Wyciągnęłam telefon i szybko wystukałam wiadomość.
C- Zgadnij kto wrócił do miasta.
Po krótkiej chwili przyszła wiadomość.
K- Tylko mi nie mów, że Klaus.
C- Taak.
K- I jak wrażenie? Taki jak ci opowiadałam?
C- Nie wiem, skupiłam się na jego towarzyszu. Mam ochotę wyrwać serce Marcelowi.
C- Kiedy będziesz? Bo chyba nie zwiejesz?
K- Przyjadę jeśli obiecasz, że nie pozwolisz żeby mi coś zrobił.
C- W takim razie niedługo się widzimy.
Mimo, że otwarcie tego nie przyznam to tęsknie - ale tylko trochę- za byciem człowiekiem. Dzięki Katherine, Cade oddał mi wolną wolę. Jestem wolna więc mogę szukać szczęścia, a Nowy Orlean jest do tego idealny. Tu mogę odnaleźć spokój. Ale nie ułatwia mi tego Gerard, nie ufa mi. A ja nie jest aż tak zdesperowana, żeby błagać go o jego łaskę i miejsce tutaj. Zdobędę tego czego chce. Po dobroci, albo siłą.
Moje starsze siostry Sybil i Seline nie mają takiego szczęścia. Ja mam tylko nie całe 1000 lat, a one o wiele więcej. Wciąż jestem syreną ale wolną, wszystko dzięki Katherine. Kiedy Salvatorowie ja zabili, trafiła do piekła - czyli do Cada- owinęła go sobie w ogół palca. A jako, że jesteśmy przyjaciółkami poprosiła go o drobną przysługę. Niestety jest pewien mały haczyk. Musiała bym ciągle zjadać ludzkie ciała, żeby zachować wygląd i siłę. Dlatego przy pomocy magii, pewna czarownica przemieniła mnie w wampira. Dzięki temu mogę zastąpić ludzkie mięso na krew. I mogę leczyć moją krwią lub zmienić kogoś w wampira.
Pierce poznałam pół wieku temu, jako młody wampir uciekała przed Niklausem. Ja jej pomogłam dostać się do Bułgarii, a później się ukryć. Nauczyłam ją jak być wampirem. Nie pytajcie jak, sama jestem pod wrażeniem, Katherine była znacznie lepszym uczniem niż teraz ja. Jednak po pewnym czasie rozdzieliłyśmy się. Mimo to kontakt dalej utrzymujemy. Nawet kiedy upozorowała swoją śmierć, ja o wszystkim wiedziałam.
Kiedy skończyła się moja przerwa, wróciłam do baru. Pytanie po co w ogóle tutaj pracuję? A po to by poczuć się jak człowiek, wtopić się w tłum. No i ulubionym barze wielu nadprzyrodzonych można się wiele dowiedzieć, siedzę tu i po cichu obserwuję. Tak jak na przykład teraz, Gerard i Mikaelson wciąż tu siedzą.
Podawałam napoję klientom, i słuchałam.
- Jestem pełen podziwu, wiele osiągnąłeś. Jestem ciekaw jak.
- Klaus dobrze wiesz, że nic nie powiem.
- Ależ czy ja cie do czegoś zmuszam? To tylko ludzka ciekawość. - wywróciłam oczami.
Siedzieli tam już dobre pół godzinę, od czasu kiedy ich zostawiłam. Zaczynali mnie nudzić. Co chwilę sprawdzałam godzinę na zegarku, Katherine powinna być lada moment.
- Ej lalunia! - krzyknął jeden z kolesi, który jeszcze trochę a jebnie twarzą o podłogę- dolej mi. Szmato głucha jesteś?
Uśmiechnęłam się serdecznie. Może bym to zignorowała, i skupiła się na podsłuchiwaniu tamtej dwójki, ale gniew rozsadzał mnie od środka.
- Oczywiście, ale panu przydałoby się coś na ochłonięcie.
Napełniłam wodą dwie wielkie szklanki zimną wodą. Podeszłam do niego i wylałam wszystko na niego. Był cały mokry. Przetarł dłonią oczy.
- Lepiej? - zapytałam z fałszywą troską, wciąż uśmiechając się.
- Ty! Ty!
Wskazał na mnie palcem, a przynajmniej próbował. Alkohol wciąż dawał o sobie znać.
Szybko przejrzałam jego myśli i wspomnienia. Był człowiekiem, więc nie sprawiło mi to większych trudności.
- Lepiej weź wytrzeźwiej, bo żona dłużej nie będzie utrzymywać takiego pijaka. I chyba dała ci to jasno do zrozumienia.
Wszystkie obecne kobiety zaczęły klaskać i wiwatować. Ja wciąż mierzyłam gościa morderczym wzrokiem.
- A ty nadal tu? Chyba jasno się wyraziła, spadaj! - usłyszałam znajomy głos.
Facet potoczył się w stronę wyjścia. Razem z Katherine odprowadziłam go wzrokiem.
- Katherine Pierce! Ile to już lat się nie widziałyśmy? - odparłam kiedy pijak znikł mi z oczu.
- Zdecydowanie za dużo.
Podeszłam do niej i uściskałam ja mocno. Kiedy ją puściłam wróciłam za bar. Chwyciłam dwie szklanki, i napełniłam do pełna Whisky. Wzniosłyśmy szklanki do góry, i opróżniłyśmy zawartość. Znów polałam do pełna , jednak tym razem tylko ja ją opróżniłam. Katherine posłała mi pytające spojrzenie.
- Nawet nie pytaj. Całymi dniami chodzę i piję - kolejny plus pracowania w barze - Mam tego dość, czemu nie uprzedziłaś mnie?
Kat parsknęła śmiechem i spojrzała mi w oczy podnosząc szklankę.
- Myślałam, że wiesz na co się piszesz. Pamiętasz jak było ze mną?
- Ale ty radziłaś sobie z tym lepiej. Może dlatego, że bardziej martwiłaś się o swoje życie. - tu spojrzałam na Niklausa.
Uniósł szklankę, puścił oczko i upił łyk napoju.
Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja przysłuchuję się ich rozmowie. W takim razie trzeba uważać na to co się mówi.
- No więc widziałaś to miejsce, o którym ci opowiadałam? - czytaj : widziałaś Klausa?
- Tak, ale nie podobało mi się tam. I miejsce nie polubiło mnie.- czytaj: widziałam, i on mnie też, ale nie spodobał mu się fakt, że widzi mnie.
Jak widzicie rozumiemy się idealnie. Już teraz Klaus wie skąd go znam. Oj słyszałam dużo.
- No dobra, to jaki masz plan na swoje urodziny?
Zaczęłam się śmiać. W ogóle o tym nie myślę, nie jest to coś czym bym się przejmowałam. Ale Katherine mści się na mnie, za to, że sama ją zmuszam do obchodzenia urodzin.
- Wiesz, że dopnę swego. 1000 lat to ładna okrągła liczba. Może ktoś w końcu wpadnie ci w oko.- wampirzyca uniosła brwi.
- O nie, nie, nie ja się nie zakochuję. Ja rozkochuję w sobie grzeszników. - Puściłam do niej oko.
- Starych nawyków trudno się pozbyć. - przygryzłam dolną wargę, miała rację.
- No a jak tam Stefan? - zapytałam.
Wielka miłość Katherine. Salvatorów poznałam jakiś czas temu, kiedy odwiedzałam siostry. Niezłe z ciacho z Damona. Trzeba mu to przyznać.
- Nawet mi nie mów, woli tą cała Caroline. Pobrali się i teraz żyją długo i szczęśliwie.
- Mm czyżbyś snuła jakiś plan zemsty? Tylko proszę zostaw mi Damona.
Kat uniosła brew.
- No co szkoda było by zmarnować.
Zaśmiałyśmy się razem. Spojrzałam w kąt, gdzie siedział Marcel z Klausem. Nie było ich już. Została tylko jakaś para. Spojrzałam na moją przyjaciółkę.
- Jesteś głodna?
CZYTASZ
I hate you SWEATHEART
VampireMam tysiąc lat. Jestem hybrydą. Nie , źle myślisz, nie jestem Klausem Mikaelsonem. Nazywam się Cassandra, a jedyne czego szukam to spokoju. Nowy Orlean to idealne miejsce dla takiej jak ja.