- Co ty masz na sobie! - zaczęła wrzeszczeć Katherine.
Racja sama koszula nie jest odpowiednim strojem. Na szczęście Klaus jest dość wysoki i jego koszula wygląda na mnie jak sukienka, dość krótka, ale wciąż sukienka.
- Co się stało z twoją sukienką!? - wytrzeszczyła oczy na widok tego co trzymałam w dłoni.
- Zamek się nie chciał odpiąć, postawiliśmy na prostsze rozwiązanie. Trochę szkoda, ładna była. - wzruszyłam ramionami.
Uśmiechnęłam się na wspomnienie wspólnej nocy z Klausem.
- Zniszczył ci tą piękną sukienkę, tylko po to by się do ciebie dobrać!
Właśnie sobie uświadomiłam, że nie jesteśmy same. Cholera! Zrobiła to specjalnie... typowe, mogłam to przewidzieć. Pobiegłam szybko do sypialni, wzięłam prysznic i przebrałam się w swoje rzeczy.
- Mam nadzieję, że Katherine się nie naprzykrzała. - spytałam kiedy zastałam Caroline.
- Była... miła... - spojrzałam na Kat.
- Nie patrz tak na mnie. Nic nie zrobiłam. - pokręciłam głową z niedowierzania. Ale z drugiej strony, brawo!!
- Josie! Lizzy! Kto to się wstał! - zagruchałam do dziewczynek.
- Dzień dobry, ciociu Cass! - powiedziały chórkiem
- Mogę się przyzwyczaić do słowa 'ciocia', ale nie 'Cass'. Proszę.
Dziewczynki zachichotały. Caroline uśmiechnęła się przyjaźnie, odwzajemniłam uśmiech. Męczy mnie pewna myśl. Dziewczynki niedługo pójdą do szkoły, ale jakiej? Dla czarownic? Nie ma, no właśnie. W zwykłej szkolę będą się męczyć, będą musiały ukrywać swoje prawdziwe ja. Jest wiele dzieci, które też potrzebują takiego miejsca.
- Mam pewien pomysł, ale nie wiem czy wypali. - rzuciłam.
- Jaki? - spytała niepewnie.
- Słyszałam, że ty jesteś tą ogarniętą. Imprezy i inne takie to ty organizujesz. Co ty na to, żebyś została dyrektorką... szkoły?
- Jakiej szkoły? Ja dyrektorką? Mam dzieci nie mogę.
- Posłuchaj, załóżmy szkołę dla osób nadprzyrodzonych. Jest wiele dzieci którym się przyda takie miejsce. Dla ludzi będzie to po prostu prywatna szkoła z internatem, a tak naprawdę szkoła dla czarownic, wilkołaków i wampirów. Prowadzona przez ciebie, będziesz mieć też oko na swoje dzieci.
- No nie wiem.
- Pomyśl ile zrobisz dobrego. Nadajesz się do tego idealnie, ja załatwię sprawę z Sybil i Seline. To jest wspaniały pomysł. Fakt, trzeba jeszcze wiele rzeczy przemyśleć. Sam zarys tego jest jednak obiecujący.
- Pogadam z moimi znajomymi, zobaczymy.
- Przemyśl to naprawdę. Ja mogę wesprzeć was finansowo. Jako nieśmiertelna, mogę was wspierać cały czas.
Kiedy powiedziałam to na głos, spodobało mi się jeszcze bardziej!
CZYTASZ
I hate you SWEATHEART
VampireMam tysiąc lat. Jestem hybrydą. Nie , źle myślisz, nie jestem Klausem Mikaelsonem. Nazywam się Cassandra, a jedyne czego szukam to spokoju. Nowy Orlean to idealne miejsce dla takiej jak ja.