NIESPRAWDZONY
Ostatecznie uczniowie porzucili pomysł udania się do dormitorium Gryfonów, a powód, z którego to zrobili, był dość zrozumiały. Mianowicie, dzisiaj był dzień, w którym miały zaczynać się coroczne Igrzyska Magiczne, transmitowane w Pokojach Wspólnych każdego z czterech domów. To oznaczało, że kiedy tylko skończą się ostatnie lekcje tego dnia, wszyscy zaczną zbierać się właśnie tam, a pozostała część Hogwartu zacznie świecić pustkami. Te okoliczności zostawiały im duże pole do popisu, co do tego, gdzie mogą się udać, ponieważ większość często uczęszczanych przez czarodziejów miejsc, będzie wtedy opustoszała.
- Wymyśl coś, Draco. - Harry patrzył na blondyna z zaszklonymi oczami. - Nie mam żadnego pomysłu i przez to chce mi się płakać.
- Chce ci się spać płakać, bo wypiłeś eliksir, do którego nie zrobiłeś antidotum. - rzucił szarooki, czując wielką chęć wypominania okularnikowi tej głupoty, kiedy tylko nadarzy się okazja.
- Jestem taki nieodpowiedzialny.- jęknął brunet, chowając twarz w dłoniach. - Nie dziwię się, że nie możesz ze mną wytrzymać. - ukucnął ma podłodze, przyciągając kolana do brody.
- Tego nie powiedziałem.
- Ale pomyślałeś.
- Wcale nie! - obudził się Ślizgon. - Nie wmawiaj mi bzdur, Potter. - rzucił wyraźnie zirytowany, sprawiając, że Wybraniec pociągnął nosem i odwrócił się w stronę ściany. - O co chodzi? -
- Znowu mówisz do mnie Potter. - Harry popatrzył na niego oczami bezbronnego zwierzątka. - I krzyczysz na mnie...- jego usta ułożyły się w podkówkę.
- Nie wytrzymam. - blondyn powoli wypuścił powietrze z płuc. - Kiedy to wreszcie się skończy? - zapytał sam siebie.
- Widzisz! Sam przyznałeś, że nie wytrzymasz! - Harry zaczął chlipać jak małe dziecko.
- Ten eliksir nie powinien tak działać. - mruknął cicho szarooki. - Nie o to mi chodziło Pot...Harry. Przestań się mazać. - dodał głośniej.
- Niby jak? - zapytał, ocierając twarz rękawem. - Jest mi tak smutno...
Kiedy Ślizgon wpatrywał się w ten obraz nędzy i rozpaczy, zwany inaczej Harrym Potterem, uświadomił sobie, że definitywnie nie chce mieć w przyszłości żadnych dzieci. Nigdy przenigdy. Jeśli to ma wyglądać właśnie tak, to nawet i sam Merlin go do tego nie zmusi. Gryfon właśnie idealnie odwzorowywał obraz tego, jakie są bachory. Humorzaste, niekontrolujące swoich własnych emocji i absolutnie nieprzewidywalne. Po prostu mieszanka wybuchowa. Po prostu...czekaj. CZEKAJ. Nagle nad głową szarookiego zaświeciła się przysłowiowa żarówka, a on sam doszedł do wniosku, że może wykorzystać swoje przemyślenia w praktyce.
Jeśli Potter zachowuje się jak dziecko, trzeba po prostu zacząć go tak traktować.
Tylko jak obchodzić się z dziećmi? To pytanie było dla Dracona jedną wielką niewiadomą. Bądź co bądź, nie miał przecież rodzeństwa. Całe życie był jedynakiem zamkniętym w wielkim, opustoszałym domu i pozostawionym samemu sobie. Nie pozwalano mu wychodzić, by bawić się z innymi dziećmi, a jego kuzynostwo było bucowate i sztywne niczym umarlaki w kostnicy. Na spotkaniach rodzinnych, jedynym, co potrafili, było przechwalanie się osiągnięciami i wyśmiewanie każdego, kto tylko przyszedł im do głowy. Blondyn chyba nigdy nie widział, jak ktokolwiek z nich szczerze się uśmiecha.
Gdyby się tak nad tym zastanowić, jego dzieciństwo tak naprawdę nie istniało. Nie zaznał żadnej z rzeczy, które uważał za dobre reprezentacje tego pojęcia. Ale nieważne, bo nie o tym teraz mowa. Wracając do dzieci...
CZYTASZ
Sectumsempra //drarry//
Fanfic6 rok. Draco Malfoy, który otrzymał przerastające go zadanie uśmiercenia Dumbledora oraz Harry Potter, zmagający się ze śmiercią Syriusza i brzemieniem bycia Wybrańcem. Oboje mają na głowie wystarczająco dużo swoich problemów oraz rozterek. Nie maj...