Weszłam powoli na cmentarz. Szłam chodnikiem, powoli, rozglądając się dookoła. ZMienił się od mojej ostatniej wizyty. Przybyło więcej grobów, świątyń.
Weszłam do jednej z nich i zastałam tam ostatnią ze starszyzny.
- Witam, Agnes. - rzuciłam niedbale.
Kobieta szybko się odwróciła i wbiła we mnie gniewny wzrok. Nie robił na mnie wrażenia, dlatego uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Czego tu chcesz? - warknęła.
- Dogadać się. - zrobiłam dwa kroki do przodu. - Wy chcecie dokończyć żniwa, ja uchronić Davine. Wystarczy podmienić dziewczęta o ile znajdzie się jakaś ochotniczka. - powiedziałam podkreślając ostatnie słowo.
- Znowu? - odparła - Za każdym razem to samo.
- Za każdym razem popełniacie błąd. - odbiłam pałeczkę. - Dzięki mnie jeszcze możecie się nazywać czarownicami. Nie umiecie się uczyć na błędach, gdybyście byli szczerzy z tymi dziewczynami, one by wam zaufały.
- Na szczęście przodkowie uprzedzali mnie, i mamy ochotniczkę. - wysyczała i pokazała mi abym poszła za nią.
Coś za szybko poszło, zazwyczaj wykłócały się do ostatniej chwili. Zmarszczyłam brwi i zmrużyłam oczy.
- Nie kombinuj, wiele osób potężniejszych od was wszystkich, czeka w razie gdybym nie wróciła. Radzę ci się streszczać. - pogroziłam, ale to jakby po niej spłynęło.
Uniosła ręce w geście poddania i zaprosiła mnie za sobą. Niepewnie, ale ruszyłam za nią.
Dziewczyna była niska, drobna. Miała przyjazny uśmiech.
- Hej, jestem Cassandra. - zwróciłam się do ciemnowłosej.
- Ja jestem Zoe. - uśmiechnęła się do mnie.
Złapałam ją za rękę i spojrzałam jej w oczy.
- Powiedz mi, robisz to z własnej woli? - spokojnie i powoli.
- Tak, chcę dostąpić zaszczytu.
- A wiesz o wszystkim?
- O tym, że umrę? Poderżną mi gardło, umrę a podczas żniw odrodzę się silniejsza.
- Dobra może być. - poddałam się i stanęłam na równych nogach.
Kolejna rzecz z głowy. Wszystko układa się ładnie. Ale za szybko, coś tu śmierdzi. Spojrzałam na czarownicę.
- Coś jest n... - naglę poczułam ból głowy.
Spojrzałam na nie. One są głupsze niż sądziłam, jabłko nie pada daleko od jabłoni. Przodkowie popełniali te same błędy.
- Wasi przodkowi robili dokładnie to samo, i wiecie co? W tym momencie zazwyczaj były tak słabe, że nawet mi nie były w stanie zaszkodzić.
Spojrzałam na nie, podeszłam szybko do czarownicy. Złapałam ją za szyję i uniosłam do góry.
- Agnes, Agnes, Agnes. Dobrze wiesz, że beze mnie stracisz swoje czary-mary, tak jak cały sabat. Chcę się dogadać, ty utrudniasz. Doceńcie pomoc, jaką wam oferuję.
Powiedziałam jej to wszystko w oczy, z dumą i wyższością. Tak jak zrobiłam to trzysta i sześćset lat temu.
- Skoro ona się zgadza to jesteśmy umówione. Jutro ma przyjść do mnie, wejdzie sama. O piętnastej, nie spóźnić się.
Puściłam ją i cofnęłam się o kilka kroków do tyłu, żeby mieć je na oku. Kiedy miałam się odwrócić i odejść, ziemia pode mną zadrżała.
O niee. Davina!
CZYTASZ
I hate you SWEATHEART
VampirMam tysiąc lat. Jestem hybrydą. Nie , źle myślisz, nie jestem Klausem Mikaelsonem. Nazywam się Cassandra, a jedyne czego szukam to spokoju. Nowy Orlean to idealne miejsce dla takiej jak ja.