Rozdział 4

2.5K 105 0
                                    

Ubrałam strój kąpielowy i poszłam popływać w basenie. Jestem syreną może inną niż w bajkach, ale wciąż nią jestem. Lubię pływać, kocham to. Kochałam to zanim się nią stałam. Mimo, że nie jestem człowiekiem prawie 1000 lat, to nadal mi się to nie znudziło. Na dodatek, jako syrena jestem w stanie oddychać pod wodą. Mogę spędzić tak nawet kilka godzin. Kiedy wynurzyłam głowę, zobaczyłam Marcella i Niklausa, stojących przy basenie.

- I koniec dobrego humoru.

Odgarnęłam włosy z twarzy, zaczesując dłońmi, do tyłu. Odwróciłam sie do nich i czekałam aż zaczną.

- Witaj Cassandro. - przywitał się Marcel.

- Wszędzie go ze sobą taszczysz? - spytałam złośliwie.

- Ciebie też miło widzieć.

- Katherine jeszcze śpi. To po pierwsze, a po drugie masz się do niej nie zbliżać popaprańcu.- wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

- My do ciebie - Marcel zignorował naszą wymianę zdań - Mam dla ciebie zaproszenie.

Wszyłam powoli z basenu, podeszłam do leżaka na którym leżał ręcznik i wytarłam ręce. Marcel podał mi białą kopertę. Otworzyłam ja i wyciągnęłam sztywny kawałek papieru.

- Z jakiej to okazji? Czy to jakiś podstęp?

- Ależ sk... - zaczął Marcel.

- Oczywiście! - przerwał mu Klaus.

Uniosłam brwi. No nieźle. Przeczytałam jeszcze raz zaproszenie. Pójdę. Wiem, że coś knują nie wiem co, ale się dowiem. Nie po to staję na rzęsach żeby ułożyć sobie spokojne życie i ktoś mi to popsuł swoimi widzimisię. Nie mogłam im poszperać w myślach bo będą się opierać, i musiałbym mieć z nimi kontakt fizyczny. Z ludźmi to całkiem co innego. Ich umysły są łatwiejsze w odczytaniu. Z istotami nad przyrodzonymi jest trudniej, a czym starszy tym ciężej.

- Ależ oczywiście, że przyjdę. Z wielką przyjemnością. - odparłam z przesadnym entuzjazmem.

- Do zobaczenia rybko. - Klaus puścił mi oczko.

Zignorowałam to, odłożyłam zaproszenie i weszłam do basenu.

- O i przekaż to Katherine, obiecuję, że Klaus nic nie zrobi.

- Ładnie z twojej strony, że bronisz Niklausa. Wiesz jednak, że to do niej należy decyzja. I nie zrozum mnie Marcelu źle, ale zabierz stąd swojego psa, dość mnie zirytował.

Klaus tylko pokręcił głową, ale nic nie powiedział. W tym momencie przez szklane drzwi mojego domu wyszła Kat.

- Zapomnij, że pójdę. - powiedziała dość głośno, żeby ją usłyszeli.

Katherine podeszła do basenu, ale zanim odłożyła ręcznik i ściągnęła szlafrok poleciała prosto do basenu. Jeden wielki plusk! Ale tak zadowolonego z siebie jeszcze nikogo nie widziałam.

Jak tu się nie śmiać, no? Jej mina, do tego jego mina. Marcel stojący obok i niewiedzący, czy ratować ją, czy ratować siebie.

- Klaus! 

I hate you SWEATHEARTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz