sztuczek Wybrańca. - rzucił z irytacją. - Mówię do ciebie, półgłówku. - podniósł glos.

Sectumsempra //drarry//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz