Zaprosiłam je do środka, Klaus milczał, wie, że ja wiem. Kat mówiła mi o wielu, rzeczach. Caroline z Klausem kręcili razem kiedyś. Może to dziwne ale poczułam ukłucie zazdrości. On do niej coś czuł, pewnie nadal czuję. No przynajmniej wiem, że on posiada uczucia.
Jestem żałosna.
Kiedy Caroline zobaczyła Katherine stanęła jak wryta. To mi poprawiło humor.
- Co? Nie przywitasz się ze starą przyjaciółką?- spytała ją.
- Ale ty nie żyjesz. Stefan cię zabił. - a tego to mi nie mówiła.
- Wiesz nawet w piekle mam znajomości. I spokojnie jeszcze sobie pożyje. - zapewniła ją z uśmiechem zwycięscy.
Z tego co pamiętam bliźniaczki lubią rysować. A lepiej, żeby nie były obecne przy rozmowie. Może się zrobić ciekawie. Oj tak.
- Hej Lizzy i Josie. Chodźcie dam wam kartki i długopisy, a dorośli pogadają. Może tak być?
Dziewczynki pokiwały ochoczo głową. Caroline skinęła głową a dziewczynki złapały mnie za rękę i zaprowadziłam je do kuchni. Dałam im obiecane kartki i długopisy.
- Macie, narysujcie mi coś dobrze?
- Skąd ona zna dziewczynki? - usłyszałam za ściany.
- Spokojnie, nie masz się czego martwić. - zapewnił ją Klaus. - Prawda? - dodał tym samym tonem.
- Oczywiście. - odpowiedziałam wchodząc od salonu. - No chyba, że mnie zdenerwujesz.
Podeszłam do barku.
- W Mystic Falls nie jest bezpiecznie. - zmieniła temat kiedy weszłam, ahh te młode wampiry - Nie mogę narażać dziewczynek. Już raz porwano je, nie chcę ich narażać po raz kolejny. Pomyślałam, że mógł byś mi pomóc. Nowy Orlean jest dość daleko, więc uznałam, że to dobre miejsce na przeczekanie burzy.
- Pijesz coś? - blondyna pokręciła głową - A ty?
- Nalej mi, obojętnie czego.- odpowiedział Klaus.
Katherine podała mi tylko szklankę, to było ciche "ja też chcę". Nalałam nam wódki. Mocna, dobra. Podałam Klausowi szklankę a sama upiłam łyk.
- Co to?- spytał Klaus.
- Polska wódka, lepszej nie znajdziesz.- odparłam.
Pokiwał głową, upijając duży łyk i skierował się do Caroline.
- Więc znajdę ci jakieś miejsce w którym będziesz mogła się ukryć. I znajdę kogoś kto was przypilnuję. - tłumaczył blondynce.
- Dziękuję. Naprawdę gdybym nie musiała to o nic bym cię nie prosiła.- Caroline wyrzucała z siebie słowa jak z armaty. Już wiem dlaczego Kat mówiła, że jest irytująca.
- A jeśli mogę spytać, jakiego rodzaju niebezpieczeństwo grozi wam i Mystic Falls? - spytałam z ciekawości.
- Syreny, jakiś czas ich nie było. Ale znów wróciły.
Klaus zaczął się śmiać ale próbował to przerobić w kaszel. Ja przyłożyłam szklankę do ust żeby ukryć uśmiech. Katherine nie bawiła się w bycie subtelną.
- Nie wierzycie mi? Mówię prawdę!
- Przepraszam ale zadzwonię w jedno miejsce. - wyciągnęłam telefon i wybrałam numer.
Katherine odchrząknęła znacząco, wszyscy na nią spojrzeliśmy. Spojrzała na Klausa i przetarła kciukiem po kąciku ust. Klaus na początku chyba nie zrozumiał i zmarszczył brwi.
- Jesteś tu brudny, idioto!
Nie wiem czy rzucić telefon w kąt i się na niego rzucić, zanim on to zrobi. A może po prostu będę patrzeć.
- Uważaj na słowa! Żyjesz tylko dlatego, że mam dobry humor! - warknął.
- I pożyje jeszcze, będziesz musiał mnie znosić. Ty zdajesz sobie z tego sprawę? - zadrwiła.
Kiedy wytarł palcem plamę zorientował się, że była to moja rozmazana pomadka. Katherine zrobiła to tylko i wyłącznie przez Caroline i to co łączy ją z młodym Salvatorem.
Klaus uśmiechnął się, ale Caroline nie zareagowała. Przynajmniej nic po sobie nie pokazała.
Sybil odebrała za pierwszym razem. Mimo tego, że tak naprawdę nie jesteśmy siostrami bardzo mi pomogły na początku. Ale tylko przez rok, może dwa. Później się rozdzieliłyśmy, olały mnie. Osobiście zawsze lepiej dogadywałam się z Sybil niż z Seline. Jestem samodzielna, nie zależy mi na nich. One we dwie są bardziej zżyte.
- Witaj Sybil. Znów coś kombinujesz? - prosto z mostu, klasycznie.
Caroline zaraz tu zejdzie, o ile to możliwe. Ale jej oczy wylecą z orbity jak nic.
- Cassandro, miło mi cię słyszeć siostrzyczko. - klasycznie unikamy odpowiedzi.
- Słyszałam, że znów wróciłaś do Mystic Falls. Znów bawisz się Salvatorami i jak mu tam Enzo?
- Och nie przesadzaj, tobie też podobał się Damon. Byłby idealny gdyby nie ta jego miłość do Eleny. - wyżaliła się.
Klaus zmarszczył brwi.
- Co masz zamiar zrobić, tym razem? - spytałam.
- Pamiętasz ten dzwon Maxwellów?
- Wiem tylko, że Cade miał wobec niego jakieś zamiary. Nigdy mnie w to nie wtajemniczaliście, a ja też nie dociekałam. No dobra, to pozdrów ode mnie Seline.
Rozłączyłam się zanim zdążyła mi coś odpowiedzieć. Robię to tylko i wyłącznie dla Klausa. Zależało mu na niej kiedyś, albo wciąż zależy i oczywiście dla dziewczynek. Nie wiem, ale w jakiś pojebany sposób polubiłam jego.
Caroline w mgnieniu oka znalazła się przy mnie. Złapała mnie za szyję i podniosła w do góry.
- Ty pomagałaś im ostatnim razem! Ty o wszystkim wiedziałaś! Jesteś jedną z nich!- zaczęła na mnie krzyczeć.
- Caroline, uspokój się! - Klaus powiedział - Puść ją! - złapał ją za ramię.
- Chyba powinnaś mi podziękować. Wiesz?
Złapałam jej rękę i wykręciłam w drugą stronę. Spojrzałam jej w oczy kiedy jej kości się łamały w moich dłoniach.
- Blondyneczko chyba nie wiesz z kim zadzierasz. Jestem Cassandra, hybryda syreny i wampira stworzonego przez magie, nie innego wampira. Wiesz, chyba powinnaś mi dziękować. Dzięki mnie miałaś z kim tu w ogóle tu przyjechać.
CZYTASZ
I hate you SWEATHEART
VampireMam tysiąc lat. Jestem hybrydą. Nie , źle myślisz, nie jestem Klausem Mikaelsonem. Nazywam się Cassandra, a jedyne czego szukam to spokoju. Nowy Orlean to idealne miejsce dla takiej jak ja.