Rozdział 6

2.4K 93 9
                                    

Bywałam na lepszych imprezach. Lipa. Większość osób to ludzie, którzy nie świadomi zaraz zostaną przekąską. Wampiry, przyszli tylko po to by zjeść.

Przynajmniej maja dużo alkoholu. Można spokojnie usiąść i wypić.

- Smutne. Tak siedzisz sama, gdzie twoja droga przyjaciółka? - zmierzyłam go wzrokiem.

Na dźwięk tego głosu otwiera mi się nuż w kieszeni.

- Moja przyjaciółka dobrze się bawi i nie mam jej zamiaru tego psuć.

Siedzę sobie spokojnie, sączę drinka i tu nagle Klaus się zjawia. Może to znak i nie powinno mnie tu być w tym domu, w tym mieście? Pieprzony idiota zjawia się, a ja mam ochotę rozwalić mu butelkę na łbie. No dobra bez przesady, czemu mają cierpieć te śliczne loki. Obejdzie się bez tego, zadowolę się dobrym kopniakiem w brzuch.

- Nie patrz tak na mnie. - odparł nonszalanckim tonem.

- O co ci chodzi?

Ja się na niego gapię? Za dużo wypiłam, zdecydowanie.

- Gapisz się na mnie i nie wiem czy po prostu cię pociągam, czy aż tak się upiłaś. A może jedno i drugie?

Wywróciłam oczami. Co za palant! Co on sobie wyobraża? Niech pójdzie podręczyć innych, a nie mnie. Dlaczego ja?

- Nie schlebiaj sobie. Przyznaj, przyszedłeś mnie tu tylko dręczyć.

- Możliwe. - odparł.

Debil.

Odeszłam od stolika i ruszyłam ku wyjściu. Chwiejnym krokiem szłam przed siebie z nadzieją, że został tam gdzie był. Za dużo procentów we krwi, nie czas na rozmowy z nim. Chce świeżego powietrza lub po prostu każde inne miejsce bez Mikaelsona.

- Gdzie idziesz? - dociekał.

- Daleko od ciebie. Zostaw mnie.

Wydostałam się. Ile ja wypiłam? Mogłam nie mieszać, ale czy ja nie powinnam być... no nie wiem odporna na alkohol? Już czuję kaca, będę go leczyć tydzień.

- Wszystko w porządku? - usłyszałam głos Klaus obok mnie.

- Jasne. Po prostu trochę jestem pijana, ale chyba nie powinnam. - wybełkotałam. Muszę wracać do domu. Położyć się spać, w miękkim i wygodnym łóżku.

-Gdzie ty znowu idziesz?

Zostaw mnie w spokoju! Ja chcę tylko do domu. Dostrzegłam moje zaparkowane auto, tylko kilka metrów dalej. Dasz radę. Wierze w ciebie Cassadndro.

- Czemu ty mnie tak o wszystko wypytujesz? - starałam sobie to jakoś wytłumaczyć ale nie umiem. Może przez procenty?

- Martwię się, Cassandro. - wyjaśnił.

- Nie masz o co. Umiem sama o siebie zadbać. I nie Cassandruj mi tu teraz. - zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę. - Czekaj co?

Klaus wzniósł oczy ku niebu, ale nic nie powiedział. Uśmiechnął się złowieszczo i naglę znikł. Po chwili poczułam, że unoszę się w powietrzu.

- Puść mnie, ty głupi idioto! - walnęłam w jego bark.

- Dziękuję, ma to może jakiś głębszy sens?

- Tak... jesteś...

***

Obudziło mnie światło wpadające przez okno. Usiadłam i rozejrzałam się dookoła. To nie jest mój pokój, to nawet nie jest mój dom. Wstałam i nie czekając wyszłam na korytarz. Drzwi były otwarte, czyli nikt mnie nie przetrzymuje.

Podeszłam do drzwi za którymi słyszałam ruch. Nie wahając się otworzyłam drzwi i zajrzałam do środka.

Czemu ten widok wcale mnie nie dziwi? Czemu ten widok jest taki... no taki... Miał niezłe ciało, takie do schrupania. Powinien częściej chodzić bez koszulki. Niech to szlag, chyba jeszcze nie wytrzeźwiałam.

Oparłam się o futrynę i czekałam. Klaus spojrzał kątem oka na mnie i się uśmiechnął. Przejechałam wzrokiem po jego dobrze zbudowanym torsie.

Ciekawiło mnie dlaczego jest we krwi, ale czy powinno mnie to dziwić? Inaczej, czy powinno mnie to martwić?

- Dzień dobry kochanie.

- Dlaczego jestem tu?- spytałam spokojnie.

- Nie podobał ci się pokój? Łóżko nie wygodne? Miałam cię przynieść tutaj, ale zbyt duże ryzyko, że obudziłbym się poćwiartowany.

Parsknęłam śmiechem słysząc ostatnie zdanie. To mu się udało.

- Poradziłeś sobie z tym sam.

Spojrzał na siebie. Chyba mu uświadomiłam, że jest we krwi. Jest możliwość, że to farba, ale z daleka czuć krew. Nie ze mną te numery!

- Samo nic się nie zrobi. A mam jeszcze dużo do zrobienia.

Podeszłam i spojrzałam na obraz.

- Dlatego malujesz?

- To pomaga w myśleniu i planowaniu.

Jestem w szoku. Niklaus szczery. Kto by pomyślał?

Nie wiem po co tu ja, po co tu? Chyba nie chcę wiedzieć. Niech to zostawi dla siebie. Czemu mam wrażenie, że każda chwila w tym domu sprowadza czarną otchłań nad moją aurę spokoju i szczęścia?

- To ja nie przeszkadzam.

- Poczekaj!

Zatrzymałam się i powoli odwróciłam. Spojrzałam na niego pytająco. Niech mówi i da mi święty spokój.

- Zostań na śniadaniu. Chciałem z tobą pogadać.

Podszedł i pokazał żebym usiadła na łóżku.

Nie odpuści, prawda? Najwyżej wyjadę i nigdy nie wrócę. Dzięki Mikaelson!

- A ubrudź mnie... a jak ja cię ubrudzę!

Tym razem to on wywrócił oczami.

- Dobra! Tylko żebym tego nie pożałowała. I ty nie umiesz tego robić tak jak ja.

- Niech to będą takie przeprosiny za to, że próbowałaś grzebać mi w myślach. I uwierz robię to o niebo lepiej.

- Niebo to ty zostaw w spokoju. 

I hate you SWEATHEARTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz