- Zachowujemy się normalnie, bez podejrzeń. Kiedy przyjdzie czas na posiłek, Marcel poprosi Cassandre o pomoc. Zaśpiewa, ja w tym czasie będę szukał kamertonu. Rebekah zagadaj go, jeśli będzie miał lukę w pamięci to zapamięta coś konkretnego. Elijah pójdziesz ze mną. - wytłumaczył Klaus.
- Co to za spotkanie rodzinne, beze mnie? - usłyszałam radosny głos za sobą.
- Cholera! - Rebekah zaklęła pod nosem.
- Najmłodszy braciszek, zawitał do nas.
Ciemno włosy chłopak, wyglądał na mój wiek - w sensie, że ma osiemnaście. Miał zaraźliwy uśmiech, aż kipiał energią. Miał diabelską iskrę w oku, jak jego starszy brat.
- Kol Mikaelson. Miło poznać drugiego największego psychopatę.
- Czyli jestem psychopatą? Lepsza nie jesteś. - spytał Klaus.
- No a nie? Jestem Cassandra. - podałam mu dłoń, ale on zamiast ją uścisnąć to ją pocałował. Ale gentleman.
- Co knujecie, ja też chcę w tym uczestniczyć!
Spojrzałam na resztę rodzeństwa. Byli trochę zmieszani, ale nie wiem czym.
- Po prostu bądź sobą, kręć się po sali. Wystarczy.
- A wytłumaczy mi ktoś co robicie? Dopiero co łaskawie mnie wypuszczono, nie mam pojęcia o co chodzi.
Kiedy Elijah z Klausem tłumaczyli plan Kolowi, ja popijałam szampana z Rebeką.
- A właśnie, gdzie jest Freya? Muszę jej podziękować.
- Już wyjechała, ale wróci za parę dni. - wytłumaczyła.
- Nie wystarczyło użyć perswazji? Po co się męczysz, zmusił byś ją, żeby robiła co chcesz i już.
- Może dlatego, że na mnie nie da się użyć perswazji. - wtrąciłam.
Już wiem dlaczego Bex tak na niego narzeka.
- Za to ja mogę was wszystkich zmusić do czego tylko zechcę. To, że tego nie zrobiłam to tylko i wyłącznie wynik mojej łaski.
- Chodź zatańczyć.
Klaus poprowadził na parkiet i obrócił kiedy się zatrzymaliśmy. Przygryzłam dolną wargę, kiedy splótł nasze dłonie. Niby taki drobny gest, ale jak potrafi uszczęśliwić. Wolną dłoń położyłam na jego ramieniu, a on złapał mnie w tali przysuwając bliżej siebie.
Poczułam pieczenie na policzkach, czy to możliwe, że się rumienię? Raczej nie.
- Pocieszyć cię? - rzucił Klaus.
- Co? - zdziwiłam się
- Byłem, w sensie jestem zazdrosny. Widziałem jak patrzy na ciebie Kol, a uwierz mi ta sukienka kusi do złego.
- O niee!! Nie wierze, że z twoich ust padły te słowa!! Ale dziękuję. Chyba powinieneś wiedzieć, że nie jestem zainteresowana Kolem.
- Naprawdę? W takim razie kim? - udał, że intensywnie myśli.
- Takim jednym, psychopata, przystojny, potrafi być uroczy jeśli tylko chcę. Kiedyś ci go pokarzę.
- Naprawdę? Mam być o niego zazdrosny? Nie wiedziałem, że w takich gustujesz.
- Sama się niedawno dowiedziałam.
Klaus ujął moją twarz, zbliżył się, delikatnie ale ja się cofnęłam.
- Lepiej nie, bo to się źle skończy. - wytłumaczyłam mu - a mamy jeszcze robotę.
Po raz kolejny mnie obrócił, właśnie wtedy zobaczyłam Marcela.
- Marcel nas obserwuję, co zamierzasz? - spytałam zalotnie.
Klaus uśmiechnął się szelmowsko. Marcel musi uwierzyć, że ja z Klausem mamy bardzo dobre relacje. Skoro ja uratowałam Davine on może mi ufać, a skoro ja ufam Klausowi... Nawet się nie zorientuję kiedy a będzie musiał oddać władzę Klausowi.
Stanęłam na palcach i pocałowałam delikatnie Klausa.
- Idę do Rebeki, ty pogadaj z Marcelem. Nawciskaj mu różne rzeczy, byle uwierzył.
- Jesteś pierwszą osobą, którą posłucham i zrobię co każe. - puścił mi oczko.
Sprawnie wykręciłam się z jego objęć i ruszyłam do Rebeki. Kiedy do niej podeszłam podała mi szklankę szkockiej.
- To co jest między wami? - walnęła prosto z mostu.
- To skomplikowane. - odparłam.
Co ja jej mam niby powiedzieć? Ej wiesz podoba mi się twój brat, chyba ja jemu też, ale jesteśmy potworami i sami nawet nie wiemy jak do tego podejść. No dobra ja nie wiem, on... może ma na to wyjebane, może zainteresował się mną tylko dla tego, że byłam mu potrzebna? Chciałabym wiedzieć... naprawdę.
- Sama dobrze wiesz jaki jest twój brat. Dziwisz mi się? Dziwisz się, że nie wiem na czym stoję. Z reszta, sama lepsza nie jestem.
Ciągle to powtarzam ' sama lepsza nie jestem'. Ze mną coraz gorzej.
Rebekah położyła mi dłoń na ramieniu i spojrzała w oczy.
- Cieszę się, że trafiło na ciebie. Jesteś osobą, która jest w stanie się mu sprzeciwić, może się w końcu czegoś nauczy.
- I nie będzie ścigał twoich facetów i będziesz mogła być z kim chcesz. - dodałam.
- Też. - przyznała - Ale i tak się cieszę. Powiem ci, że nawet ładnie razem wyglądacie. Przy tobie przypomina tego Klausa z dzieciństwa, jeszcze przed przemianą.
- No to chyba nie muszę się martwić o zdanie jego rodziny.
- O to się nie martw, Elijah cieszy się, że Nik ma jakieś uczucia. Kolowi jest to obojętne, Freya też cię lubi. A ja...
- A ja myślę, że możemy się zaprzyjaźnić. Nie jesteś tak wkurzająca jak słyszałam.
- Będziemy razem denerwować ludzi, razem będziemy sukami.
Zaczęłyśmy się śmiać z naszej wymiany zdań.
***********
Wydaję mi się, że to się już psuję. Na szczęście już dobiega to końca. To od początku miało to być tylko tak na rozgrzewkę, tak na start. Tak, jak Originals i jeszcze jedna której nie opublikowałam, a muszę w końcu się za nią zabrać.
Planuję, a nawet już pisze pewną książkę, która jest dla mnie mega ważna. Nie będzie to ff, tylko książka całkowicie wymyślona przeze mnie. Jej napisanie może mi zająć więcej czasu, bo chcę dopracować wszystko do ostatniego szczegółu. Na sto procent nie skończy się to po jednej części, ale nie obiecuję trylogii. Jestem nią niesamowicie podekscytowana i mam nadzieję, że to opowiadanie odniesie sukces.
Kolejne części miały być publikowane w poniedziałki. Niestety przez szkołę (pozdrawiam wszystkich ekonomistów i handlowców) oraz książkę o której wspominałam, mam urwanie głowy. Do tego sprawy rodzinne i różne takie... Postaram się być bardziej systematyczna.
Dziękuję za dużą aktywność ( dla mnie to już wielkie osiągnięcie). Przepraszam za jakość tych rozdziałów i proszę o cierpliwość.
Pozdrawiam i miłego dnia.
GoldenGirl xoxo
CZYTASZ
I hate you SWEATHEART
VampireMam tysiąc lat. Jestem hybrydą. Nie , źle myślisz, nie jestem Klausem Mikaelsonem. Nazywam się Cassandra, a jedyne czego szukam to spokoju. Nowy Orlean to idealne miejsce dla takiej jak ja.