Rozdział 18

1.7K 95 5
                                    

- Mieliśmy się przejść, - zauważyłam.

- Jak dla mnie to lepsze, niż spacer.

Leże w łóżku z Mikaelsonem, przytulona do niego, naga. Czuję dziwny spokój, aż prawie zaczęłam się martwić, że zaraz to się spieprzy.

Klaus przejeżdżał palcem po moim kręgosłupie, w górę i w dół. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.

- Dowiem się kim był Alexadner? Czy mam nie pytać?

- Zaciągnąłeś mnie do łóżka, tylko po to by zaspokoić swoją ciekawość?

Klaus przycisnął mnie mocnej do siebie.

- Nie. Zrobiłem to bo tego chciałem. Ale tak sobie pomyślałem, skoro masz jego szkic i trzymasz go, to pewnie był kimś ważnym. Czysta ciekawość.

- A więc tak urodziłam się na terenie dzisiejszego Mystic Falls.

- Serio? Nie pamiętam cię.

- Urodziłam się około 1020 r. jestem od ciebie młodsza. Wracając do tematu, byłam najstarsza z rodzeństwa, więc miałam pewne zobowiązania co do mojej rodziny. W wieku 10 lat zorientowałam się, że mam pewne zdolności. Wiedziałam co będzie jak się dowiedzą inni, więc siedziałam cicho. W wieku piętnastu lat wyszłam za Ancela, parę miesięcy później na świat przyszedł Alexander. Mój mały chłopiec, byłam mamą Klaus, byłam mamą.

Klaus wytrzeszczył oczy. Tego się pewnie nie spodziewał. Nie wyglądam na mamę, w tamtych czasach za mąż wychodziło się znacznie wcześniej, dzieci się rodziło wcześniej. A w takiej małej wiosce, kobieta w wieku piętnastu lat powinna być już gotowa, na małżeństwo.

- Jak to się stało, że byłaś? - spytał po krótkiej chwili.

- Pewna dziewczyna podkochiwała się w moim mężu, ja go nie kochałam ale był moim mężem szanowałam go, musiałam. Więc kiedy ta dziewczyna, zaczęła coraz częściej myśleć o tym aby się mnie pozbyć postanowiłam coś z tym zrobić. I to był mój błąd, powiedziałam mu o wszystkim. On mi powiedział, że pójdzie to załatwić. Godzinę później wrócił, cała wioska przyszła patrzeć. Moi bracia mnie wyprowadzili z domu, a później z wioski. A moje siostrzyczki - niemal wyplułam to słowo - zabrały mojego syna, nawet nie mogłam się z nim pożegnać. Po tygodniu znalazła mnie Sybil, zostałam syreną i wróciłam do wioski. Niestety się spóźniłam, mój mąż miał nową kobietę. Ludzie bali się, że odziedziczy po mnie pewne cechy, więc się go pozbyli.

- Dlatego ratujesz Davinę, i pomogłaś Katherine.

- Nie chcę żeby ktoś czuł to co ja, albo skończył jak mój syn.

Na chwilę zapadła cisza. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. On wpatrywał się przed siebie.

- Ej co się stało? Powiedziałam coś nie tak?

- Będę szczery, kiedy cię poznałem widziałam w tobie kogoś takiego jak ja ale teraz...

- Co? Wiesz co zrobiłam, kiedy się dowiedziałam o tym? Wybiłam pół wioski, pożerałam ludzkie ciała, codziennie. Zabiłam więcej niż ty. O czym my w ogóle mówimy?

- Racja. Mamy swoje za uszami.

- Musi być ktoś zły, tak jak my i ktoś dobry. Gdyby nie my to ci dobrzy nie mieliby tła na którym mogą zabłysnąć. A mi nie przeszkadza bycie tą nie dobrą.

I hate you SWEATHEARTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz