Cześć! Zapraszam do czytania tego, jak i LILIOWEGO MIASTA - czyli mojego nowego romansu. Jak będzie tam 10 gwiazek pod rozdziałem, to wstawiam nowy rozdział Drarry.
Gwiazdkujcie, komentujcie No i Hej!
_______________________________
Tydzień minął Draconowi w stresie oraz irytacji, co w sumie nie było niczym zadziwiającym, biorąc pod uwagę fakt, iż codziennie zakradał się do Pokoju Życzeń i usilnie pracował nad szafką, którą miał zreperować. Po pięciu dniach pracy z rzędu można było się zmęczyć, zarówno psychicznie jak i fizycznie, dlatego Ślizgon postanowił zrobić sobie weekend przerwy od tego zajęcia i zaznać choć trochę spokoju. Oczywiście o ile można było przymknąć oko na to, co działo się w środku niego. Malfoy wkładał cały swój wysiłek, aby zrzucić swój strach oraz niepokój na drugi plan i znaleść coś, na czym mógłby się skupić. Dlatego za każdym razem, kiedy samotnie ślęczał nad drewnianym meblem, myślał o wszystkim innym, byle nie o konsekwencji, jaka wyniknie z wykonania przez niego tego zadania. Nie zawsze mu to wychodziło. Czasem niespodziewanie paraliżował go strach i był w stanie pracować przez dłuższą chwilę, a innym razem cała ta rozpacz i przerażenie tak go przytłaczały, że nawet nie zauważył gdy zaczynały lecieć mu zły. Wtedy właśnie najbardziej sobą gardził.
Ale zapytacie, o czym rozmyślał?
O rzeczach najróżniejszych, od wszystkich swoich ślizgońskich znajomościach, przez relację z rodzicami, aż po - niestety - Pottera. Nieważne jak bardzo blondyn zajmował swoją głowę, jego myśli zawsze po pewnym czasie schodziły na temat okularnika i wszystkiego, co ostatnio go z nim połączyło. Wspominał ich wspólne sprzątanie boiska, gdy naprawdę zaznał trochę rozrywki, picie alkoholu o zmroku, podczas którego usłyszał parę szokujących słów na swój temat, potyczkę w opuszczonej toalecie i słowa sprzed kilku dni, że nigdy nie będzie jego wrogiem. Że też ten cholerny Gryfiak musiał tak dużo gadać. Gdyby siedział cicho, szarooki na pewno nie zawracał by sobie nim głowy. Albo gdyby chociaż Wybraniec powiedział, że po tym wszystkim go nienawidzi i znów uważa go za swojego wroga. To by o wiele bardziej ułatwiło sprawę.
Ale nie, Złoty Chłopiec musiał mieć złote serce i wyzbyć się całej nienawiści.
Jeszcze parę dni temu Draco z determinacją planował to zmienić, szukając jakąś przebiegłą zasadzkę na Rona oraz Hermionę, aby ośmieszyć ich jak najbardziej. Jednak teraz, siedząc na kocu przy Jeziorze Hogwartu w ostani ciepły weekend tej jesieni i patrząc na grupki uczniów kąpiących się w wodzie oraz ukradkiem popijających drinki gdzieś pod drzewami, kompletnie nie miał na to siły. Nie chciało mu się marnować czasu ani energii na jakieś żałosne, małoletnie psikusy, a przecież prawdziwej krzywdy też nie chciał im wyrządzić. Było to bardzo dziwne i paradoksalne, ale ostatnio był bardziej zdolny do empatii niż kiedykolwiek wcześniej. Może po tych wszystkich rzeczach, które go ostatnio spotkały, wreszcie zrozumiał jak to jest być prawdziwie nieszczęśliwym. Nie żeby wcześniej był szczęśliwy, po prostu teraz wreszcie sięgnął dna.
Blondyn przymknął powieki i ułożył swoją głowę na zabranej przez siebie poduszce, starając się wyciszyć. Był daleko od wszyskich denerwujących grupek, gdzieś pod samotnym drzewem kilkadziesiąt metrów od skupiska ludzi, dlatego też skutecznie ignorował wszystkie krzyki wesołych nastolatków. Do czasu.
- Co ty jesteś taki aspołeczny? - Blaise Zabini niespodziewanie dosiadł się obok chłopaka. - Ostatnio ciągle gdzieś znikasz. - spojrzał na niego z nieokreślonym grymasem, który był jednocześnie oskarżeniem, jak i pytaniem.
Bo przecież Ślizgon nie spyta normalnie drugiego Ślizgona, co się stało.
- Denerwują mnie ludzie, Zabini. - westchnął szarooki podnosząc się do pozycji siedzącej. - Ostatnio bardziej, niż zwykle.
CZYTASZ
Sectumsempra //drarry//
Fanfiction6 rok. Draco Malfoy, który otrzymał przerastające go zadanie uśmiercenia Dumbledora oraz Harry Potter, zmagający się ze śmiercią Syriusza i brzemieniem bycia Wybrańcem. Oboje mają na głowie wystarczająco dużo swoich problemów oraz rozterek. Nie maj...